sobota, 14 lutego 2015

Miniaturka 14.

             Kochaj mnie tak jak potrafisz. 

You're the light, you're the night
You're the color of my blood

Od zawsze lubił kontrolę. Przede wszystkim dlatego, że jego dzieciństwo było pozbawione kontroli z jego strony. Jego ,,związki" zawsze opierały się na nadmiernej kontroli. Jednak przez nią stracił coś, na co czekał od zawsze.

You're the cure, you're the pain
You're the only thing I wanna touch
Never knew that it could mean so much, so much

Od ósmej rano siedział w swoim gabinecie w Malfoy Enterprieses Holdings. Nie potrafił się skupić na swojej pracy, choć jeszcze nigdy mu się to nie zdarzyło.
- Panie Malfoy, w poczekalni czeka na pana pani Zabini. Wpuścić? - zapytała jego sekretarka, wchodząc do gabinetu tuż przed czternastą. 
- Wpuść i możesz iść na lunch - oznajmił, nie podnosząc na nią wzroku znad papierów. Sekretarka zamknęła drzwi za rudowłosą kobietą ze wściekłą miną. Stanęła przed jego biurkiem z rekoma opartymi na biodrach. 
- Co ty, do cholery, wyrabiasz? - warknęła, patrząc na niego groźnie. 
- Mi również miło Cie wdzieć, Ginny - podniósł na nią wzrok. - Może usiądziesz? - zaproponował. 
- Daruj sobie. Masz mi w tej chwili powiedzieć co zrobiłeś mojej przyjaciółce! - krzyknęła. 
- Nie krzycz na mnie w moim własnym gabinecie - syknął przez zaciśnięte zęby. - Nie wiem o co Ci chodzi z Granger. 
- Hermiona nie wychodzi z mieszkania od trzech dni. 
- Był weekend. Może miała domówkę i nie jest w stanie...
- Nie obrażaj jej. 
- Nie obrażam. Sądzisz, że to moja wina, że Granger nie wychodzi do ludzi? - zapytał podnosząc się z miejsca. 
- Po wywiadzie...
- Słuchaj, był wywiad i tyle. Zadała mi kilka pytań, ja odpowiedziałem i na tym koniec. 
- Przestań mnie denerwować. Wiem, że się z nią spotykałeś przez ostatnie dwa tygodnie. 
- O czym ty bredzisz, dziewczyno? 
- Sądzisz, że jeśli jestem młodsza to możesz więcej? - zapytała, a widząc jego uśmiech podniosła dłoń i wymierzyła mu siarczysty policzek. Źrenice mężczyzny rozszerzyły się i zacisnął zęby.
- Nigdy więcej nie waż się mnie dotykać, zrozumiałaś? - warknął. - Nie obchodzi mnie, że jesteś żoną mojego przyjaciela. Dotkniesz mnie, a nie będę miał skrupułów, żeby Ci zrobić krzywdę. Wynoś się z mojej firmy i nigdy więcej nie próbuj się do mnie zbliżyć - rzucił ostrzegawczo i otworzył kobiecie drzwi. 

You're the fear, I don't care
'Cause I've never been so high
Follow me to the dark
Let me take you past our satellites
You can see the world you brought to life, to life

Wysiadł z samochodu tuż przed kamienicą, w której mieszkała Hermiona. Wszedł do środka i udał się na trzecie piętro. Zapukał do drzwi i czekał. Wiedział, że jeśli Hermiona jest w mieszkaniu, otworzy mu nie patrzą nawet przez oczko. Już po kilku sekundach w drzwiach pojawiła się drobna i szczupła szatynka z czekoladowymi oczami. Przeszedł obok niej, nie czekając na zaproszenie. Wszedł do salonu, gdzie panował lekki nieład.
- Dlaczego nie było Cie dzisiaj w pracy? - zapytał spokojnie, kiedy tylko kobieta pojawiła się w pomieszczeniu.
- Skąd wiesz?
- Byłem w redakcji. Odpowiedz.
- Źle się czułam. To nie jest Twoja sprawa, Draco. Nie powinno Cie to interesować.
- Interesuje mnie wszystko co związane z tobą. Kiedy coś jadłaś?
- Draco...
- Odpowiedz - nalegał, patrząc wyczekująco na Hermione.
- Przychodzisz tutaj i... wciąż kontrolujesz - oznajmiła, a w jej oczach pojawiły się łzy, których od kilku dni starała się wyzbyć. Mężczyzna usiadł obok niej na kanapie. 
- Chcę tylko wiedzieć tylko czy wszystko z tobą w porządku - odpowiedział. 
- Draco, rozstaliśmy się. Nie powinieneś się mną interesować. 
- Ale chcę - stwierdził, a na policzkach szatynki zaczęły płynąć łzy. Przytulił ją do siebie, sadzając na swoich kolanach i pozwolił, aby jej łzy moczyły jego białą koszulę. Tulił ją do siebie, głaskając uspokajająco po plecach. Zanurzył twarz w jej cudownych włosach, wdychając ich piękny zapach, który tak uwielbiał. Pozwolił jej zsunąć ze swoich ramion marynarkę i zarzucił jej ramiona na szyję. - Przepraszam jeśli zrobiłem teraz coś, co Cie zraniło - szepnął, mocniej ją przytulając. 
- Draco, ja bez Ciebie nie żyję - wyszlochała, tuląc się do niego mocniej. 
- Ćśś, maleńka. Jestem przy tobie - szatynka obróciła się na jego kolanach, siadając na nim okrakiem. Pocałowała go w usta, patrząc uważnie w jego szare oczy, które pociemniały pod wpływem jej zachowania. Złapał ją w biodrach, pogłębiając pocałunek. Przymknął powieki, kiedy ona również to uczyniła. 
- Pragnę Cie - szepnęła w jego usta, wywołując u niego cichy jęk. 
- Opleć mnie nogami w pasie - nakazał, co szybko wykonała. Podniósł się z kanapy, nie przestając całować jej ust. Ze zdumieniem odkrył, że doskonale zna to mieszkanie, skoro nawet na oślep potrafi trafić do sypialni. 

So love me like you do, lo-lo-love me like you do
Love me like you do, lo-lo-love me like you do
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?

- Dlaczego nigdy nie pozwalasz mi się dotknąć? - zapytała, kiedy leżeli w jej łóżku. Leżała do niego plecami, a on obejmował ją w talii. 
- Przecież mnie dotykasz - zaśmiał się, sugestywnie poruszając przedramieniem, które trzymała w delikatnie głaskała kciukiem. 
- Chodzi mi raczej o klatkę piersiową i plecy. 
- Nie lubię tego. To moja granica. 
- Nie pozwalasz mi nawet Cie tam pocałować. 
- Proszę, nie drąż tego tematu. Nie dzisiaj - poprosił, całując ją delikatnie we włosy. 
- W porządku. Powiesz mi jak będziesz gotowy. 
- To mi się podoba, panno Granger - wymruczał, podnosząc się na łokciu, aby złożyć pocałunek na jej szyi. 
- Nie musisz wracać do firmy?
- I tak bym się nie skupił. Poza tym mam ważną misję do wypełnienia. Muszę nakarmić pewną naprawdę głupią Gryfonkę.
- Wypraszam sobie. Nie jestem głupia - zawołała. - A ty gotujesz?
- Nie sądzę, aby w Twojej lodówce było coś, co nadałoby się na obiad. 
- No dobra. 
- Zamówię coś - stwierdził i sięgnął po telefon leżący w spodniach tuż obok łóżka. Wystukał szybko numer i przyłożył telefon do ucha. - Brendan, potrzebuję jak najszybciej dwie porcje obiadu... Tak, może być... Jeden z pikantnym... Butelka 
Bodegas Artadi - El Pison... Najstarsze, jakie mają... Do mieszkania panny Granger... W porządku, dziękuję - rzucił do telefonu i rozłączył się. Odłożył telefon na szafkę nocną i pochylił się nad Hermioną. Założył kosmyk opadający na jej twarz za ucho. - Mam nadzieje, że ma pani kieliszki do wina.
- Nie zachowuj się jakbyś był tu pierwszy raz. 
- No, tak. Chcesz wziąć prysznic?
- A weźmiesz go ze mną? - zapytała z uwodzicielskim uśmiechem i pocałowała go delikatnie. 

Fading in, fading out
On the edge of paradise
Every inch of your skin is a holy Grail I've got to find
Only you can set my heart on fire, on fire
Yeah, I'll let you set the pace
'Cause I'm not thinking straight
My head spinning around I can't see clear no more
What are you waiting for?

- Przeprowadź się do mnie - rzucił nonszalanckim tonem, kiedy leżeli w wannie w apartamencie Malfoy'a. - I tak spędzasz tu najwięcej czasu. Więcej niż we własnym mieszkaniu. Przynajmniej przez ostatni tydzień.  
- A jeśli Ci się znudzę?
- Och, daj spokój. Rozmawialiśmy o tym. Nie karze Ci przecież sprzedawać swojego mieszkania, tylko proszę, żebyś się do mnie wprowadziła. Będę płacił za Twoje mieszkanie.
- Dasz mi się zastanowić? - poprosiła, patrząc uważnie na Dracona. 
- Skoro tego potrzebujesz - mruknął niechętnie. - Nie sądzisz, że woda jest odrobinę za zimna?
- Może trochę - odpowiedziała. 
- Wychodzimy - oznajmił, podnosząc się i wylewając wodę na podłogę. Pomógł podnieść się Hermionie i otulił ją dużym puchowym ręcznikiem. Pocałował ją w usta wplatając palce w jej zalpecione w koka włosy. Oderwała się od jego ust i zaśmiała się cicho. - Śmiejesz się ze mnie, panno Granger?
- Gdzieżbym śmiała? Tylko to trochę irracjonalne. 
- Co?
- Jeszcze tydzień temu płakałam po odejściu od Ciebie, a dzisiaj proponujesz mi wspólne mieszkanie. Chyba nie jestem gotowa na taki obrót sprawy. Nie wiem o tobie nic, oprócz tego, że jesteś bardzo inteligentny, przystojny i dobry w interesach. Ale to wszystko. Ciągłe tajemnice. Twoja apodyktyczność. To dla mnie zbyt wiele. Nie zrozum mnie źle. Dobrze mi tak jak jest teraz, ale póki Cie nie poznam lepiej nie mogę z tobą zanieszkać - stwierdziła, patrząc przepraszająco na blondyna. Mężczyzna wyszedł z wanny, wytarł się dokładnie i włożył bokserki i szorty, które seksownie zwisały mu z bioder. Pomógł Hermionie wytrzeć jej ciało, poczyn podał jej bieliznę i włożył na nią swój szary T-shirt. 
- Chodź, opowiem Ci wszystko w łóżku - oznajmił i chwycił jej dłoń. Wyszedł z łazienki przylegającej do sypialni. Poprowadził ją do łóżka, na którym oboje usiedli. Siedział po turecku, patrząc uważnie na twarz kobiety. 
- Nie chcę na Ciebie naciskać - stwierdziła. 
- Nie, powinienem Ci powiedzieć. Mam już dwadzieściadwa lata i zbyt długo to ukrywam. Usiądź tak jak ja i najbliżej mnie, proszę - zaskoczona Hermiona wykonała jego prośbę i po chwili stykali się kolanami. - Pewnie nie pamiętasz mojego ojca. - Szatynka potrząsnęła lekko głową, a Draco kontynuował: - Był władczy. Wszystko musiało być po jego myśli. Karał mnie za każde wykroczenie. Kiedy byłem młodszy nie rzucał na mnie zaklęć, ale potem zaczął. Nie lubię jak ktoś mnie dotyka, bo przypomina mi to o bliznach na klatce i plecach. Nie chcę, żeby ktoś to widział, a dotyk wciąż mnie pali. Teraz, będąc starszym nie chcę stracić kontroli nad moim życiem. Wszystko ma... a raczej miało swoje miejsce. Wszystkie uczucia były uporządkowane. Aż do momentu, w którym ty się znowu zjawiłaś. Pokochałem Cię, ale nie chciałem tracić kontroli. Przepraszam - wyszeptał i spuścił wzrok na swoje dłonie. 
- Możesz na mnie spojrzeć? - poprosiła cicho. Podniósł wzrok na czekoladowe tęczówki, w których czaiły się łzy. - Ja ciebie też kocham. I tak bardzo się boję.
- Czego, kochanie?
- Że któregoś dnia zrobię coś i sprawię Ci ból. 
- Dopóki jesteś przy mnie nie krzywdzisz mnie.
- A mój dotyk?
- Nie wiem - przyznał i spojrzał na nią z błyskiem w oczach. Złapał delikatnie jej prawą dłoń i położył ją mniej więcej w miejscu, gdzie znajdowało się jego serce. W jego oczach dostrzegła strach a pod palcami poczuła jak jego skórę przechodzi dreszcz. 

Love me like you do, lo-lo-love me like you do
Love me like you do, lo-lo-love me like you do
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?

(Cztery lata później)
Z zaciekawieniem patrzył na swoją prześliczną żonę, trzymającą ich dwuletniego syna w ramionach. Nauczył się panować nad swoją chęcią kontroli. Teraz miał swoją rodzinę. Syna, który darzył go bezgraniczną miłością, podobnie jak jego matka. Ze wzajemnością zresztą. Miał swoje szczęście, które pomogło mu pokonać przeszłość. 


₪₪₪
Tekst pochyłą czcionką to tekst piosenki Ellie Goulding ,,Love Me Like You Do".

Oto przybywam w kolejną miniaturką. Tym razem z okazji Walentynek. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Jest ona trochę inspirowana serią ,,Pięćdziesiąt odcieni" E L James. 
Przepraszam za wszelkie błędy. 

Pozdrawiam,
Alex_x.