sobota, 24 stycznia 2015

Miniaturka 13

Ta miniaturka jest nieco inna od poprzednich. Nie jest związana z Harrym Potterem. Z dedykacją dla Malinki i Piernika.

 ~~○○~~

Z zaciekawieniem wpatruję się w Percy'ego. Przez ostatnie pół roku zdążył się zmienić. Urósł, wyprzystojniał, choć nie twierdzę, że wcześniej nie był przystojny. Jego twarz, niegdyś zawsze rozbawiona teraz spoważniała. Widzieliśmy się w święta. Oboje jesteśmy zbyt pochłonięci zajęciami na uczelniach, więc nie mamy czasu dla siebie. On studiuje na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego, ja na Harvardzie w Cambrigde. Po semestrze jesteśmy dość zmęczeni, żeby zamknąć się tylko w domu i przespać połowę wolnego czasu. Kiedy już oboje mamy czas się spotkać coś musi nam przeszkodzić. Teraz Percy idzie ulicą, jest jakiś dziwnie zamyślony i zdaje się mnie nie zauważać. Potrąca małą dziewczynkę, pomaga jej wstać i zdaje się przeprasza ją. Podchodzę w jego stronę i kiedy łapę go za rękę, patrzy na mnie z lekkim uśmiechem. Przytulam się do niego, a on obejmuje mnie delikatnie. Stoimy tak przez dłuższą chwilę, by po chwili oderwać się od siebie. Całuje mnie lekko i uśmiecha się szerzej. 
 - Stęskniłem się za Tobą - szepcze i z powrotem przytula. 
 - Percy, co się dzieje? - pytam. 
 - Nic, a co ma się dziać? Wszystko jest jak najlepiej. Dawno Cię nie widziałem, ojciec mnie olewa i chyba oblałem semestr. 
 - Jak mogłeś oblać semestr? Jesteś synem Posejdona, oceany to część Ciebie. 
 - Mamy nowego wykładowcę na wydziale. Uczy biologii morskiej i za każdym razem kiedy coś powiem śmieje się, że nic nie wiem i nie powinien uczyć się na Uniwersytecie tylko w przedszkolu. Możemy iść do jakiejś kawiarenki? - pyta, na co kiwam głową. Idziemy do najbliższej kawiarni i zamawiamy po herbacie. Siadamy przy stoliku najbliżej okna. 
 - To już pewne?
 - Nie, dziekan umówił się ze mną pod koniec wakacji. Pewnie po to, żeby mnie wylać. 
 - A ma do tego powody? 
 - Ja sam nie wiem. Wszystkie egzaminy wydawały mi się banalne, znaczy na tyle ile pozwala mi dysleksja. Zresztą to nie ważne. Lepiej mów co u Ciebie. Jak egzaminy? 
 - W porządku. Egzaminy jak egzaminy. Ale strasznie za Tobą tęskniłam.
 - Pamiętasz jak kiedyś obiecałem Ci kolejną niezapomnianą randkę? 
 - Oczywiście.
 - Więc, jeśli pozwolisz, to zabiorę Cię dzisiaj na taką randkę. 
 - Gdzie? 
 - Chociaż raz daj mi coś zaplanować - śmieje się i całuje mnie w rękę. 
Idziemy razem przez Piątą Aleję i stajemy przy wejściu do jego mieszkania. Wchodzimy na piętro i dopiero wtedy Percy zaczyna szukać kluczy. Kiedy już je znajduję, otwiera drzwi i przepuszcza mnie przodem. Mieszkanie Percy'ego ma dwie sypialnie, salon, łazienkę i kuchnię. Dostał je od ojca na 18. urodziny. Za każdym razem, kiedy się widujemy spędzamy tu czas. 
 - Chcesz coś do picia? - pyta, a ja kiwam głową i siadam na kanapie w salonie. 
 - To powiesz mi, gdzie chcesz mnie zabrać? 
 - Annabeth, tę randkę chce sam zaplanować, więc dowiesz się w dopiero wieczorem. Tylko ubierz coś eleganckiego i wygodnego. 
 - Mam się bać? 
 - Dzisiaj nie planuję żadnych przykrych niespodzianek.
 - To dobrze. 
Spędzamy razem prawie cały dzień, a przed siedemnastą wracam do siebie, żeby przygotować się. Nigdy nie wiem co zaplanuje Percy, ale w większości wypadków ma niezłe pomysły. Z szafy wygrzebuję beżową koszulę i czarną spódnicę nieco dłuższą niż do połowy uda. Wkładam koszulę w spódnicę, zakładam baletki pod kolor koszuli. Maluję rzęsy i oceniam cały efekt w lustrze. Percy podjeżdża pod mój dom samochodem swojej mamy, więc schodzę, mówią wcześniej tacie o swoim wyjściu.Wsiadam na miejsce pasażera i całuje delikatnie Percy'ego w policzek. 
 - Ładnie wyglądasz - mówi, a ja uśmiecham się z wdzięcznością. 
 - Gdzie jedziemy? - pytam. Percy ubrany jest w eleganckie czarne spodnie od garnituru i koszulę w kolorze morza. 
 - Tam, gdzie już na randce byliśmy - odpowiada i uśmiecha się. Jedziemy dobre dwie godziny, po czym Percy zawiązuje mi na oczach czarną opaskę. Podjeżdża jeszcze kilka metrów i pomaga mi wysiąść z samochodu. Prowadzi mnie w nieznane mi miejsce przez dobre dziesięć minut. Staje i zdejmuje mi opaskę. Chwilę zajmuje mi, żeby przyzwyczaić oczy do jasności. Patrzę zaskoczona na Percy'ego, a on tylko przytula mnie od tyłu. Stoimy na Wzgórzu Herosów razem ze wszystkimi obozowiczami. 

(Zmiana narracji na trzecioosobową)

Patrzy zaskoczona na swojego chłopaka i odwraca się w jego stronę. Całuje go w usta. Każdy obecny na Wzgórzu jest ubrany w eleganckie stroje. Z tłumu wychodzi Piper, Hazel, Jason, Frank, a na końcu Leo. Całą piątką stają przed Percym i Annabeth. Każdy z nich przytula parę. 
 - Długo Was nie było - śmieje się Leo. 
 - Studia pochłaniają zbyt dużo czasu - odpowiada Percy.
 - To ostatni rok, nie? 
 - I dobrze, dłużej bym nie wytrzymał. 
 - Koniec pogaduszek. Pora na imprezkę - oznajmia Piper i ciągnie za sobą Annabeth i Percy'ego. Na plaży rozłożono stoły. Każdy zajmuje swoje miejsce i na stołach pojawia się różnorodne jedzenie. Każdy rozmawia z każdym, a Annabeth czuje się jak dawniej. 
 - To jak Wam idzie na studiach? - pyta Hazel, na co Percy nieco pochmurnieje. 
 - Całkiem nieźle - odpowiada Annabeth. Każdy z wyczekiwaniem patrzył na Percy'ego.  - A Wam jak idzie? - zapytała, chcąc zmienić temat. 
 - Jason ma problemy na uczelni - odpowiedziała Piper, wiedząc, że jej chłopak nigdy się przyzna. Grace spojrzał na nią urażony. 
  - Nie jestem jedyny - zaśmiał się Percy. Syn Zeusa posłał mu zdziwione spojrzenie. - Nowy wykładkwca się na mnie nieźle uwziął. Najgorsze, że jestem synem Posejdona i nie znam się na morzach. 
 - Mam to samo - stwierdził Jason. Obok nich pojawił się Chejron, jak zawsze uśmiechając się na widok herosów. Rozmawiał z nimi o nauce i życiu poza uczelnią. Kiedy zbliżała się 19, Percy i Jason odeszli na krótki spacer, aby zamienić kilka słów. Wracając, zahaczyli o kuchnię. Usiedli z powrotem do stołu, kiedy na stołach pojawił się popcorn. Wszyscy obrócili się w stronę dużego ekranu, ustawionego na plaży. Percy obejmował Annabeth w pasie, podobnie jak Jason Piper. Po kilku chwilach zjawił się Leo, trzymając dłoń Kalipso w ciasnym uścisku. Valdez uśmiechnął się do Percy'ego i Jasona. Wojna z Gają zmieniła wszystko i każdy zdawał sobie z tego sprawę. Leo chyba zmienił się najbardziej ze wszystkich. Spoważniał, choć wciąż miał swoje specyficzne poczucie humoru. Percy wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Jasonem i Frankiem. Chejron puścił najlepszy film romantyczny tego roku. Dzieciaki Aresa jęknęła z żalem. Domek Afrodyty uśmiechnął się do centaura. Annabeth wtuliła się w Percy'ego. Czuła się wspaniale, będąc znowu w swoim drugim domu. Obok nich zjawił się Nico. Przybił piątkę z chłopakami i uśmiechnął się do dziewczyn. Zmienił się przez ostatnie miesiące. W tym roku zaczynał studia na medycynie. Will z domku Apollina dosiadł się do ich stolika w połowie filmu razem z Groverem.
Po filmie usiedli na kocach na plaży. Patrzyli na rozgwieżdzone niebo. Dzięki Jasonowi żadna chmura nie przysłaniała im widoków. 
 - Dobrze znów tu wrócić - odezwał się Percy. 
 - Starzejesz się, Jackso - zaśmiał się Leo. 
 - Zobaczymy jak będziesz w moim wieku. 
 - Stary, jesteś od niego tylko o rok starszy - zauważył Frank. 
 - Tak czy siak to Annabeth jest tu najstarsza. 
 - No wiesz - oburzyła się i uderzyła go łokciem w żebra. 
 - Żartowałem tylko, a ty niewiadomo co o mnie myślisz. 
Siedzieli, patrząc w gwiazdy przez kilkanaście minut. W końcu Percy wyciągnął z kieszeni marynarki czerwone pudełeczko i podał je Annabeth. 
 - Percy, jeśli to twój sposób na oświadczyny, to bardzo oryginalny - stwierdziła Piper. Jason, który był w trakcie robienia tego samego co Percy, cofnął rękę i klęknął przed McLean. - To co zrobił Percy było lepsze - oznajmiła, na co Grace z niedowierzaniem pokręcił głową. 
 - Wyjdziesz za mnie? - zapytał, na co dziewczyna pokiwała głową i rzuciła się na jego szyję, przewracając się razem z nim na piasek. Pocałował ją w usta i przytyliał mocno. Annabeth wpatrywała się w pudełko otwarte rzez Percy'ego. W środku leżał śliczny pierścionek z białego złota z maleńkim diamencikiem. Percy patrzył na swoją dziewczynę ze strachem. Nie był pewny czy przypadkiem się nie wygłupił. Dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę i wpiła się w jego usta. Odpowiedział na jej pocałunek niemal natychmiast. 
- To znaczy tak? - zapytał z nadzieją. 
 - To znaczy tak - potwierdziła, uśmiechając się do niego szeroko. 

                                       ******

Patrzył na swoją żonę ze zdumieniem. Byli małżeństwem od dziesięciu lat, wychowali dwójkę dzieci, cały czas walczyli z każdą przeciwnością jaką przyszykowały dla nich Fata. Teraz ta sama kobieta, która nigdy nie lubiła niespodzianek i wszystko było z nią jasne przyszykowała dla niego taką niespodziankę. 18 sierpnia. Właśnie obchodził swoje 34. urodziny i stał w wielkiej sali balowej. Dookoła niego byli sami przyjaciele. Jego żona stała przed nim z ich półroczną córeczką, Bianką na rękach. Piper i Jason stali nieopodal ze swoją ośmioletnią córeczką, Phoebe. Tuż obok nich stała Hazel z Frankiem i pięcioletnim Sammym. Leo, stojący z Kalipso i siedmioletną Esperanzą machał do nich z uśmiechem. Z tłmu wybiegł dziewięcioletni Tomy i rzucił się w ramiona Percy'ego. Jego życie było idealne. Nawet jeśli mieli problemy, zawsze je rozwiązywali. Życie całej siódemki było cudowne i każdy dziękował Bogom za to, że mogli się kiedyś poznać. Nawet Annabeth musiała przyznać, że gdyby nie Hera, jej życie mogłoby być inne, ale napewno nie tak ciekawe, jak do tej pory. 

                               &&&&&

Dawno nic nie piblikowałam, a tę miniaturkę zaczęłam już dawno i postanowiłam ją skończyć. Mam nadzieję, że wam się choć trochę spodoba. 
Pozdrawiam,
Alex_x. 
PS Na Dramione La vie est belle pojawił się kolejny rozdział, więc zapraszam.