sobota, 26 października 2013

Rozdział 22.

-Ej...Za co?-zdziwił się chłopak , trzymając za bolący policzek.
-U Snape'a wczoraj byłeś?-zapytała Hermiona.
-No, tak. Po eliksir, już Ci mówiłem.
-A nie byłeś wczoraj w Wieży Gryffindoru?
-A po co miałbym tam niby być? Nie mam jeszcze kłopotów z pamięcią i wiem, gdzie jest gabinet Snape'a.
-Oczywiście, Snape to jest Twoje najwygodniejsze wytłumaczenie, bo wiesz, że potwierdzi Twoją wersję.
-Jeden moment. Jeśli nie byłem u Snape'a, to gdzie?
-Może u Hermiony w łóżku?-zasugerowała Gryfonka, a Malfoy parsknął śmiechem. Dziewczyna popatrzyła na niego morderczym wzrokiem i uspokoił się szybko.
-Sądzisz, że ja mógłbym Cie zdradzać z Twoją kuzynką? Błagam, ja jej nawet nie lubię. Poza tym skoro mi nie ufasz, powiem Ci całą prawdę. Ale nie tutaj. Chociaż znając Ciebie zrobisz mi pretensje o to, że Ci od razu nie powiedziałem.
-Czemu robisz ze mnie jędze?
-Bo zawsze masz do mnie pretensje.
-Jeśli tak, to po ze mną jesteś?
-Bo Cie kocham. Ale mam już dość tych ciągłych pretensji, które do mnie masz. Może czasem nie mówię Ci wszystkiego, ale robię to dla Twojego dobra. Nie chcę, żeby coś Ci się stało,  kiedy będziesz zamieszana w jakąś sprawę, o której nie powinnaś wiedzieć za dużo. Boję się o Ciebie, jak o nikogo innego. Nie chcę Cie stracić przez swoją głupotę. 
-Przepraszam-szepnęła po krótkiej chwili ciszy, jaka między nimi panowała po słowach chłopaka. Podszedł do niej jeszcze bliżej i złapał twarz w dłonie.
-Kochanie, nie przepraszaj mnie, tylko zaufaj. Nie chcę Cie skrzywdzić i nigdy tego nie zrobię, tylko spróbuj mnie nie oskarżać.
-Ja się po prostu boję, że ty mnie zostawisz dla Hermiony, bo Ci się znudzę. W końcu ona jest ode mnie ładniejsza.
-A ja nie nazywam się Draco Malfoy-zaśmiał się  i pocałował dziewczynę w usta.-Poza tym, ja wolę szatynki-stwierdził między pocałunkami.-O czekoladowych oczach... o imieniu Hermiona... i nazwisku Granger... musi być jeszcze Gryfonką... i stać teraz na przeciwko mnie i mnie całować. Kotek, chce Ci coś pokazać.
-Co?
-Zobaczysz wieczorem, ale musisz przyjść do mojego dormitorium-stwierdził, uśmiechając się do niej zniewalająco. Hermiona zaśmiała się lekko i pocałowała chłopaka.  Po chwili oderwali się od siebie i usiedli na jednej z ławek pod dębem. Blondyn cały czas starał się zabawić swoją dziewczynę, co skutecznie mu się udawało, zważając, iż Granger od razu poprawił się humor.

***
(Perspektywa Hermiony Potter)
Idąc po błoniach zauważyłam ich razem. Ona nigdy nie potrafiłaby się chyba w stu procentach zezłościć i uwierzyć komuś innemu. Jednak nie jest tak naiwna jak wszyscy mówią. Jaka ona jest żałosna. On i tak nigdy nie będzie taki jaki, będzie chciała. Będzie taki jak ojciec. Już niedługo. Sam wykona to zadanie. A ona będzie martwa. Nie będzie miał wyboru, kiedy zagrożą jego ukochaną. Jakie to denne. Jak z taniego romansu. Liżą się na każdym kroku i powtarzają jak to bardzo się kochają. To takie słodkie, aż mdli. 

***
(Perspektywa trzecioosobowa)
W czasie, kiedy prefekci siedzieli na błoniach, Harry i Blaise urządzali "debatę". Gryfon i Ślizgon leżeli na łóżku Zabiniego, co jakiś uderzając w siebie poduszkami. Cała ich rozmowa schodziła na jeden temat. I wcale nie był nim Voldemort, tylko dziewczyny. Co raz częściej brunet zaczynaj tylko takie rozmowy i o innych wolał nie gadać.
-Stary, ja mam dziewczynę-zauważył Potter, kiedy Blaise znów zaczął temat związków.
-Ale ty i Pansy to tak na poważnie? Ja sądziłem, że ty i ona to tylko na chwilę.
-Blaise, zastanów się. Gdybym tak to traktował, to chyba bym z tym skończył, nie? Czasem się zastanawiam czy wiesz jak używać mózgu.
-To ja go w ogóle mam? Dzięki, stary. Myślałem, że jesteśmy pod tym względem do siebie podobni. Nie, ja tak z tym Twoim związkiem to żartowałem. Wiesz, mi się to wydaje, nie zrozum mnie źle, ale Twoja siostra chyba coś szykuje. I to niezbyt fajnego.
-Co masz na myśli?
-Ostatnio podsłuchałem rozmowę Flinta z Nottem i Flint chwalił mu się, że Potter kazała mu podać Pansy eliksir zapomnienia i upozorować, że z nią spał.
-Po co moja siostra miałaby to robić? Z resztą mówiłeś, że Flint jest Śmierciożercą. Może to właśnie tak miało być?
-Posłuchaj, to by się składało w całość. Zdrada w Zakonie, jej zachowanie. To się układa w całość. Mówiłeś nawet, że Lupin był świadkiem jej jakiejś dziwnej rozmowy, tak?
-Dobra, załóżmy, że masz rację. Tylko jaki byłby w tym sens, jeśli powiedzmy, że niby Pansy przespała się z Flintem?
-Nie miałbyś do niej żalu?
-Ufam jej. Nie chcę jej tak łatwo stracić.
-Miałbyś żal czy nie?
-Może i bym miał, ale nie zostawiłbym jej.
-Nie chodzi nawet o to. Bo jeśli kilka razy by to się powtórzyło, odpuściłbyś, nie?
-Pewnie tak.
-Załamałbyś się i nie ma co dyskutować. W tedy szansa, że wygrasz jest znikoma. A kto by wygrał? Pewnie, że Voldemort. Trzeba jej pilnować. Co za tym idzie nie może też być w swoim dormitorium.
-Więc, mądralo, powiedz jak mam to zrobić.
-Więc, debilu, ja już to załatwiłem. Pansy dostanie osobne dormitorium od samego Dumbledore'a. Sytuacja zagraża Zakonowi, nie?
-Nie jesteś taki głupi.
-Ej, no dzięki.W sumie to lepiej mądremu udawać głupiego niż na odwrót.

***

Po kolacji, na której Hermiona siedziała obok Dracona, dziewczyna weszła do jego dormitorium. Miała na sobie miętową sukienkę i czarne baleriny. Chłopak siedział na kanapie w czarnej koszuli z krótkim rękawem i dżinsach. Podeszła do niego i stając na przeciwko pocałowała. Posadził ją sobie na kolanach i dalej całował. 
-Miałeś mi coś pokazać-przypomniała Gryfonka, odrywając się od blondyna. 
-Miałem, ale mogę to zrobić w każdej chwili, a teraz to wole Cie całować. 
-Nic z tego-powiedziała, kiedy Malfoy znów chciał ją pocałować. 
-Sadystka. 
-Jak mi to coś pokażesz to pomyślę. 
-Dobra, chodź-oboje ruszyli do drzwi. Wyszli z Pokoju Wspólnego, a Draco poprowadził ją na szóste piętro, do północnego skrzydła. Kiedy znaleźli się przed jedną z komnat, przepuścił ją w drzwiach i widząc jej pytające spojrzenie skinął lekko głową. Weszli do środka i ku ich oczom ukazała się zwykła sala, która mogłaby służyć za dormitorium.-To komnata życia i losu. W niej można się dowiedzieć swojej przyszłości i zobaczyć, jak powinna wyglądać przeszłość-wyjaśnił.-Nie chcę, żebyś źle mnie zrozumiała. Ja po prostu chciałem Ci to tylko pokazać. Zrobisz co będziesz chciała. 
-Możemy zobaczyć jak powinna wyglądać nasza przeszłość, a potem co się wydarzy?-zapytała, patrząc na niego uważnie. 
-Jeśli tego chcesz. 
-A obiecasz mi coś? 
-Wszystko co będziesz chciała. 
-Obiecaj mi, że mnie nigdy nie zostawisz.
-Obiecuję. Chodź-podeszli do jednych z drzwi, które znajdowały się w pomieszczeniu i weszli do środka. Przez pierwsze sekundy widzieli tylko ciemność, a potem zobaczyli siebie stojących na błoniach, mających zaledwie po czternaście lat. 
Hermiona siedziała pod dębem, który rzucał cień na całą jej twarz. Miała na sobie rurki i koszulę. Po chwili podszedł do niej Draco i usiadł obok. Uśmiechnął się do niej uroczo i pocałował delikatnie.
-Tęskniłem-wyznał, odrywając się lekko. 
-Ja jeszcze bardziej.
-Zastanawiam się, jak ja wytrzymałem te wakacje bez Ciebie. 
Piąta klasa:
Kolejne spotkanie Gwardii Dumbledore'a. Draco stał obok Harry'ego i Blaise'a rozmawiając z nimi. Hermiona śmiała się razem z Pansy. Po chwili chłopcy podeszli do nich  i Draco przytulił Granger. 
-Więc to tak miało wyglądać?-zdziwiła się Gryfonka, wtulając się w blondyna. 
-Widocznie tak. Chyba oboje byliśmy zbyt ślepi, żeby zauważyć, że Harry i Blaise nie powinni nas dzielić. Chcesz  zobaczyć przyszłość?
-Chyba nie chce w niej  mieszać. Jeśli mamy być razem to będziemy, nie? 
-Masz rację-stwierdził i pocałował ją. Kiedy wrócili do dormitorium, zasnęli w łóżku Ślizgona. 

~~○○~~
Dzisiaj trochę skromniej, bo jakoś nie mam weny. Obiecuję, że następny dodam wcześniej. 

Alex_x

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 21.


Maj nadszedł zaskakująco szybko. Pogoda była jeszcze bardziej słoneczna niż kiedykolwiek.Wszyscy uczniowi swój wolny czas spędzali na błoniach, albo w Hogsmead. Hermiona i Pansy od styczniowej sytuacji omijały tego miejsca jak ognia. Harry i Draco coraz więcej czasu poświęcali Quidditchowi, co denerwowało dziewczyny. Granger starała się rozumieć swojego chłopaka, ale z marnym skutkiem. Nie robiła mu awantur, bo wiedziała, że to nie ma sensu. Tego dnia jednak byli umówieni, jednak blondyn nie raczył się zjawić na błoniach, tylko wysłał Blaise'a, żeby oświadczył jej, że go nie będzie, bo ma trening. Kiedy weszła do swojego dormitorium, rzuciła się na łóżko i schowała twarz w poduszce. Była dziewiętnasta, gdy zasnęła.
Stała w korytarzu Malfoy Manor. Naprzeciwko niej Draco i jego ojciec. Mierzyli w siebie różdżkami. Ona patrzyła w oczy swojego chłopaka, które tym razem niczego nie wyrażały. Mierzył w ojca, myśląc nad czymś intensywnie. Po dłuższej chwili ojciec chłopaka uśmiechnął się ironicznie do syna.
-I ty miałeś być ojciec?-zakpił.-Ty, który nawet prostego zaklęcia nie może wymówić? 
-Nie warz się nigdy więcej mówić o moim dziecku-warknął Ślizgon.-Zabiłeś je i teraz masz jeszcze czelność mówić mi jakim byłbym ojcem? Wiesz, na pewno byłbym lepszym niż ty. Dałbym mu wszystko, czego tylko by potrzebował. Nie tylko pieniądze i ciągłe naciski, żeby był taki jak ja. 
-Co ty możesz wiedzieć o uczuciach? Żadnej Malfoy nigdy ich nie miał. I ty też nie masz. 
-Może i kiedy tu mieszkałem, nie miałem, ale miałem kogoś kto potrafił mnie nauczyć kochać. 
-Nie ma miłości. Jest tylko władza i potęga. Nic innego się nie liczy. 
-Zapomniałeś o ustawionym małżeństwie i dziedzicu, którego się nie kocha, bo on tego nie potrzebuje. 
-Sądzisz, że ta szlama mogła Cie czegoś nauczyć?
-Nigdy nie nazywaj mojej żony szlamą-warknął.
-Avada Kedavra-zielone światło ugodziło młodego Malfoy'a. 
-Nie!-obudziła się gwałtownie, a po jej policzkach płynęły łzy. Coraz częściej takie sny, wydawały się jej realistyczne. Odwróciła głowę na bok i ujrzała Dracona, klęczącego obok jej łóżka. Głaskał ją delikatnie po policzku. Uśmiechnął się blado.
-Jestem już, kochanie-szepnął, a dziewczyna wtuliła się w niego, kiedy tylko usiadł obok niej.-Cichutko. Przepraszam.
-Obiecaj, że poświęcisz mi trochę więcej czasu.
-Jutro gram ostatni mecz i jestem cały Twój.
-Mam nadzieję, że wygrasz.
-Ale gram z Gryfonami.
-Dlatego musisz dać z siebie wszystko, bo inaczej się obrażę, że zmarnowałeś czas-zaśmiała się,a on uśmiechnął się szeroko.
-Na prawdę jesteś moja?
-Tylko Twoja-pocałował ją w usta i przytulił jeszcze mocniej. Po chwili dziewczyna wstała i ruszyła do łazienki, zabierając wcześniej piżamę. Blondyn również poszedł do swojego dormitorium, jednak wrócił po pięciu minutach. Hermiona leżała w łóżku i uśmiechała się do niego. Położył się obok niej , a ona wtuliła w niego. -Kocham Cię-szepnęła.
-Ja Ciebie mocniej.
-Zmieniłeś się, Draco.
-Niby czemu?
-Bo dwa lata temu nie powiedziałbyś mi, że mnie kochasz.
-Powiedziałbym. Idź spać. Jutro musisz być wyspana, żeby mi dopingować-stwierdził, wywołując u Gryfonki szeroki uśmiech. Szatynka zasnęła dużo wcześniej niż chłopak. On wpatrywał się w nią, rozmyślając. Od tygodnia, czyli dokładnie od dnia, w którym otrzymał list od ojca, bał się chwili, kiedy będzie musiał stanąć z przeznaczeniem oko w oko. Bał się chwili, w której może podjąć złą decyzję. Dochodziła północ, a on nie potrafił zasnąć. Szybko przebrał się w dres i wyszedł z Pokoju Wspólnego, sprawdzając wcześniej, czy Hermiona śpi. Skierował się do gabinetu Snape'a. Wiedział, że może z nim pogadać, nawet o tak późnej porze, jak ta. Zapukał do drzwi i wszedł, kiedy usłyszał pozwolenie.
-Co tu robisz?-zapytał nauczyciel.
-Chciałem pogadać-odpowiedział chłopak siadając naprzeciwko niego za biurkiem.
-Powinieneś spać.
-Nie potrafię zasnąć. Pomóż mi.
-W czym, Draco? Sądziłem, że ty już wiesz jaką chcesz podjąć decyzję.
-Ja też tak sądziłem. Ale kiedy patrzę na Hermionę, boję się, że jeśli odmówię ojcu, on jej coś zrobi.
-Zastanów się, co jest dla niej najlepsze. To, że jesteś z nią, czy to, że jesteś dalej i nie wiesz co u niej, czy na pewno będzie bezpieczna?
-A jeśli on będzie chciał zemsty? Przecież już i tak jestem zdrajcą. Znasz mojego ojca.
-Nigdy nie zrobiłeś czegoś, co mogło się skończyć albo źle, albo dobrze?
-Ale to nie to samo. Tu chodzi to grubszą sprawę.
-Zawsze chodziło o jakąś grubszą sprawę. Miałeś tego świadomość idąc do Malfoy Manor po Granger i Parkinson. Wiedziałeś, że jeśli wybierzesz stronę Czarnego Pana, ona Cie zostawi bez względu na to, czy Cie kocha.
-Podjąłeś kiedyś decyzję, która mogła jakoś wpłynąć na to, kim teraz jesteś?
-Teraz jestem przede wszystkim ojcem, Draco. Kiedyś musiałem wybrać między nim, a rodziną. Jak sądzisz, co wybrałem?
-Rodzinę?
-Nie. Voldemorta, a on zabił moją żonę.
-Nigdy nie mówiłeś, że miałeś żonę.
-Miałem, a teraz płacę za głupotę. Nie popełnij tego błędu, Draco. Za parę lat będziesz szczęśliwym ojcem i mężem. Tylko nie pozwól ojcu i Riddle'owi sterować Twoim życiem. Nie warto jest niszczyć to co zbudowałeś z Granger.
-Co się stanie z Twoją córką, kiedy zabraknie Dumbledore'a, a Riddle zacznie panoszyć się po świecie?
-Nigdy się nie zastanawiałem, ale Zakon zapewni jej bezpieczeństwo. Draco, zostało Ci już niewiele czasu. Voldemort chce, żebyś wykonał to zadanie jak najszybciej, w innym wypadku zrobi to ktoś inny.
-Ale ja nie zabije Dumbledore'a. Nie potrafię. Może wcześniej, ale nie teraz. Powiedziałeś, żebym wybrał Hermionę, ale jeśli ja nie będę w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa, jeśli zawiodę ją i innych?
-Kochasz ją?
-Najmocniej.
-A pamiętasz, co kiedyś powiedziała Ci matka?
-Że miłość jest w stanie nawet przenieść góry, jeśli jest tą najszerszą, prosto z serca i zwycięży wszystko i wszystkich, że nie wymyślona na nią zaklęcia, czy eliksiry i nigdy się to nikomu nie uda.
-Dlaczego Ci to powiedziała? Pomyśl.
-Powiedziała mi to, żebym nie popełnił błędu. Mówiła też, że jeśli kogoś pokocham, to żebym nigdy nie odchodził od tej osoby i był blisko, nawet jako przyjaciel, bo nie zawsze mogę być jako druga połówka.
-Ale jesteś jako druga połówka. Wasza miłość już jedną przeszkodę ominęła. Nie sądzisz, że pora, żeby pokonywała kolejne, żeby była waszą siłą?
-Jesteś dla mnie jak ojciec. Może nie żebym od coś  z miłością do Ciebie, ale zawdzięczam Ci dużo więcej niż rodzonemu ojcu.
-Zawsze możesz na mnie liczyć.
-Powiesz mi kto ma wykonać za mnie zadanie? Wiem, że to wiesz.
-Hermiona Potter i pilnuj Granger, bo ona będzie chciała ją zabić. Bo tylko tak Voldemort może wygrać. Wiesz, że dla Pottera ważniejsza jest Granger niż jego siostra. Idź już do siebie, bo jak Cie ktoś złapie, to osobiście przypilnuje, żebyś czyścił sowiarnię-oznajmił Snape wywołując na twarzy Dracona lekki uśmiech. Chłopak pożegnał się z mężczyzną i wrócił szybko do dormitorium Hermiony. Ona jest słodka nawet jak śpi, a może szczególnie kiedy śpi?-pomyślał i położył się obok niej. Przytulił się do jej boku i zasnął po chwili. Rano obudziło go lekkie szturchnięcie w żebra. Przetarł zaspane oczy i spojrzał na Hermionę, która uśmiechała się do niego słodko.
-Daj spać, kobieto-mruknął zakładając na głowę poduszkę.
-Teraz spać, a w nocy to miałeś siłę, żeby chodzić po zamku?
-Skąd wiesz, że gdzieś byłem, skoro spałaś?
-Bo wstałam na chwilę i Ciebie nie było.
-Dobra, byłem u Snape'a po eliksir nasenny. Nie mogłem zasnąć, bo się stresuję dzisiejszym meczem.
-Powiedzmy, że Ci wierzę. Ubieraj się, bo za dziesięć minut powinieneś być w szatni-chłopak zerwał się na równe nogi i pobiegł do swojego pokoju. W ciągu dwóch minut wykonał poranną toaletę i przebrał się w strój do Quidditcha. Razem z Hermioną, która czekała na niego już przebrana w Pokoju Wspólnym zeszli na boisko. Gryfonka weszła na trybuny, wcześniej całując Malfoy'a w usta, a on sam wszedł do szatni. Po pięciu minutach zaczął się mecz. Ślizgoni i Gryfoni z zapartym tchem oglądali całą grę. Draco co jakiś czas spoglądał w stronę trybun, gdzie siedziała Hermiona i Pansy. W ostatnim momencie, kiedy on i Harry zaczęli gonić za zniczem, do dziewczyn podeszła Potter i coś szepnęła do Granger, która momentalnie pobladła, a jej oczy zaczęły ciskać błyskawicami. Nie zauważył jak Harry dogania znicza i łapie go. Otrząsnął się, słysząc głos Luny, która komentowała mecz.
-Harry Potter złapał znicza. Gryffindor wygrywa dzisiejszy mecz i puchar Quidditcha-oznajmiła, a zwycięzki dom, zaczął bić bravo. Wszyscy zawodnicy zlecieli do szatni, a Malfoy przebrał się szybko i wybiegł na błonia, gdzie czekała już na niego Hermiona. Widząc go podeszła bliżej i na przywitanie strzeliła w twarz.

***
Dzisiaj trochę krócej, bo nie mam siły napisać tego rozdziału. Byłam na tyle głupia, żeby sądzić, że urodziny mojego kuzyna skończą się wcześnie, a dopiero godzinę temu wróciłam do domu. Zero pomysłu na notkę, zero początku. Zaczyna mi świtać pomysł na kolejne opowiadanie Dramione, więc być może założę kolejnego bloga, kiedy będę zbliżać się do końca tego. 
Na kolejny rozdział musicie poczekać do 27.10.2013 r. 

Pozdrawiam,
Alex_x. 

wtorek, 15 października 2013

Miniaturka 8.

Przez muzykę do miłości.

Hermiona Granger po skończeniu szkoły stała się sławną piosenkarką w świecie czarodziei, a jak i mugoli. Kochała to co robiła. W ciągu dwóch lat zmieniła się. Niegdyś kasztanowe włosy, przypominające siano, stały się pięknymi blond, falowanymi włosami, przyciętymi trochę przed łopatkę. Grzywka układała się na prawy bok. Nie była długa, bo ścięła ją na długość połowy włosów. Draco Malfoy  również się zmienił. Choć pod względem fizycznym zmieniła się tylko fryzura, jego zachowanie było nie do poznania. Był miły, nie oceniał ludzi po statusie krwi. Prowadził swoje studio nagrań, z którym Hermiona miała podpisany kontrakt. Stosunki między nimi były inne niż za czasów szkolnych. Dogadywali się. Ona dodawała sławy jego studiu, on promował jej kolejne albumy. Kiedy Hermiona stała się sławna, jej dawni przyjaciele, bo inaczej nie można było powiedzieć o osobach, które odcięły się od niej, kiedy zaczynała swoją karierę, zaczęli się nią nagle interesować. Tego dnia Hermiona nagrywała kolejny kawałek do jej albumu. Poprzedni zyskał rekordową liczbę słuchaczy, więc Draco i jej menadżerka, Emily Smith zaczęli myśleć nad dodatkiem do płyty.
-Stay with me, don't let me go
'Cause I can't be without you
Stay with me and hold me close
Because I've built my world around you
And I don't wanna know what it's like without you
Stay with me, stay, stay yeah yeah
Don't leave
So I stay waiting in the dark*-zakończyła Hermiona,  a Draco kiwnął do niej głową, żeby weszła do nich.
-Świetnie-pochwalił.
-Kończmy już na dzisiaj-poprosiła Emily.
-Dobry pomysł-zgodziła się Granger.
-Mogłabyś na moment zostać?-zapytał Malfoy szatynkę, kiedy wszyscy już wychodzili.
-Poczekam  w samochodzie-oznajmiła Smith.
-Nie, ja się przejdę-stwierdziła była Gryfonka i usiała na jednym z foteli.
-Może zjadłabyś dzisiaj ze mną kolację?-zaproponował, gdy zostali sami.
-Pewnie-odpowiedziała.-Gdzie?
-U mnie, o osiemnastej.
-Dalej mieszkasz w Malfoy Manor?
-Dalej. Wiesz jak się tam dostać? Nie ma już zabezpieczeń-Hermiona uśmiechnęła się do niego.-Dawno nie widziałem Twojego prawdziwego uśmiechu.
-To obiecuję, że go dzisiaj zabiorę.
-Na to liczę.
-Będę już lecieć.
-Odwieść Cie?
-Nie trzeba. Dam sobie radę. Widzimy się o osiemnastej. Na razie.
-Hej-Hermiona wyszła ze studia. Był lipiec i słońce mocno świeciło. Dziewczyna szybko znalazła się w swoim mieszkaniu niedaleko centrum Londynu. Kiedy przekroczyła próg mieszkania wybiła 17.
Punkt 18 Hermiona teleportowała się przed Malfoy Manor, ubrana w czarną sukienkę do połowy uda i wysokie szpilki tego samego koloru. Zapukała do drzwi, które otworzył jej Draco w ciemnym garniturze.
-Wejdź-zaprosił ją do środka i razem weszli do jadalni. Po kolacji usiedli na kanapie w salonie z kieliszkiem wina w ręce.
-Ładna jesteś-stwierdził.-Zastanawiam się czemu nie zauważyłem tego jeszcze w szkole.
-Bo w szkole ja nie chciałam, żeby ktokolwiek to widział.
-Mogę Cie o coś zapytać?
-Słucham.
-Dlaczego jesteś sama? To znaczy, czemu nie masz chłopaka, narzeczonego? Był Potter, Weasley. Zawsze miałaś kogoś komu się podobałaś. Podobno byłaś z Blaisem.
-Zabini korzystał tylko z mojej sławy, a kiedy już zdobył swoją zostawił mnie. A Potter i Weasley odwrócili się ode mnie, kiedy powiedziałam im co chcę w życiu robić. A o tych osobach, którym się podobałam nie wiedziałam. Przez to, że jestem sławna, mam wrażenie, że nikt nie traktuje mnie poważnie.
-Ja Cie traktuje bardzo poważnie. Jak dla mnie możesz być zwykłą dziewczyną, którą znam ze szkoły-oznajmił i zbliżył się do Hermiony, którą po chwili pocałował. Oddała mu pocałunek. Z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny.
Obudziła się wtulona w tors Dracona, który uśmiechał się do niej i kreślił na jej ramieniu różne wzorki. Uśmiechnęła się do niego i pocałowała.
-Musisz iść dzisiaj do pracy?-zapytał.
-Ale to zależy od pana, panie Malfoy.
-Czyli dzisiaj jesteś tylko moja.
-Muszę zadzwonić do Emily.
-Możesz to zrobić później. Nie obrazi się-zaśmiał się i pochylił nad dziewczyną, by ją pocałować.
(Trzy miesiące później)
Draco siedział w studiu już od 6. Razem z menadżerką Hermiony przygotowywał utwory do kolejnej płyty. Od trzech miesięcy spotykali się w tajemnicy przez wszystkimi. Nawet Emily nic nie wiedziała, chociaż Granger traktowała ją jak przyjaciółkę. Dochodziła 10, kiedy szatynka weszła do studia, uśmiechając się na powitanie.
-Szukałam Cie-stwierdziła, zwracając się do blondyna.-Chciałam pogadać. Ale jak jesteście zajęci, to może wpadłbyś do mnie po pracy, co?
-Tak właściwie, to kończę z Emily i jestem wolny.
-To wpadnij do mnie.
-Jasne.
-Hermiona, pamiętasz, że jutro jest ten wywiad?-zapytała Smith.
-Pewnie, że tak. Mam być o 11 w studiu MVT.**
-Świetnie.
-Cześć-pożegnała się Granger i zostawiła Dracona i Emily samych.
-Jaki wywiad?-zdziwił się Malfoy.
-Dowiesz się w swoim czasie.
-No, dzięki.
Po pół godzinie Draco stał przed drzwiami do mieszkania Granger. Szatynka otworzyła mu uśmiechając się czule. Zaprosiła go do sypialni i kazała usiąść na łóżku. Zrobił to co kazała i po chwili wróciła trzymając w ręku niewielki pudełeczko urodzinowe.
-Ale ja nie mam dzisiaj urodzin-zaśmiał się.
-Otwórz-poprosiła, przygryzając dolną wargę. Chłopak otworzył i wyciągnął z pudełka malutkie buciki.
-Czekaj. Czy ja dobrze rozumiem, jesteś w ciąży?
-Myślałam, że się ucieszysz.
-Ciesze się. Bardzo się cieszę-powiedział i przyciągnął ją do siebie, że siedziała mu na kolanach.-Jak mi powiesz, co może być jeszcze lepszą nowiną dla faceta, to się zastanowię.
-Może fakt, że będzie miał bliźniaki?
-Będziemy mieli bliźniaki?
-Tak, chłopca i dziewczynkę.
-Wyjdź za mnie, a spełnisz wszystkie moje marzenia.
-Czy ty mi się właśnie oświadczyłeś?
-Zgadza się i oczekuję, że się zgodzisz.
-Oczywiście, że się zgodzę. Kocham Cię.
-Ja ciebie też. Was kocham-wyznał całując ją w usta.-Powiesz mi o co chodzi z tym wywiadem?
-Odchodzę.
-Ale, kochanie, możesz urodzić, a ja będę się zajmował dziećmi.
-Zrozum, że ja już nie chce być kimś sławnym. Chce po prostu być zwykłą matką.
-I żoną.
-I żoną.
-Ja po prostu nie chcę, żebyś za kilka lat powiedziała, że zmarnowałem Ci życie.
-Nie marnujesz mi go. Chce być mamą, ale nie po trzydziestce. Ty mi dałeś to co zawsze chciałam mieć.
-Ty mi też.
Następnego dnia Hermiona i Draco zjawili się w studiu MVT. Z początku Granger odpowiadała na pytania związane z nową płytą.
-Twoja menadżerka oddała prasie informację, że rezygnujesz ze śpiewania. To prawda?-zapytała dziennikarka.
-Tak.
-Dlaczego?
-Chce zająć się swoim życiem prywatnym.
-Spotykasz się ze swoim producentem, zgadza się? Podobno wczoraj się zaręczyliście.
-Zaręczyliśmy się.
-Planujecie już dzieci? A może już jesteś w ciąży?
-Faktycznie, jestem.
-Więc za ile na świecie pojawi się szczęśliwy dziedzic?
-Za pół roku.
-Serdecznie gratulujemy przyszłym rodzicom. Na pewno wszystkim będzie brakować Hermiony Granger.
(Pół roku później)
Hermiona urodziła syna i córkę. Dwa miesiące wcześniej wzięła ślub z Draconem, który po narodzinach dzieci spędzał dużo więcej czasu w domu. Przez cały czas w prasie ukazywały się przeróżne artykuły na temat świeżo upieczonych rodziców. Draco zamknął swoją wytwórnię i otworzył kancelarię adwokacką, gdzie szło mu dużo lepiej, chociaż nikt nie narzekał na niego, jako producenta. Hermiona zajmowała się dziećmi i domem. Wciąż była rozpoznawana, ale nie brała udziału w żadnych uroczystościach. Nie licząc corocznych występów na Rozdaniach nagród muzycznych, gdzie przyznawała statuetki. Ona i Draco byli szczęśliwi mając siebie i dzieci.

Koniec! 

___________________
*Danity Kane - Stay With Me. 
**Mugolska, jak i magiczna stacja muzyczna. (Wymyślona przez mnie.)


***
Kolejna miniaturka i ostatnia jaka pojawi się na tym blogu. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Pisana przy piosenkach:

PRZYPOMINAM O ROZDZIALE 20, KTÓRY JUŻ SIĘ UKAZAŁ!


Pozdrawiam,
Alex_x.

Rozdział 20.

-Ale ja wiem-oświadczył Draco, a wszyscy obecni w gabinecie dyrektora spojrzeli na niego.-Mój ojciec powiedział, że jeśli dalej będę się spotykał z Hermioną, to mi tego nie daruje. Ale, że Pansy była z nią, to pewnie zabrali je razem.
-Ale gdzie one są?-dopytywał się Harry.
-W Malfoy Manor. Ale o świąt nie można się już tam tak łatwo dostać. Tylko ktoś z krwią Malfoy'ów może otworzyć bramy.
-Jest jakaś szansa, żebyśmy obaj tam weszli?
-Czy ty właśnie zapytałeś, czy na pewno jestem z Malfoy'ów?
-Nie, tylko czy uda nam się tam wejść niespostrzeżenie.
-Ryzyko jest i na pewno ktoś mnie zauważy. Ty weźmiesz Pelerynę-Niewidkę.
-Nie myślicie chyba, że pozwolę Wam tam iść-wtrącił Dumbledore.
-Na to liczyliśmy-odpowiedział blondyn.
-Nie, to jest zbyt niebezpieczne jak dla dwójki  szesnastolatków.
-Prawie siedemnastolatków. Niech profesor to zrozumie. Gdyby nie ja wszystko byłoby w porządku. Ja nie mogę pozwolić, żeby coś jej się stało. Choćbym miał mnie pan stąd wyrzucić, ja jej nie zostawię.
-Jeśli do wieczora nie wrócicie, wyślemy aurorów-oznajmił dyrektor, a Harry i Draco uśmiechnęli się  blado i wybiegli z jego gabinetu. Po drodze przywołali kurtki i Pelerynę-Niewidkę. Droga do Hogsmead, skąd mieli się teleportować dłużyła się w nieskończoność.
-Stój-poprosił Malfoy.-Nie dostaniemy się teleportacją do Malfoy Manor. Odrzuci nas.
-Miotły?-podsunął Potter, a blondyn zaczął kiwać głową. Teleportowali się, będąc już w wiosce. Kiedy tylko poczuli grunt pod nogami wsiedli na miotły, które wcześniej przywołali.
-Kto szybciej?-zaproponował Ślizgon.
-Skoro chcesz przegrać-odpowiedział czarnowłosy i wystartował razem z blondynem, którego po chwili wyprzedził. Nie trwało to jednak, bo już po minucie został w tyle. Ścigali się przez dziesięć minut, aż nie dolecieli do rezydencji Malfoy'ów, gdzie wylądowali równocześnie. Potter narzucił na siebie Pelerynę-Niewidkę i ruszył za Draconem, który otworzył bramę i wszedł do środka. Obu przyszły ciarki po plecach na widok ciemnego ogrodu. Blondyn za każdym razem, kiedy tylko przechodził przez bramę miał wrażenie, że wchodzi do piekła. Zdziwiło go, że przekroczenie progu domu było tak łatwe. Cały dom świecił pustkami. Zeszli do lochów, gdzie siedział Glizdogon. Nigdy go nie lubił.
-Malfoy?-zdziwił się mężczyzna.-Co ty tu robisz?
-Jakbyś nie zauważył to mój dom i mam prawo w nim przebywać.
-Powinieneś być w Hogwarcie, nie?
-Zapomniałem wczoraj zabrać różdżki i Snape mnie wypuścił. A gdzie są wszyscy?
-Tutaj-usłyszał za sobą i szybko się odwrócił. Napotkał wzrok swojego ojca i pozostałych Śmieciożerców. Jeden z nich trzymał Hermionę, a drugi Pansy.-Mówiłem, że źle to się skończy.
-Weź mi powiedz po co Ci to. Mówiłem Ci, że to tylko zabawa, że chce informacji od niej. Ona trzyma się bliżej Potter niż Parkinson czy Zabini.
-Ty gnido-Hermiona wyszarpała się z uścisku Lucjusza i podbiegła do Dracona, którego strzeliła w twarz.-Zabawa?! Ja Ci zaraz pokażę zabawę!-krzyknęła, wyciągając swoją drugą różdżkę w kieszeni. Przerażony chłopak złapał ją za nadgarstki i pocałował.
-Dosyć tego przedstawienia!-oznajmił ojciec Ślizgona.-Cała trójka ma się znaleźć w lo...-wszyscy Śmierciożercy runęli na ziemie, odsłaniając Blaise'a , który stał razem z Pansy i Harrym.
-Czy ja zawsze muszę ratować Wam dupę?-zapytał, uśmiechając się. -Szybko, bo zaraz i wy podzielicie ich los.
-Oni nie żyją?-zdziwił się Malfoy.
-Żyją, palancie-odpowiedziała Hermiona.
-O co Ci chodzi?-zapytał, kiedy biegli w stronę wyjścia.
-Zabawa, tak?-stanęła, a on razem z nią.
-A co? Miałem Cię skazać na śmierć?
-To bolało, Malfoy.
-A mnie nie?
-Ty nie masz uczuć, więc co Cie miało zaboleć? Chyba, że policzek.
-No, jasne. Ja zawsze jestem ten zły, kiedy się kłócimy.
-Ktoś musi.
-Wzruszające-starszy Malfoy stanął obok nich, uśmiechając się ironicznie.-Może skończycie?
-ZAMKNIJ SIĘ!-krzyknęli oboje.
-Zabrać ją do lochów, a jego zamknąć w jego pokoju-rozkazał mężczyzna.
-Nie-oznajmiła stanowczo matka Dracona, która stanęła obok syna.
-Słucham?
-Nie zamkniesz ich. Nic im nie zrobisz, bo teraz wyjdą i ty dasz im spokój-Blaise, Pansy i Harry wyszli, a Hermiona, która miała iść za nimi, została.
-Nigdy nie było z Ciebie pożytku-stwierdził i wycelował różdżką w żonę.-Avada Kedawra-zielone światło błysnęło w holu. Draco odruchowo zasłonił matkę, jednak zaklęcie odbyło się od niewidzialnej tarczy i rozpłynęło w przestrzeni. Chłopak spojrzał na Granger, która trzymała w ręce różdżkę. Złapał za rękę szatynkę i blondynkę i wybiegł z domu. Szybko znaleźli się za bramą, gdzie czekała  na nich reszta. Teleportowali się, kiedy pani Malfoy zdjęła zabezpieczenia. Wylądowali przed bramą do  Hogwartu. Snape, który stał już tam, wpuścił ich do środka. Draco szedł z tyłu razem z Hermiona, która po chwili popatrzyła na niego przepraszająco. Blondyn tylko przytulił ją do siebie i szli dalej. Narcyza szła obok Snape' i rozmawiała z nim. Kiedy weszli do gabinetu dyrektora, ten kazał im usiąść.
-Po pierwsze Harry i Draco, obaj szlaban u profesora Slughorna-oznajmił Dubmledore, a chłopcy spojrzeli na niego zaskoczeni.-Ale każdy z Was też dostaje po dziesięć punktów dla domu. Jutro nie musicie iść na lekcje. Panno Granger, panno Parkinson, wy przede wszystkim. Wy już możecie iść na kolacje-stwierdził, a uczniowie pożegnali się i wyszli. 
-Idziemy na kolacje?-zapytał Draco, idąc ramię w ramię z Hermioną. 
-Ja idę się położyć. Jestem zmęczona-stwierdziła dziewczyna. 
-Śpisz dzisiaj u mnie? 
-Po co? Przecież nie zaproszę na noc żadnego chłopaka. Zresztą, to i tak Cie nie ruszy. Przecież ty jesteś Malfoy, ty nie jesteś zazdrosny. 
-Jestem o Ciebie cholernie zazdrosny-oznajmił blondyn przyciskając szatynkę do najbliższej ściany i pochylając się nad nią.-Nie będę Ci robił scen zazdrości, bo to nie ma najmniejszego sensu. 
-Moment, czy ty właśnie powiedziałeś, że jesteś o mnie zazdrosny? 
-Nie, o moją miotłę. 
-To chyba był zły przykład, bo o nią też jesteś zazdrosny. 
-Bardzo śmieszne-mruknął.-Hermiona, ale sami mi powiedz. Zrobię Ci scenę na środku wielkiej sali i co mi to da? Nic. Tylko jeszcze bardziej pogorszy sytuację. Ufam Ci i wiem, że mnie nie zdradzisz. 
-A obiecasz mi to samo?
-Obiecuję, że nie pomyślę o żadnej innej dziewczynie, jeżeli nie będzie ona kimś mi bliskim-powiedział i pocałował Hermionę, która oddała mu pocałunek.-To śpisz u mnie? 
-Nie dasz za wygraną? 
-Raczej nie. Więc nie masz wyboru. 
-Kocham Cię, głuptasie. 
-Ja ciebie też, zadziorna Gryfonko. 
-Fretka. 
-Ej!
-Chodź już-Granger pociągnęła go do ich dormitoriów i weszła do łazienki. Kiedy przebrała się w piżamę i wróciła do sypialni Dracona, ten leżał na łóżku w ubraniach i spał. Uśmiechnęła się i podeszła, kładąc się obok niego. Przykryła ich kołdrą, a chłopak mruknął coś przez sen i przytulił się do dziewczyny. Zasnęła chwilę potem wtulając się w tors blondyna. 

***
Kolejny rozdział. Szybko go napisałam. Jest trochę krótki, ale dłuższy niż planowałam. W następnym rozdziale przeskoczę trochę do maja. 
Tak się teraz zastanawiam, czy zmieszczę się w 30 rozdziałach, bo w 25 mogę sobie wybić z głowy. 
Następna notka w weekend. 

Pozdrawiam,
Alex_x.

sobota, 12 października 2013

Rozdział 19.

-Nie żartujesz ze mnie?-zapytał z nadzieją Draco.
-No, tak. Znaczy jak dzisiaj rano gadaliśmy, to pamiętała-odpowiedział Zabini patrząc na przyjaciela z zaciekawieniem w oczach.
-Pomóż mi ją znaleźć-poprosił, patrząc błagalnie na Ślizgona.
-Wpadłeś po uszy.
-Taa? No co ty nie powiesz? Jeśli zauważyłeś to dopiero teraz, to jesteś prawdziwym geniuszem.
-A ty Ślizgonem z krwi i kości.
-Przecież wiem.
-Ale jak chcesz uwolnić od siebie Greengrass?
-Nie wiem. I wiesz, szczerze to mnie nie interesuje, czy napisze do mojego ojca, czy nie. Niech se pisze. Mam ich wszystkich gdzieś.
-Nie poznaje Cię.
-Ja siebie też nie. Idziemy?
-Pewnie-obaj Ślizgoni wyszli z Wielkiej Sali w pośpiechu. Kiedy Malfoy chciał iść do biblioteki, Zabini pociągnął go w stronę jego dormitorium. Przez całą drogę nic do siebie nie mówili. Draconowi serce waliło jak szalone. Kiedy wszedł do sypialni Gryfonki, ta stała przy oknie.Blaise wycofał się, zostawiając parę samą. Blondyn podszedł od niej i objął w talii. Nie odepchnęła go, tylko jeszcze bardziej wtuliła w niego.
-Będzie dobrze, kochanie-szepnął. 
-A jeśli nie? A jeśli on się o nas dowie? Pomyślałeś? 
-Tak. On nie zabije ani Ciebie ani mnie. Jesteś zbyt ważna. On myśli, że jeśli mnie zabije, to na pewno się do niego nie przyłączysz. 
-Ale ja tego nigdy nie zrobię. 
-Wiem, ale on nie. Ma tę swoją głupią nadzieję. 
-A Twój ojciec. 
-On się zbyt boi. 
-Dlaczego Ci tak bardzo zależy na naszym związku? Możesz mieć każdą inną, a chcesz akurat mnie? 
-Tylko, że kocham Ciebie, a nie te inne. Sama doskonale wiesz, że zależy mi tylko na Tobie. 
-Co byś zrobił, gdyby nie miała być jutra?
-Sam nie wiem. Wygarnął światu to co mnie denerwuje, oznajmił ojcu, że Cie kocham i nie zrezygnuje, powiedziałbym Riddle'owi, że i tak nikt się go nie boi i ożeniłbym się z Tobą. I zdążyłbym zrobić to w dwie godziny. Kocham Cię i nie chcę stracić przez ojca i Voldemorta. 
-Też nie chcę Cię stracić, ale boję się. 
-Obiecuję, że nie pozwolę, żebyś cierpiała-oznajmił, a Gryfonka odwróciła się do niego i uśmiechnęła. Draco korzystając z okazji, pocałował ją w usta. Przytuliła się do niego z uśmiechem na ustach. 

'***'
Wielka Sala powoli zaczynała napełniać się uczniami. Przy stole Gryffindoru siedziała już Hermiona, Draco, Blaise, Harry i Pansy. 
-To co, dzisiaj Hogsmead?-zapytał uśmiechnięty Zabini. 
-No, a jak?-odpowiedział Harry. 
-Ale ja znów będę sam?
-Weasley?-Draco odwrócił się do Ginny, która usiadła obok Hermiony.-Nie poszłabyś dzisiaj z nami do Hogsmead? 
-Mogę iść-zgodziła się.
-Będzie się z kim kłócić-ucieszył się Blaise i klasnął w ręce jak mały chłopiec. Weasley popatrzyła na niego załamana. Przez resztę śniadania wszyscy śmiali się i rozmawiali. Hermiona siedziała wtulona w Dracona, który obejmował ją ramieniem. Pansy i Harry cały czas coś do siebie mówili, a Blaise i Ginny kłócili się. Po chwili Parkinson pocałowała namiętnie zdziwionego Pottera, który oddał pocałunek. Malfoy rozejrzał się po Wielkiej Sali i uśmiechnął.
-Zazdrosna?-zapytał, kiedy tylko para oderwała się od siebie. Na pytanie blondyna, dziewczyna zarumieniła się i spuściła wzrok.-Nie wierzę. Pansy Parkinson jest zazdrosna.
-Zamknij się, Malfoy-warknęła. Harry cały czas nie mógł opanować śmiechu. Spojrzał na swoją dziewczynę i przytulił ją do siebie.
-Myszko, nie musisz być zazdrosna, kiedy jakaś dziewczyna na mnie spojrzy-stwierdził całując ją w czoło.
-Odwal się.
-Wy w ogóle nie rozumiecie kobiet-oświadczył Blaise, a Potter i Malfoy spojrzeli na niego zdziwieni.
-Więc nas oświeć, bystrzacho-poprosił Ślizgon.
-Kobiety czują zagrożenie ze strony innej kobiety i udowadniają, że jesteśmy tylko ich.
-Jakie stwierdzenie-skomentowała Hermiona i Pansy. Chłopak  naburmuszył się i odwrócił od nich.
-Diabełku, nie obrażaj się-powiedziała słodkim głosem Granger.
-Dobra. Idziemy już?
-Pewnie-wszyscy zaczęli już wychodzić z zamku. Zanim jednak oni wyszli zabrali ze swoich dormitoriów kurtki. Spotkali się na dziedzińcu i ruszyli do Hogsmead. Po drodze Ginny i Blaise gdzieś się ulotnili. Harry, Draco, Hermiona i Pansy weszli do Trzech Mioteł i zamówili po kremowym piwie.
-Stary, zauważyłeś, że wszystkie dziewczyny są zazdrosne o chłopaków?-zapytał Draco Harry'ego, kiedy obok ich stolika przechodziła jakaś Krukonka, która puściła oczko do Malfoy'a, wywołując u Hermiony szkarłatny rumieniec.
-Już dawno-odpowiedział Potter, uśmiechając się do Parkinson.
-Tak, my jesteśmy zazdrosne? Może mamy swoje powody, co?-wybuchnęła Ślizgonka, a Granger uśmiechnęła się cwaniacko i szepnęła jej coś na ucho. Ta pokiwała głową i razem wstały od stolika, zostawiając osłupiałych chłopaków samych. Podeszły do stolika, gdzie siedział Macmillan ze swoim kumplem.-Możemy się dosiąść?-zapytała słodko.
-Jasne-odpowiedział Puchon. Ślizgon i Gryfon od razu zrozumieli ich zamiary i wściekli się. Podeszli do nich.
-Świetnie, o to Wam chodziło?-zapytał blondyn.-Jeśli chciałyście, żebyśmy byli o Was zazdrośni, to nic z tego.
-Nienawidzę Cie, Malfoy-stwierdziła Hermiona i wybiegła z lokalu.
-Hermiona!-krzyknął i chciał iść za nią, ale powstrzymał go Harry.
-Zostaw, ona chce, żebyś udowodnił jej, że Ci zależy.
-Jesteś palantem, Potter-oznajmiła Pansy i wyszła. Granger szła w stronę zamku. Dogoniła ją i uśmiechnęła blado.
-Wiesz, co mnie boli najbardziej? To, że on nie stara się mnie zrozumieć-żaliła się Gryfonka.-On sądzi, że jak mi powie, że mu zależy, to wszystko będzie cudownie.
-Harry chyba też tak myśli. On w ogóle nie widzi, że te wszystkie dziewczyny rozbierają go wzrokiem.
-Dlaczego to musi być takie trudne?
-Dlaczego faceci nie mają rozumu?-obydwie wybuchnęły śmiechem. W tej chwili przed nimi zmaterializowały się dwie postacie. Przełknęły głośno ślinę widząc przed sobą Lucjusza Malfoy'a i Bellatrix Lestrange.

'***'
W tym samym czasie Harry i Draco wracali boczną uliczką, którą często chodziły dziewczyny, chcąc je znaleźć. Przez całą drogę do Hogwartu każdy z nich układał sobie w głowie plan przeproszenia swojej ukochanej. Kiedy wrócili do zamku zaczynał się obiad. Odesłali swoje kurtki do dormitoriów i weszli do Wielkiej Sali. Rozejrzeli się za Hermioną i Pansy, ale ich nie było. Usiedli przy stole Slytherinu i ponownie rozejrzeli się po Sali. Przy stole nauczycielskim brakowało Dumbledore'a, McGonagall i Snape'a, który jednak po chwili wszedł, podchodząc do blondyna i czarnowłosego. 
-Potter, Malfoy do gabinetu dyrektora-nakazał. Chłopcy szybkim krokiem poszli za nim i po chwili byli już w gabinecie Dumbledore'a. 
-O co chodzi?-zapytał Harry. 
-Chodzi o pannę Granger i pannę Parkinson-odpowiedział dyrektor. 
-Co z nimi?
-Pewna uczennica widziała jak Lucjusz Malfoy i Bellatrix Lestrange zabierali je gdzieś. Nie wiemy gdzie.
-Ale ja wiem-odezwał się Draco. 

~~○○~~
Oddaję Wam rozdział 19. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Mam napisaną miniaturkę, ale jest na moim telefonie, który uznany został za zaginionego w akcji. W tym miejscu serdecznie dziękuję Nox, że wyciągnęła mnie na zakupy i zgubiłam przy okazji moje słońce. Ale postaram się ją napisać od nowa. 
Co do rozdziału 20. Będzie on za tydzień, albo wcześniej, ale to zależy od tego, czy znów pójdę sobie do szpitala czy nie. Choćbym miała na głowie stanąć to obiecuję, że dodam rozdział. 

Pozdrawiam,
Alex_x. 

sobota, 5 października 2013

Rozdział 18.

-Właśnie, Hermiona. Przynajmniej nie będziesz musiała patrzeć jak Malfoy obściskuje się ze Ślizgonkami-usłyszeli od drzwi kuchennych i odwrócili się w tamtą stronę. Stała w nich siostra Harry'ego i uśmiechała się perfidnie do Hermiony.
-Zamknij się, Potter-warknęła Pansy.-Może i Draco jest jaki jest, ale on ja kocha i na pewno nigdy nie będzie miział się z innymi. Chyba, że pod wpływem eliksiru miłosnego.
-Ty chyba nie myślisz, Parkinson, że Malfoy będzie chociaż jeden dzień wolny?
-Radziłabym Ci nie oceniać sytuacji zbyt pochopnie, bo jeszcze sobie buźkę zniszczysz.
-Skończcie!-krzyknął Harry, przerywając.-Prawdą jest, że Malfoy nie potrafi się odgonić od dziewczyn. I tak sobie myślę, że jeśli jednak nie skasują mu pamięci, będzie potrafił się opanować, bo ma Hermionę, tak?
-Harry ma racje-potwierdził Zabini.
-Dzięki. Ale posłuchajcie mnie uważnie. Teraz rozumiem co na myśli miał Malfoy mówiąc, żeby nie dopuścić, żeby ona cierpiała. On chciał, żebyśmy to my jej w razie co pomogli.
-Może i fakt.

○○○

Przez całe święta Hermiona mało się odzywała. Nie miała na nic ochoty. Harry, Blaise i Pansy to widzieli, ale kiedy chcieli jej pomóc, twierdziła, że nic jej nie jest. W przypadku Draco było inaczej. Ten musiał udawać, że nic nie czuje. Tylko, że gdy zostawał sam w swoim pokoju miał ochotę krzyczeć i rozwalić wszystko na swojej drodze. Powstrzymywał go fakt, że jest w domu pełnym Śmierciożerców i sam Czarny Pan siedzi w jego salonie. Teraz, kiedy wracał już do Hogwartu, nic go nie ograniczało. Może poza Dafne, która została szpiegiem jego ojca i miała mu donosić o jego zachowaniu w szkole. Gdzieś w głębi nadal wierzył, że to co się stało przez święta, nie zniszczy tego co zbudował razem z Hermioną. Nie wiedział tylko jak bardzo się myli.
Pociąg do Hogwartu był teraz ostatnią rzeczą o jakim myślała Hermiona. Szła razem z Harrym, Pansy, Blaisem i Weasleyami na peron. Nie miała pojęcia, jak ma się zachować w stosunku do Malfoy'a. Przytulić, kiedy do niej podejdzie, udać, że nic nie pamięta, olać go? A jeśli on sam nic nie pamięta? Chyba z dwojga złego, nie chciała, aby nic nie pamiętał. W pociągu znowu było głośno i przede wszystkim tłoczno. Jak się okazało, większość uczniów wyjechała na święta. Kiedy wszyscy razem zajęli miejsce, wyjęła książkę, jednak zamiast ją czytać, myślała nad wszystkim, co wydarzyło się w te święta. Przez całą podróż czuła uścisk w  sercu, kiedy patrzyła na tulących się do siebie Harry'ego i Pansy, albo na drażniących się ze sobą Ginny i Blaise'a. Jedyne czego teraz pragnęła to przytulić się do Malfoy'a i usłyszeć jego ''Będzie dobrze''.
Draco przez całą drogę do Hogwartu wypatrywał Harry'ego czy Blaise'a. Jednak żaden z nich się nie zjawił. Nie mógł od tak wejść do ich przedziału, usiąść obok Hermiony i przytulić jej, chociaż mocno tego chciał. Bał się, jak mogłaby na to zareagować, gdyby jednak Potter i Zabini wcielili w życie ich plan.
Po kolacji wszyscy uczniowie wrócili do swoich dormitoriów. Hermiona właśnie weszła do Pokoju Wspólnego Prefektów, kiedy zatrzymał ją Draco łapiąc za nadgarstek. Czekała w niepewności na to, co jej teraz powie. On sam nie wiedział, jak ma dobrać słowa, żeby nie wyjść na pajaca.
-Posłuchaj, wiesz, co do Ciebie czuje. ale mój ojciec kazał mnie pilnować-zaczął, a dziewczyna zorientowała się wszystkiego.-Ja nie chce, żeby Ci się coś stało...
-A od kiedy tak bardzo zależy Ci na moim bezpieczeństwu, co, Malfoy?-zapytała z ironicznym uśmieszkiem i dziękowała sobie w duchu, że jej słowa wyszły tak jak tego chciała. Nie chciała patrzeć na niego codziennie i myśleć co będzie jutro, czy w końcu będą mogli być razem. Chłopak na jej słowa głośno przełkną ślinę. Tego się bał.
-Ja...
-Widzę, że zaczynasz się jąkać, Malfoy. To nie wróży nic dobrego. Radzę wybrać się do jakiegoś dobrego psychologa. O ile wiesz, kto to jest. Puść mnie-syknęła i wyszarpała rękę z jego uścisku. Szybko weszła do swojego dormitorium i oparła się o zamknięte wcześniej drzwi. Zjechała na podłogę zalewając się łzami. Zdziwiła siebie, że potrafiła być tak bardzo obojętna do Malfoy'a. Zdziwiła się widząc tyle zawodu i bólu w jego oczach. W rzeczywistości nie chciała zadać mu go, ale innego wyjścia nie widziała.
W tym samym czasie, Draco wchodząc do swojej sypialni, kopał wszystko co było w jego zasięgu. Uderzył pięścią o szafę i wszedł do łazienki. Oparł się rękoma o umywalkę i spojrzał w lustro. Aleś ty naiwny-warknął do siebie w myślach.-Debil, palant 
W Pokoju Życzeń Harry i Blaise od kilku godzin rozmyślali nad swoimi planami. Wiedzieli już co się szykuję, ale nie mieli pojęcia jak ostrzec przed tym Zakon. Było wiele sposobów, ale żaden nie był zbyt dobry.
-Ja już wymiękam-oświadczył Ślizgon.
-Widziałeś się z Malfoy'em?
-Był na kolacji, ale z nikim nie chciał gadać. Zaraz po niej poszedł do siebie.
-Nie rozumiem. Jeśli nic nie pamięta, to przynajmniej by z Tobą pogadał.
-Jeśli nic nie pamięta, to nie byłby obojętny do mnie. Doskonale wiesz, że wśród Śmierciożerców ja i Pansy uchodzimy za zdrajców.
-Zastanawia mnie, co jest z tą całą Dafne.
-Jak to co? Jej starzy od lat są wierni Czarnemu Panu, ona i Astoria zapewne też.
-Ale po co Voldemortowi ktoś taki jak Astoria?
-Ty chyba jednak naprawdę jesteś głupi. Chodziłeś z nią.
-Z łaski swojej, nie przypominaj mi o tym, dobrze?
-Mi chodzi o to, że przez ten czas mogła z Ciebie coś wyciągnąć. Musiała Ci zadawać jakieś pytania.
-Tak, ale nic jej nie mówiłem.
-I dobrze. Wracamy już do siebie?
-Miałem jeszcze wejść do Pansy.
-Czyżby Pansy stęskniła się za swoim Złotym Chłopczykiem?-zaśmiał się brunet, za co dostał po głowie od Harry'ego.-Ej, no. Co ty? Prawdę powiesz i po łbie dostaniesz. Co za świat.
-Oj, stary. To nie świat, tylko życie. Idziesz?
-Idę-Harry i Blaise wyszli z Pokoju Życzeń i skierowali się do lochów.
Hermiona siedząc pod drzwiami spędziła dwie godziny. Cały ten czas przepłakała. Weszła do łazienki i odkręciła wodę w wannie. Po długiej kąpieli, przebrała się w piżamę i położyła do łóżka. Nie potrafiła zasnąć tej nocy. Draco miał ten sam problem. Nie zmrużył oka przez całą noc, wgapiając się w jeden punkt na suficie.
Para nastolatków siedziała na błoniach Hogwartu. Wokół było pełno śniegu. Ona tuliła się do niego, on szeptał jej coś do ucha, przez co zrobiła się czerwona na twarzy. 
-Kocham Cie-powiedział po raz kolejny, całując dziewczynę w czubek głowy.
-Ja Ciebie też, Draco-odpowiedziała i pocałowała blondyna w usta. Kiedy się od niego oderwała szybko zlepiła kulkę i cisnęła nią w niego. Zaśmiał się i zrobił to samo. Po chwili Hermiona zebrała trochę śniegu i wrzuciła go za kaptur kurtki chłopaka. Popatrzył na nią z udawaną złością, a ona zaczęła przed nim uciekać. Złapał ją szybko, ale zrobił to tak gwałtownie, że oboje upadli na ziemie. Ona wylądowała na nim, uśmiechając się uroczo. Przyciągnął ją do siebie i pocałował mocno. 
-Obiecaj mi, że to nigdy się nie skończy-poprosił. 
-Obiecuję.
Samotna łza spłynęła po jego policzku. Nie starł jej. Dalej wpatrywał się w jeden punkt.
Hermiona w tym samym czasie wspominała to samo co Draco. Tylko, że po jej policzkach łzy płynęły strumieniem. Obiecałam. Ale on nie-szepnęła do siebie w duchu.
Na śniadaniu Hermiona stała się nie patrzeć na stół Slytherinu, co ułatwiał jej fakt, że siedziała naprzeciwko Blaisa, który cały czas chciał ją rozbawić. Czasem mu to wychodziło, a czasem nie. Na lekcjach siedziała, albo z nim, albo z Pansy, która próbowała ją pocieszać.
Draco przez cały dzień jak pustka po Granger pali go od środka. Jednak nie miał odwagi porozmawiać z Zabinim czy Potterem. Tęsknił za uśmiechem Gryfonki, jej ustami i nią samą. Na zajęciach Slytherinowi cały czas ubywało punktów, bo nie potrafił się na niczym skupić. Nawet Snape odjął mu dziesięć punktów.
Podczas kolacji wszyscy patrzyli, to na Hermionę, to na Dracona. Nikt nie miał odwagi spytać co z nimi. Wszyscy bali się wściekłego spojrzenia, któregoś z nich. Nawet Ślizgoni.
-Wszystko w porządku?-Draco usłyszał pytanie Zabiniego, przebijające się przez ścianę myśli.
-Nie-burknął i znów zaczął dłubać w kolacji.
-Nie zachowuj się jak mały dzieciak.
-Nie zachowuje się tak.
-Nie, a ja nazywam się Nicolas Flamel.
-A powiedz mi jak mam się zachowywać, kiedy dziewczyna, którą kocha nic nie pamięta i ma mnie za nic niewartego palanta? Wiem, sam Wam to podsunąłem, ale nie wiedziałem, że to się stanie.
-Co ty chrzanisz? Hermiona wszystko pamięta.
-Co?
-Hermiona wszystko pamięta.

***
Kolejny rozdział. Trochę wcześniej niż miałam w planie. Jest nawet lepszy niż sądziłam. To znaczy ja tak sądzę. Pierwszy raz udało mi się ograniczyć dialogi. Dzisiaj zrozumiałam, że trzeba by było się określić. Sądzę, że to opowiadanie będzie miało z 25/30 rozdziałów, albo więcej. 

Pozdrawiam,
Alex_x.