wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 28

Draco siedział przy kuchennym stole i obserwując Hermionę rozmyślał nad czymś intensywnie. 
-Hermiona, możemy porozmawiać?-zapytał, a dziewczyna usiadła naprzeciwko niego i skinęła lekko głową.
-O czym chcesz porozmawiać?
-O nas.
-O nas? Nie rozumiem. 
-Chodzi o to, że ja... Ja nie czuje już tego samego. 
-Od kiedy?-Granger próbowała być opanowana, jednak łzy coraz szybciej płynęły jej do oczu.
-Nie wiem, od kilku miesięcy. 
-Od kilku miesięcy? Więc to wszystko to była zwykła ściema? 
-To nie tak. Ja się starałem, tylko to wszystko mnie przerosło. 
-Ciebie przerasta wszystko, Malfoy!-krzyknęła i wybiegła z kuchni.Wpadła do pokoju i rzuciła się na łóżko zalewając łzami. W pokoju nikogo nie było, bo Pansy i Ginny siedziały u swoich chłopaków. Czuła się jak nigdy przedtem.  Łzy zawodu mieszały się ze łzami złości. Chciała zapomnieć o czasie spędzonym z chłopakiem, którego wciąż kochała. Chciała, żeby te ponad pół roku, które razem przeżyli było tylko głupim snem. Tylko jak na złość wszystko wracało i nie potrafiła.
Leżała na łóżku w dormitorium Ślizgona. Chłopak siedział w łazience. Kiedy wyszedł z uśmiechem podszedł do dziewczyny i pocałował. 
Zawsze była z nim szczęśliwa  i nie przypuszczała, że nie będą już razem. Tego dnia nie wyszła już z pokoju. Na kolacje nie miała ochoty, a fakt, że będzie musiała usiąść przy jednym stole z Draconem dołowała ją jeszcze bardziej. Następnego dnia już od piątej rano wszyscy biegali jak wariaci po Norze. Hermiona był jedyną dziewczyną, która nie siedziała po dwie godziny w łazience strojąc się przed lustrem. Siedziała w salonie i bacznie przyglądała się poczynaniom Freda i Georga, którzy próbowali zapakować swój prezent weselny do małego pudełka.
-A zaklęcia zwiększająco-zmniejszającego  próbowaliście?-zapytała po dziesięciu minutach.
-Nie-przyznał Fred patrząc na nią tajemniczo.
-Może ty byś nam pomogła, co?-poprosił George przyłączając się do brata.
-Ja nie mogę czarować poza szkołą-oznajmiła szatynka uśmiechając się triumfalnie.-Radźcie sobie sami.
-A to zaklęcie to mamy rzucić na prezent czy pudełko?
-No, chyba na pudełko, nie? Bo jak rzucicie je na prezent to on się zmniejszy, a pudełko będzie jak było.
-Faktycznie-Fred szybko rzucił zaklęcie i razem z bratem spakował prezent.
-Dekle-mruknęła, kiedy wstawała z kanapy.
-Coś powiedziała?
-Nic, nic.
-Słyszałem. Lepiej wiej, bo jak Cie złapiemy nie będzie miło-ostrzegł Fred, a George przytaknął. Dziewczyna widząc ich spojrzenia szybko pobiegła na górę, jednak bliźniacy byli sprytniejszy i już po chwili pojawili się tuż przed nią, kiedy była na piętrze.-Biedactwo, i co teraz?
-Teraz ładnie się uśmiechnę i mi odpuścicie?-podsunęła im robiąc słodką minkę.
-Biedna ty, biedna. Nic z tego. Zemsta będzie słodka, mała.
-Dobra, przestańcie już ją straszyć-usłyszała  za sobą głos Draco i kiedy odwróciła się ujrzała go opierającego się barkiem o ścianę. Z jednej strony chciała go przekląć, z drugiej dziękować. Znała bliźniaków i mieli mnóstwo durnych pomysłów na zemstę.
-Ale my jej wcale nie straszymy-stwierdził George.
-Dobra, to zemścicie się trochę później, bo muszę z nią pogadać.
-Księżniczko, dzisiaj masz szczęście-powiedział do Hermiony Fred i razem z bratem wrócili do salonu.
-O co chodzi?-zapytała szatynka unikając wzroku Malfoy'a.
-Chciałem Cie zapytać czy wiesz coś  o Gregorowiczu.
-Coś tam wiem. A po co Ci on?
-Muszę po prostu wiedzieć.
-Gregorowicz sprzedaje różdżki. Podobno zamknął sklep, kiedy Voldemort powrócił.
-Jaka jest szansa, że on, znaczy Voldemort, wcale nie szuka tego całego Gregorowicza.
-Niewielka. Gregorowicz może dać mu różdżkę potężniejszą od tej, którą ma Harry. To może być jedyny sposób, aby on zwyciężył.
-Jesteś wielka-stwierdził i szybko popędził do swojego pokoju.
-A stało się  coś?!-zawołała za nim.
-Na razie nie, ale dziękuję!
 Hermiona wzruszyła rękoma i weszła do swojego pokoju. Na jednym z łóżek siedziała Pansy. Uśmiechnęła się do niej i podeszła do szafy. Parkinson była jej przyjaciółką, chociaż obie pamiętały czasy, w których się nienawidziły. Z drugiej strony Malfoy'a też nienawidziła, a przyszło jej tęsknić za jego obecnością. Ślizgonka wyszła zostawiając ją samą. Wyciągnęła z szafy swoją kremową sukienkę i przebrała się w nią. Miała jednak mały problem, bo sukienka była na zamek, który zapinało się z tyłu. Wyszła z pokoju, w poszukiwaniu Ginny albo Pansy. Żadnej z nich nie potrafiła znaleźć. Na korytarzu stał jednak Draco, uśmiechając się do niej.
-Pomóc?-zapytał, podchodząc bliżej.
-Jakbyś mógł-odwróciła się do niego plecami, a chłopak zwinnym ruchem podciągnął zamek do góry.
-Proszę.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy. Pięknie wyglądasz.
-Ty też niczego sobie-prawda była taka, że wyglądał cudownie. Ciemny garnitur dodawał mu powagi, a włosy w nieładzie przedstawiały obraz niegrzecznego chłopca, którym wydawał się na pozór być. Oboje zapatrzeni w oczu drugiego nie zwróciło uwagi, gdzie są. Liczyła się tylko ta chwila. Dla niej była chwila, której nie chciała przerwać, dla niego natomiast, chwila, którą musiał przerwać. Zdawał sobie sprawę, że jeśli wciąż będzie stał tak jak teraz nie da się powstrzymać. A musiał. Dla niej. Bo choć nie byli razem wciąż znaczyła dla niego najwięcej.-Ja już pójdę. Muszę jeszcze coś zrobić-stwierdziła i nie czekając na jego reakcję weszła do swojego pokoju. Chłopak wpatrywał się przez chwilę w drzwi, w których zniknęła, po czym odwrócił się i wszedł do kuchni. W pomieszczeniu stał tylko Fred pijący herbatę. Blondyn usiadł przy stole i obserwował jak inni goście wesela ustawiają namiot. Gdzieś w oddali śmignęła mu sylwetka Ministra Magii. Mógł się jednak przewidzieć, bo nie znał go za dobrze. Uświadomił  się, że miał rację, kiedy pan Weasley wszedł do domu, a zaraz za nim owy mężczyzna.
-Gdzie Harry i Hermiona?-zapytał ojciec rudowłosych.
-Hermiona w pokoju, a Harry u Blaise'a-odpowiedział Ślizgon. Po chwili on, Hermiona i Harry siedzieli w salonie naprzeciwko Ministra. Malfoy nie bardzo wiedział, co ma wspólnego z Ministerstwem, ale siedział cicho.
-Co pana tutaj sprowadza?-zapytał Harry, przerywając ciszę panującą w pomieszczeniu.
-Dobre pytanie-stwierdził Scrimgeour.-Po śmieci Dumbledore'a Ministerstwo musi wykonać jego ostatnią wolę oraz odczytać testament osobą, które zostały w nim uwzględnione.
-A co ja mam z tym wspólnego?-zdziwił się Draco.
-Być może profesor Dumbledore jednak nie żywił do Ciebie tak wielkiej nienawiści, jaką sądzisz.
-Taa-mruknął pod nosem, aby nikt go nie usłyszał.
-Ostatnia wola i testament Albusa Persiwala Wulficka Briana Dumbledore'a...-zaczął czytać. Po chwili w pokoju zjawił się Ron.-O, świetnie, że pan jest, panie Weasley. Niech pan usiądzie-zdziwiony chłopak wypełnił prośbę Ministra i zajął miejsce obok Dracona.-O tutaj... Ronaldowi Biliusowi Weasleyowi pozostawiam mój wygaszacz, dzieło moich rąk, w nadziei, że gdy świat spowije mrok, on oświetli mu drogę...*-Minister odwinął malutki przedmiot z papieru i podał go rudowłosemu.-Pannie Hermionie Jean Granger pozostawiam egzemplarz moich Baśni barda Beedle'a, w nadziei, że znajdzie w nich rozrywkę i pożytek*-książka, którą wyciągnął była podłużna i cienka. Wszyscy dostrzegli, że jej tytuł napisany był runami. Minister prześledził szybko wzrokiem pergamin i odnalazł odpowiedni fragment.-Draconowi Lucjuszowi Malfoy'owi pozostawiam moją myślodsiewnię, w nadziei, że odnajdzie w niej odpowiedź na nurtujące pytania przeszłości-na stole wylądowała płaska kamienna misa. Wszyscy przyglądali się Ślizgonowi uważnie. Minister jednak kończył swoją wypowiedź:-Harry'emu Jamesowi Potterowi pozostawiam znicza, którego złapał podczas pierwszego meczu quidditcha w Hogwarcie, na pamiątkę satysfakcji płynącej z wytrwałości i sprawności*-wyjął maleńką złotą kuleczkę wielkości orzecha i podał Gryfonowi.-Jednak po nie wszystko, panie Potter. Dumbledore pozostawił panu coś jeszcze.
-Co?-zapytał Harry.
-Miecz Godryka Gryffindora- Hermiona, Draco i Ron  zamarli. Harry spojrzał na Ministra jak na wariata.
-Więc gdzie on teraz jest?
-Mieczem Albus Dumbledore nie mógł sobie ot tak dysponować. To bardzo ważna pamiątka historyczna i ukazać może się tylko zasługującemu na to Gryfonowi.
-Ale ten miecz wybrał Harry'ego-odezwała się Hermiona.-W komnacie tajemnic, kiedy pokonał Bazyliszka.
-Jak już mówiłem ukazuje się każdemu zasługującemu na to Gryfonowi. Przepraszam, ale mam jeszcze inne sprawy do załatwienia, więc żegnam-Minister opuścił Norę, zanim ktokolwiek się z nim pożegnał.
O trzeciej popołudniu Harry, Blaise, Ron i Draco stali przy namiocie i oczekiwali gości weselnych. Gdy zjawiali się odsyłali do odpowiedniego stolika. Po zjawieniu się ostatniego gościa podeszli do swojego stolika, przy którym czekała już Pansy i Ginny. Przyjęcie weselne było dość skromne, chociaż goście nie cierpieli na nudę. Koło dwudziestej Draco stojąc przed namiotem wpatrując się w niebo zauważył Hermionę, siedzącą na jednej z ławek. Miała na sobie beżową sukienkę i czarne szpilki.Wcześniej lokowane włosy teraz pozostawały w lekkich falach. Podszedł do niej i usiadł obok. Po chwili z namiotu rozległa się piosenka.
-Zatańczysz?-zapytał wstając i oferując jej rękę. Uśmiechnęła się lekko i przyjęła ją. Kołysali się w rytm muzyki. Hermiona musiała przyznać, że Malfoy był świetnym tancerzem. Wtuliła się w jego tors, a on objął ją mocniej w talii.-Przepraszam-szepnął tuż przy jej uchu.
-Nie musisz-odpowiedziała spokojnie, choć w duszy chciała powiedzieć, że nie chce jego przeprosin tylko jego samego.
-Źle zrobiłem.
-Mogłeś mi powiedzieć wcześniej.
-Nie chodzi o to. Powiedziałem Ci, że już nic do Ciebie nie czuję, choć to kłamstwo, bo kocham Cię jeszcze mocniej niż kilka miesięcy temu.
-Więc po co powiedziałeś, że nie czujesz już tego co kiedyś?
-Ja nie wrócę do Hogwartu. Idę z Harrym. Gdyby coś poszło nie tak, ty nie cierpiałabyś tak bardzo. Zrobiłem to dla Twojego dobra, ale teraz zrozumiałem, że wciąż Cie kochając, ale nie będąc z Tobą i tak zrobię Ci jeszcze większą krzywdę.
-Draco, prościej by było, gdybyś mi od razu powiedział, a nie kłamał.
-Teraz wiem. Za dużo bym chciał, gdybym poprosił, żebyś do mnie wróciła?


*fragment książki Harry Potter i Insygnia Śmierci autorstwa J.K. Rowling

***

TAK, TAK, TAK!!!
Rozdział dzisiaj z okazji tego, że nareszcie wyzdrowiałam (no, nie licząc kłopotów psychicznych (: ). Mam taki zaciesz, bo dostałam normalnie cztery z wypracowania o Romciu i Julci. 
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał, bo nie pamiętam, żebym napisała tak długi rozdział w trzy godziny. 
Jeżeli chodzi o wątek na początku i końcu tak miał wyglądać i nie pisać mi na gg, że to za szybko, bo wiem, jak miało być. 
Kolejny rozdział ukaże się najpóźniej 15.12.2013 r. 

Przypominam o głosowaniu, które trwa do 24.12.2013 r. W razie, gdyby wciąż utrzymywała się taka sytuacja, jak teraz przez dwa kolejne dni będziecie mogli zagłosować na któryś z tych, które będą miały tyle samo głosów. 

 

Pozdrawiam, 
Alex_x.

2 komentarze:

  1. Eh ten Draco... po co ją okłamywał?! Ja się pytam po co?! Dobrze że potem powiedział prawdę!!! :D
    Mam nadzieję, że Hermiona mu wybaczy!
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń