niedziela, 28 czerwca 2015

Miniaturka 15.

Stałem na samym końcu ogromnego tłumu ludzi, przypatrując się widokom okolicy, w jakiej się znajdowaliśmy. Ściskałem drobną rączke mojego synka, który ze zniecerpliwieniem kopał butem dołki w piasku. Przedziwnie wyglądał w ciemnych, eleganckich spodniach na szelkach, granatowej koszuli, schowanej w spodnie i szarej marynarce. Sam ledwo przywykłem do noszenia garniturów, a mój pięcioletni syn w ciągu ostatnich miesięcy nosił go zaskakująco często. Tuż przede mną stała Natelie ubrana w beżową sukienkę do połowy ud z koronkowymi wykończeniami i wysokie szpilki pod kolor. Blond włosy związane miała w kucyk. Natalie była drugą żoną mojego najlepszego przyjaciela i zupełnie różniła się od swojej poprzedniczki. Ona była łagodna, pogodna i zawsze uśmiechnęta. Tylko raz w ciągu trzech lat ich małżeństwa udało nam się doprowadzić ją do krzyku. Nie można było zarzucić jej niczego.  Może poza urodą, która była zdecydowanie anielska. Jasna karnacja, łagodne rysy twarzy, pełne czerwone usta ze ślicznym uśmiechem i brązowe, zawsze radosne oczy, teraz przyglądające mi się z zamyśleniem.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała, a jej bezpośredniość rozbiła mnie na łopatki. To była jej najlepsza cecha. Nigdy nie owijała niczego w bawełne, jak robo wiele kobiet w jej wieku.
- A nie mogę?
- Stary, daj sobie spokój. Przynajmniej kiedy jestem w pobliżu - rzucił Harry Potter, obejmując Natalie ramieniem.
- Jesteś najbardziej samolubnym kolesiem jakiego znam - oznajmiłem.
- Co znaczy, że ktoś jest samolubny? - wtrącił się mój syn, ciągnąc mnie za rękaw marynarki. Chwyciłem go na ręce i podałem mu bukiet czerwonych tulipanów.
- Twój wujek jest samolubny.
- Jesteś naprawde ciekawym ojcem, Malfoy - zakpił Harry, uśmiechając się złośliwie, żeby za chwile pokazać mi język. Odwzajemniłem mu się, a Natalie pokręciła głową nad naszym zachowaniem. Chwyciła mojego syna na rece i przeszła bliżej pary młodej, albo, jak kto woli, głównej atrakcji wieczoru.
- Widzisz, Scor, wujek wcale nie jest samolubny, tylko razem z Twoim tatą są niedojrzali - oznajmiła dobitnie mojemu dziecku, znów nastawiając go przeciw mnie. Zawsze miała w zwyczaju żartować sobie ze mnie, co skutkowało wygłupami Scorpiusa przez najbliższe pare dni. Razem z Harryn ruszyliśmy za nią, aby po kilku minutach stanąć  przed Ronaldem i Hermioną Weasley. Hermiona była czystym wcieleniem anioła. Miała prześliczną twarz, brązowe oczy i jasnobrązowe włosy, które latem nabierały kolory ciemnego blondu. Miała na sobie białą suknie sięgającą do ziemi, a włosy wyprostowane i podpięte w niektórych miejscach. Nigdy się nie malowała, jednak teraz miała na twarzy puder, cienkie kreski wokół oczu i usta z czerwoną szminką. Natalie uścisnęła szybko Rona i przeszła przytulać i całować w policzek Hermionę. Ja i Harry uścisnęliśmy dłoń z rudym, poczym Potter szybko przytulił szatynkę.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że przyszedłeś - stwierdziła, kiedy przytulałem ją do siebie.
- Nie mógłbym przegapić Twojego najważniejszego dnia w życiu.
- Wiesz, że już przy mnie byłeś w tym dniu - oznajmiła, wtulając się w mój tors.
- Nieoficjalnie - zaśmiałem się.
- Naprawde się cieszę, że tu jesteś.
- Wiem.
                                         ฯฯθθฯฯ
Siedziałem na kanapie z nogami założonymi na stoliku kawowym, uglądając jak Scorpius próbuje prześcignąć inne strusie w swojej ulubionej grze na Xboksie. Harry siedział obok mnie i przeglądał dokumenty naszej firmy.
- Kiedy wróci mama? - zapytał Scorpius, nie odwracając wzroku od ekranu telewizora.
- Za dwa tygodnie.
- Czyli ile razy będe musiał iść do przedszkola?
- Dziesięć i cztery dni zostaniesz w domu.
- Fajnie, ale chce, żeby mama była szybciej.
- Ma swoje obowiązki.
- Mężulek nie daje jej wytchnienia - rzucił cicho Harry, nie podnosząc wzroku znad papierów.
- Daj sobie spokój - poprosiłem, patrząc na niego karcąco. - Może ty jesteś poprostu zazdrosny? - zakpiłem po chwili.
- O niego? Błagam, mam żonę, która na szczęście mnie kocha.
- Oczywiście.
- Jak to jest być ojcem?
- Odpowiedzialnie. Piwo z kumplami nie smakuje już tak samo, bo ciągle się martwisz o dziecko.
- Nat będzie miała dziecko.
- Sama? Wiem, że jest zdolna, ale że do tego stopnia?
- Ze mną.
- Stary, to wy będziecie mieli dziecko.
- Ja nie umiem się zajmować dziećmi.
-  Dasz rade. Ja kiedy się dowiedziałem, że będę ojcem spanikowałem. Ale kiedy go zobaczyłem poryczałem się ze szczęścia.
- Boję się ojcostwa.
- Uznałbym Cie za bardziej nienormalnego, gdybyś się nie bał.
- Dobry z Ciebie przyjaciel - oznajmił, uśmiechając się do mnie, na co odpowiedziałem tym samym. Harry rzucił papiery na stolik i wyciągnął się na kanapie. Scorpius krzyknął triumfalnie i wdrapał się na moje kolana, porzucając konsole.
- Pójdziemy na lody? - zapytał mnie i Harry'ego.
- Pewnie, ale najpierw musimy zjeść jakiś obiad, nie? - odpowiedziałem, a Potter pokiwał głową z entuzjazmem.
- Kocham cie, tato.
- Ja ciebie też.
- I ciebie też, wujku.
- I wzajemnie, brzdącu - odpowiedział czarnowłosy, mierzwiąc włosy Scora.
                                          ฯฯฯθθฯฯฯ

Usiadłam na krzesłach na lotnisku i spojrzałam na tablicę odlotów, gdzie widniały wszystkie kursy do Londynu. Tam gdzie najbardziej chciałam teraz być. Nie chciałam nawet myśleć o tych przeklętych Wyspach Kanaryjskich.
- Panno Granger - usłyszałam tuż za sobą i obróciłam głowę. - Zwolniło się jedno miejsce na lot do Londynu, więc jeśli jest pani wciąż zainteresowana, zapraszam do kasy biletowej - oznajmił z uśmiechem wysoki blondyn z zielonymi oczami. Pokiwałam lekko głową i wstając, złapałam rączkę mojej walizki. Ruszyłam za blondynem i po chwili czekałam, aż wypisze mój bilet.
- Płaci pani gotówką czy kartą? - zapytał z delikatnym uśmiechem i dałabym sobie ręke uciąć, że ze mną flirtował o czym świadczł błysk w jego oczach.
- Kartą - odpowiedziałam natychmiast i wygrzebałam z torebki portfel, z którego wygrzebałam kartę, poczym podała, ją chłopakowi.
- Ronald Weasley? - przeczytał, a ja przeklnęłam w myślach, kiedy uświadomiłam sobie, że przecież moje konta bankowe połączono z jego, a ja miałam tylko do nich ograniczony dostęp. - Wie pani, że muszę skontaktować się z właścicielem karty?
- Błagam, ja muszę dostać się do Londynu jeszcze dziś. To miałbyć nasz miesiąc miodowy i nie zdążyłam jeszcze wyrobić swoich dokumentów.
- Nie mogę tego zrobić.
- A jeśli zapłacę gotówką i dam panu pożądny napiwek, może pan udać, że w życiu nie widział tej karty?
- Umówmy się, że poprostu zapłaci pani za bilet, a ja zapomnę, że wogóle panią obslługiwałem, okey?
- Nawet nie wie pan jak mi pomaga - oznajmiłam, wyjmując z portfela pieniądze na bilet, które podałam chłopakowi.
Kiedy samolot wylądował w Londynie, poczułam się znacznie pewniej. Latanie nie było dla mnie przyjemne, zazwyczaj się poprostu bałam. Teleportowałam się na przedmieścia miasta i od razu znalazłam dom, o który mi chodziło. Na podjeździe stało białe najnowsze bmw. Zapukałam do drzwi i po kilku sekundach w progu pojawił się Draco, ubrany w eleganckie czarne spodnie, białą koszule z podwiniętymi rękawami i luźno zawiązanym czarnym krawacie. Taki strój na Draco naprawde dobrze wyglądał, choć on sam nienawidził go nosić. Sądząc po jego stanie, wywnioskować możnabyło, że dopiero wrócił z pracy. Jego zdziwiona mina przerodziła się w delikatny uśmiech, którym mnie obdarował, poczym chwycił szybko za rączkę mojej walizki i wciągnął mnie do domu.
- Sądziłem, że wracach za tydzień - stwierdził, przytulając mnie mocno.
- Stęskniłam się za tobą - odpowiedziałam cicho, wtulając się mocniej w jego klatkę piersiową.
- Zrobił Ci coś?
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Chcesz z nami zamieszkać?
- Nie będę robić ci kopłotu.
- Wolisz spać ze mną czy sama? - uśmiechnął się do mnie szeroko, na co przewróciłam oczami. Jego poczucie humoru zawsze poprawiało moje, za co byłam mu wdzięczna w każdym momencie mojego życia. - Chodź, pokażę ci sypialnie - oznajmił i odesłał moją walizkę jednym ruchem różdżki. Weszliśmy na piętro i Draco skierował nas do jednej z sypialni. Była ogromna. W rogu pod oknem stało duże dwuosobowe łóżko, obok stolik nocny. Na przeciwko znajdowały się drzwi do łazienki, a na prostopadłej ściane kolejne drzwi, tym razem do garderoby. Przy drzwiach stały regały z książkami.
- Jesteś pewnie głodna, zupełnie jak ja, więc chodźmy coś zjeść - zaproponował, na co uśmiechnęłam się do niego i podeszłam. Przytuliłam się do niego, czując, jak pod powiekami gromadzą mi się łzy. Był dla mnie zbyt dobry, zważając jak bardzo go kiedyś zraniłam. Tylko on widział we mnie kogoś więcej niż kujona, od którego możnaby odpisać zadanie.
- Maleńka, proszę nie płacz. Ja sobie z tym nie radzę - mruknął cicho, przytulając mnie mocniej.
- Tak bardzo ci dziękuję - odsunęłam się od niego odrobinę, żeby spojrzeć na jego twarz. Uśmiechnął się lekko w odpowiedzi i chwycił mnie na ręce, aby znieść mnie do kuchni.
- Jesteś zdecydowanie za lekka - stwierdził z naganą w głosie, a ja zaśmiałam się cicho. Postawił mnie na podłodze przy wyspie kuchennej i sam podszedł do lodowki, aby przejrzeć jej zawartość.
- Gdzie Scor? - zapytałam, siadając na wysokim stołku barowym.
- Śpi w salonie. Źle się dzisiaj czuł.
- Byłeś z nim u lekarza?
- Chyba ma ospe.
- Chyba? - zaśmiałam się na widok jego poczynań. Nigdy nie sądziłam, że Draco Malfoy potrafi gotować.
- Ma kropki na plecach i gorączkę. Miałem z nim iść dzisiaj do lekarza, ale Harry też dostał ospy i musiałem być na  zebraniu. Ale jutro go zabiorę.
- Mogę ja, jeśli nie masz czasu - zaproponowałam cicho.
- Jeśli tylko masz ochotę - odpowiedział, obracając się w moją stronę. Ściągnął z szyi krawat i odłożył go na lodówkę. - Chcesz coś do picia?
- Masz sok?
- Sprawdź w lodówce. Chyba został jeszcze pomarańczowy - odpowiedział, krojąc warzywa. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłan z niej karton z sokiem pomarańczowym. Nalałam go sobie do szklanki i spojrzałam na Draco.
- Chcesz też?
- Nie, ale jeśli mogłabyś mi nalać kawy z ekspresu - poprosił, wskazując brodą na ekspres. To było takie proste. Dwójka dorosłych ludzi w kuchni, przygotowująca obiad. Przez sześć lat związku w Ronem nigdy nam się to nie zdarzało. Jedliśmy osobno. W moim przypadku była to tylko pizza, czy spaghetti, którego udało mi się nie przypalić. Aż wstyd się przyznać, że nie potrafię gotować, kiedy moja mama jest w tym świetna i zawsze próbowała mnie nauczyć.
- Pomóc ci? - zapytałam stając tuż obok Dracona, kiedy ten sięgał do dolnej szuflady po kolejną deskę do krojenia.
- Jeśli chcesz - odpowiedział z lekkim uśmiechem. - Pokroisz resztę warzyw?
- A będziesz się ze mnie śmiać, jak powiem, że nie wiem za dużo o gotowaniu? - wbrew temu Draco zaśmiał się cicho i stanął za mną. Włożył mi do ręki nóż i położył na desce marchewkę. Trzymając mnie za ręke pokazywał mi, jak miałam pokroić warzywo.
                                             ฯฯθθฯฯ
Siedząc z Hermioną w kuchni, czułem się całkiem inaczej. Jedliśmy chińszczyznę, popijając czerwone wino. Taki zwykły dzień dwójki ludzi.
- Myśleliście już o poszerzeniu firmy? - zapytała Hermiona, kiedy skończyłem opowiadać jej o ostatnim zebraniu.
- Tak, ale Harry uważa, że to mogłoby nam zaszkodzić, szczególnie, kiedy mamy problemy z prasą.
- Możecie ich oskarżyć o naruszenie prywatności.
- Nie, jeśli fakt, że Harry ma już drugą żonę jest powszechnie znany.
- Ale nie mają prawa grzebać w Twoich papierach.
- I tak do niczego się nie dogrzebią. Dlaczego wróciłaś wcześniej? - zadałem pytanie, które dręczyło mnie odkąt się tu zjawiła.
- Ron postanowił umilić sobie miesiąc poślubny. Niech się z tamtą niunią ożeni, będzie im cudownie - rzuciła z sarkazmem.
- Zdradził cie?
- Tak, chyba nawet nie pierwszy raz.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie. Lepiej jeśli dowiedziałam się teraz, a nie później, albo wcale.
- Tato! - usłyszeliśmy krzyk Scora. Podniosłem się z miejsca i ruszyłem do salonu, uśmiechając się wcześniej do Hermiony. Podszedłem do kanapy, na której siedział Scorpius, przykryty kocem i swoim ulubionym misiem przyciśnietym do klatki piersiowej.
- Co się stało? - ukucnąłem przed nim i dopiero teraz zobaczyłem na jego policzkach ślady po łzach. Scor nie odpowiedział mi, tylko mocno przytulił się do mnie i zapłakał cicho. - Hej, kochanie, co się dzieje? Boli Cie coś?
- Chce do mamy - wyszeptał. Podniosłem się z podłogi i weszłem z powrotem do kuchni.
- Nie płacz już, aniołku - poprosiłem cicho.
- Co się stało? - zapytała Hermiona, a na dźwięk jej głosu Scorpius oderwał głowe od mojego torsu i wyciągnął rączki w jej stronę. Chwyciła go i posadziła sobie na kolanach. Ja usiadłem obok nich i przysunąłem swój talerz.
- Nie chcę, żebyś mnie zostawiała, mamo - wyszeptał, przytulając się mocno do Hermiony, która głaskała go po blond włosach.
- Nie zostawię - obiecała cicho, przytulając policzek do jego główki. Prawda była taka, że kiedy razem z Hermioną i Harrym wyjechaliśmy do Ameryki po wojnie, ja i ona zbliżyliśmy się do siebie. Po kilku miesiącach przespaliśmy się ze sobą, poczym zostaliśmy rodzicami. Hermiona starała się zrobił karierę w Świętym Mungu, więc to ja opiekowałem się Scorpiusem. Po roku wróciliśmy do Londynu. Fakt, że Hermiona ma dziecko mógł jej zaszkodzić, ale odwiedzała go codziennie, a kiedy spotykaliśmy się wszyscy, dla Scora była tylko ciocią, co na początku trochę mąciło mu w głowie. Ale kochał ją najmocniej. Wbrew wszystkiemu on był dla niej najważniejszy.
- Ja się czujesz, kochanie? - zapytała, ścierając łzy z policzków Scora.
- Wszystko mnie swędzi - jęknął, a ja miałem wyrzuty sumienia, że dopuściłem, żeby się zaraził.
- Lepiej jak przejdziesz ospe teraz niż później.
- Jak wujek?
- Wujka musi bardziej swędzieć - zaśmiała się Hermiona. - Zjesz coś?
- Nie, chcę pić - Hermiona spojrzała na mnie błagalnie, więc wstałem i podeszłem do szafki. Wyjąłem z niej szklankę, do której nalałem soku i podałem go Scorpiusowi.
                                               ฯฯθθฯฯ
Przekręciłem klucz w drzwiach i wszedłem do domu, gdzie już od progu słychać było krzyki Scora. Jak zresztą zawsze, kiedy grał w jakieś gry na Xboksie. Rzuciłem teczke na komode w korytarzu i odwiesiłem marynarkę na haczyk. W salonie Scorpius grał na konsoli, a Hermiona siedziała na kanapie i ze śmiechem obserwowała naszego syna. Usiadłem obok niej i pocałowałem w policzek. Scor krzyknął triumfalnie i rzucił się na kanapę pomiędzy mnie a Hermionę.
- Jak się czujesz? - zapytałem syna, który ułożył głowę na kolanach Hermiony i nogi na mnie.
- Swędzi mnie - mruknął.
- Lekarz twierdzi, że za tydzień może już iść do przedszkola - oznajmiła Hermiona.
- Czyli tydzień siedzenia w domu?
- A ty miałeś już ospe?
- Chyba tak, nie pamiętam - odpowiedziałem. - A co u Ciebie?
- Jeśli pytasz czy miałam ospe, to tak, miałam.
- Pytam co u ciebie ogólnie.
- Byłam dzisiaj u adwokata i twierdzi, że mam duże szanse na unieważnienie ślubu.
- To dobrze?
- Jasne, że tak.
- Fajnie. W przyszły weekend Harry ma urodziny i Natalie kazała mi zapytać, czy wpadniesz na kolacje.
- Ty też idziesz?
- Harry by mi łeb urwał, gdybym nie przyszedł. Twierdzi, że Natalie przesadza z tymi kolacjami i nie daje mu spokoju - uśmiechnąłem się do Hermiony znacząco i wstałem z kanapy. - Pójdę się przebrać i możemy zrobić coś na obiad.
- Obiad jest prawie gotowy - oznajmiła, uśmiechając się lekko na widok mojej zdziwionej miny. - Nie patrz tak na mnie. Nawet czasem ja się staram - zaśmiała się lekko i również podniosła się z miejsca, układając Scora na poduszkach. Ruszyła w stronę kuchni i po chwili zniknęła za drzwami.
Siedziałem z Hermioną i Scorem przy kuchennej wyspie, jedząc spaghetti z sosem bolońskim. Scor bawił się makaronem, to nawijając go na widelec, to na palec.
- Nie baw się jedzeniem - poprosiła Hermiona, patrząc karcąco na naszego syna. Uśmiechnął się szeroko i włożył do ust makaron.
- Chcę lody na deser - oznajmił, wiercąc się na krześle.
- I co z tego? - zapytałem, uśmiechając się do Hermiony.
- To nie fair.
- Taa? To, że nie dostaniesz lodów, bo nie zjadłeś obiadu?
- Tak!
- Jak zjesz jeszcze trochę, to dostaniesz - stwierdziła Hermiona. Scorpius uśmiechnął się do mnie krzywo i zajął jedzeniem.
                                                ฯฯθθฯฯ
- Po rozpoznaniu sprawy z powództwa Hermiony Jean Granger-Weasley w sprawie o unieważnienie zawarcia związku małżeńskiego pomiędzy powódką a Ronaldem Weasley'em postanawia unieważnić małżeństwo oraz rozdzielność majątku tak, że cały majątek Hermiony Granger sprzed zawarcia związku zostaje niezmienne jej własnością. Sprawę uważam za zakończoną - oznajmił sędzia, uderzył swoim młotkiem i wyszedł z sali. Hermiona wyszła na korytarz, gdzie stał już Draco. Uśmiechnął się, widząc zadowolenie na twarzy szatynki. Podbiegła do niego i rzuciła się mu na szyję. Zachwiał się lekko i przytrzymał ściany za sobą.
- To co, idziemy uczcić twoją wolność? - zapytał, patrząc na jej twarz.
- A Scor?
- Zostanie u Harry'ego i Nat. Muszą trochę potrenować zanim na dobre utoną w pieluchach - zaśmiał się.
- W takim razie możemy iść gdzieś na obiad - zaproponawała, na co blondyn skinął głową i postawił szatynkę na ziemie, aby podać jej ramie. Teleportował ich do restauracji. Ściany były ciemnobrązowe, a stoliki oddalone od siebie na dużej powierzchni. Zaprowadził Hermionę do jednego ze stolików, odsunął jej krzesło i zajął miejsce naprzeciwko niej. Kiedy kelner podszedł do nich, aby przyjąć zamówienie, zamówili dwa steki i sałatkę warzywną.
- Od dzisiaj w końcu znów jesteś panną Granger - zauważył, uśmiechając się seksownie. Hermiona zaśmiała się cicho w odpowiedzi.
- Znalazłam mieszkanie - oznajmiła, a uśmiech na twarzy Malfoy'a przygasł.
- Wiesz, że wcale nie musisz się wyprowadzać?
- Nie chcę większego zamieszania wokół siebie.
- Co złego, że mieszkasz z ojcem swojego syna?
- Fakt kim jesteś i kim byłeś dla mnie dawniej.
- Kiedyś mówiłaś, że przeszłość nie musi stać na drodze.
- Ale ta sprawa z Ronaldem, później Scor, rozwód. Przez ostatni czas tylko ja byłam na okładce Proroka. Teraz mam trafić na okładkę Czarownicy jako ta, która usidliła przystojnego Dracona Malfoy'a?
- To już było. Kiedy dowiedzieli się, że jesteś mamą mojego dziecka.
- Wcale mi nie pomagasz - mruknęła.
- Możemy się umówić, że jeśli zaczną coś pisać wynajmiesz sobie coś.
- Draco...
- Nie dla mnie, tylko dla Scora.
- W pożądu. Możemy później gdzieś iść?
- Na przykład?
- Spacer, kino, nie wiem.
- Okey. Pójdziemy, gdzie będziesz chciała.
- Super.
  Wracając do domu Draco był kompletnie pijany. Hermiona trzymała się nieci lepiej i prowadziła blondyna. Posadziła go na łóżku i zabrała się za rozpiananie jego koszuli. Patrzył zamglonym wzrokiem na jej dłonie. Oplótł swoje palce wokół jej nadgarsków i podniósł jej ręce do swoich ust, aby pocałować delikatnie wewnętrzne strony dłoni.
- Podobasz mi się - oznajmił, przesuwając się w jej stronę. Wyswobodziła swoje ręce z jego uścisku i dotknęła jego policzków. Pocałował ją w usta, ściągnął z niej marynarkę i położył szatynkę na łóżku. Oparł ręce po obu stronach jej głowy i zawisnął nad nią. Jedną nogą przytrzymywał się na podłodze, drugą trzymał między jej nogami, który oplotły go w biodrach.
                                              ฯฯθθฯฯ
Hermiona obudziła się, kiedy natarczywe promienie słońca padały na jej twarz. Przewróciła się na drugi bok i ułożyła głowe na twardym ramieniu. Mruknęła cicho i otuliła się szczelniej kocem.
- Mała, rusz ten zgrabny tyłek. Dochodzi jedenasta - rzucił Draco, jednak zarzucił jej ręke na biodro.
- Co ty robisz w moim łóżku?
- A na co Ci to wygląda? W nocy tak mnie wykończyłaś, że ledwie miałem siły się dzisiaj obrócić.
- O czym ty bredzisz, Draco?
- Aż tak byłaś wczoraj pijana?
- Nie byłam - zaprotestowała. - My wczoraj...
- Przypominasz sobie? Tak, kochaliśmy się wczoraj. Powinnaś się bardziej pilnować. Po czymś takim nie pozwolę ci się wyprowadzić.
- Um, no dobra, ale wiesz, że łatwo nie będzie?
- Jakoś sobie poradzimy. Zawsze sobie radziliśmy.
- Powinniśmy odebrać Scora.
- Śpi u siebie. Harry wogóle nie nadaje się na ojca. Natalie twierdzi, że kiedy wstała w nocy on dalej grał ze Scorem na konsoli.
- Mój biedny aniołek.
- Ja też się nie wyspałem - uśmiechnął się do niej, podnosząc się na łokciu.
- Mam ci współczuć?
- Zła kobieta z Ciebie. Powinnaś współczuć swojemu facetowi.
- Może frytki do tego?
- Z ketchupem poproszę - zaśmiał się, powodując uśmiech na jej ustach. Pocałował ją szybko w usta i podniósł się z łóżka. Miał na sobie granatowe dopasowane spodnie dresowe i białą koszulkę z krótkim rękawem.
- Dasz mi jakąś koszulkę? - poprosiła, podnosząc się do pozycji siedzącej i otulając się kocem. Blondyn podszedł do szafy, wyciągnął z niej swoją czarną koszulę i podał Hermionie.
- Chcesz kawy?
- Poproszę.
- A coś na śniadanie?
- Sałatkę, jest w lodówce.
- Zjesz w kuchni? Możemy tam trochę porozmawiać.
- Wezmę prysznic i zejdę.
- Tylko szybko, bo będę się nudzić - zaśmiał się, poczym wyszedł z pokoju, zostawiając Hermionę samą. Przeszła do łazienki i odkręciła prysznic.
Zrzuciła z siebie koszulę byłego Ślizgona i weszła do kabiny. Ciepła woda lała się na jej ciało, pozwalając na odprężenie. Draco był dla niej cudowny, był świetnym ojcem i zawsze się nią opiekował. Jednak bała się związku z nim. Wiedziała, że miał przed nią kilka innych kobiet, a fakt, że mógłby ją zdradzić zabolałoby ją mocniej niż cokolwiek. Wyszła z pod prysznica i owinęła się ręcznikiem. Szybko przeszła do swojego pokoju i wyciągnęła z szuflady czarny podkoszulek i szare, dopasowane spodnie dresowe. Ubrała na siebie bieliznę, po czym wciągnęła na siebie ubrania. Zeszła do kuchni, gdzie Draco siedział przy wyspie i, jak co rano pił kawe.
- Siadaj - poklepał miejsce od siebie i przysunął jej dzbanek z kawą. Na blacie stała już jej ulubiona sałatka, tak samo jak ulubiony kubek z misiami i serduszkami, który kupili przy okazji wybierania prezentu dla Harry'ego miesiąc temu. Malfoy miał w zwyczaju pić kawe z kubka, który dostał od niej na dwudziestepierwsze urodziny. Był zielono-czerwony z czarnymi wężykami, co odrazu mu się spodobało.
- Musisz mi powiedzieć, czego ode mnie oczekujesz - stwierdził, kiedy zajęła miejsce obok niego.
- To znaczy?
- Powiedz mi co mam robić, żebyś nie odeszła.
- Nie zdradzaj mnie - poprosiła cicho w swój kubek napełniony kawą.
- Nie umiałbym tego zrobić - przyznał i chwycił ją za ręke, którą trzymała na blacie. - Co jeszcze?
- Chcę, żebyś pamiętał o moich urodzinach.
- To bardzo ciężka kwestia, panno Granger. Urodziny masz... siódmego... siedemnastego... drugiego lutego - mruknął, poczym zaczął się śmiać na widok na miny. - Przecież wiem, że dziewiętnastego września.
- Jesteś okropny.
- Czy nie za to mnie kochasz?
- Kto Ci to powiedział? - zakpiła, odstawiając kubek i obracając się w jego stronę.
- Chochliki jak spałaś.
- Jesteś bardzo zabawny.
- Nie mów tak, bo się zarumienię.
- Jak ja z tobą wytrzymuję?
- Tego ci nie powiem. To może być winik jakiegoś urazu głowy czy coś.
- Dowcipniś się znalazł.
- Zawsze i wszędzie.
- Nie musisz iść do pracy?
- Co to byłaby za frajda bycia właścicielem, gdybym nie mógł robić co mi się podoba?
- Jesteś współwsłaścicielem i założę się, że Harry już jest w firmie.
- To ja zrobię sobie wolne. Żartuję, muszę jechać po trzynastej do architekta, żeby zatwierdzić projekty i mam wolne. Widzisz jaki on wspaniałomyślny?
- Cóż, przynajmniej zajmiesz się Scorem.
- A ty?
- A ja mam nocną zmianę w Mungu.
- Nie będziesz mi grzać łóżka?
- Zawsze tylko o jednym?
- Najczęściej.
- Będzie ciekawie.
- A no - zaśmiał się i pocałował ją delikatnie. Choć uwielbiał jak się z nim droczyła, wolał kiedy była tą miłą, roześmianą dwudziestoczterolatką. Odsunął się od niej i uśmiechnął na dźwięk jej protestu. Chwyciła go za koszulkę i przyciągnęła do siebie, aby po chwili pocałować z uczuciem.
                                           ฯฯθθฯฯ
Hermiona siedziała z Natalie w przytulnej knajpce niedaleko Munga, jedząc lunch, na który wyrwały się w czasie ich drugiego z rzędu dyżuru. Natalie po urodzeniu syna, Jamesa zaczęła prace razem z Hermioną, z czego Harry nieszczególnie był zadowolony. Draco też próbował przekonać Hermionę, żeby zrezygnowała, jednak dał sobie spokój po kilku kłótniach, które w ich związku były czymś naturalnym i najczęściej kończyły się namiętną nocą. Po półtorej roku związku nauczyli się żyć razem i cieszyć nawet z najkrótszej chwili w jej przerwie na lunch, czy między jego spotkaniami.
- Harry chce się starać o drugie dziecko - mruknęła Natalie, dłubiąc w talerzu z kurczakiem curry.
- A ty?
- Jak dla mnie to wziąż za wcześnie. Ledwie urodził się James, a on mi z czymś takim wyjeżdza. Jak ty byś się zachowała, gdyby Draco Ci coś takiego powiedział.
- Nie wiem, ale różnica między tobą i Harrym a mną i Draco jest kuriozalna. Wy jesteście małżeństwem, my tylko parą.
- Też macie dziecko.
- O Scora wcale się nie staraliśmy.
- Ale nigdy nie rozmawialiście o powiększeniu rodziny?
- Draco ostatnio dziwnie się zachowuje. Więcej czasu spędza w pracy, albo jest strasznie zmęczony.
- Może chce ci się oświadczyć.
- On nie bawi się w takie podchody. Zawsze mówi o co mu chodzi.
- Ale to jednak decyzja na całe życie.
- Serio? Mówisz to jako druga żona Harry'ego.
- Oh, on sam twierdzi, że to pomyłka.
- Może ja właśnie tym jestem dla Draco? Pomyłką. I teraz tylko zastanawia się jak ze mną zerwać.
- Przestań. Porozmawiaj z nim wprost, to dowiesz się co go gryzie.
- Może - mruknęła Hermiona.
                                          ฯฯθθฯฯ
Draco siedział w swoim biurze i wpatrywał się w wygaszacz swojego laptopa. Kolaż ze zdjęć jego i Hermiony był dość ciekawym rozwiązaniem, kiedy siedział na nudnym zebraniu i słuchał swoich pracowników. Teraz miał wiele do przemyślenia. Nie miał nawet pojęcia jak porozmawiać z najważniejszą kobietą w jego życiu.
- Panie Malfoy, pan Weasley do pana - oznajmiła jego sekretarka zaglądając do jego gabinetu.
- Wpuść go - nakazał, nie podnosząc wzroku z komputera. Kiedy rudowłosy przekroczył próg jego gabinetu podniósł się z miejsca i poprawił swoją granatową marynarkę.  Weasley miał na sobie szary garnitur, białą koszule i niebieski krawat. Posada u Ministra wymagała najlepszej prezentacji.
- Przejdź od razu do rzeczy - rzucił, zupełnie ignorując sekretarkę Malfoy'a, na którą Draco skinął głową, aby zostawiła ich samych. Weasley zajął miejsca naprzeciwko jego biurka, więc usiadł na swoim krześle i zamknął laptop.
- Ile chcesz za te zdjęcia?
- Po co Ci one? Czyżbyś lubił sobie popatrzeć jak ktoś inny obraca twoją dziewczynę?
- Nie prowokuj mnie. Ile chcesz za zniszczenie ich i fakt, że Hermiona nie dowie się o ich istnieniu.
- Chyba cie na to nie stać.
- Powiedz ile.
- A nie uważasz, że ona ma prawo się o nich dowiedzieć?
- Kiedy tylko przestanie żałować, że cie poznała, pójdzie do Ministerstwa a oni się tobą zajmą.
- Chcesz mnie nastraszyć?
- Grzecznie ostrzec.
- Tobie chyba naprawde nie zależy na tych zdjęciach.
- Gadaj ile.
- Sądzę, że wystarczająco dużo czasu Ci poświęciłem.
- Nie pogrywaj sobie ze mną - ostrzegł blondyn, patrząc jak Weasley podnosząc się z miejsca.
- Czyżby plany o ślubie przeniosły się w czasie?
- Nie twój zasrany interes - warknął wściekły.
- Do zobaczeniu na balu, Malfoy - powiedział i wyszedł z jego gabinetu. Chwycił za telefon i wybrał numer jedynej osoby, która mogłaby mu pomóc.
- Cóż się stało, że tak nagle do mnie dzwonisz, Malfoy - usłyszał po kilku sygnałach.
- Potrzebuję Twojej pomocy, Zabini.
- W jakiej sprawie, przyjacielu?
- Chodzi o Hermionę.
- Twoją Hermionę?
- A jaką, geniuszu? Jasne, że moją. Ona i Weasley byli kiedyś razem, on się teraz próbuje zemścić za to, że go zostawiła.
- I w czym miałbym Ci pomóc?
- Potrzebuję dostać się do jego mieszkania.
- Mieszka ze swoją narzeczoną gdzieś pod Londynem. Ginny twierdzi, że poznał ją gdzieś na Kanarach.
- To wiem, musisz mi w tym pomóc.
- Dobra, w porządku. Spotkajmy się jutro o 13 w Dziurawym Kotle.
- Jesteś wielki.
                                             ฯฯθθฯฯ
Hermiona weszła do domu najciszej jak umiała. Odłożyła klucze na komode i ruszyła w strone salonu. Draco stał przy wyjściu na taras, rozmawiając przez telefon. Podeszła do niego i pezytuliła się do jego pleców. Zmarszczył brwi i wciąż rozmawiał, najprawdobodobniej ze swoją asystentką. Obrócił się w jej stronę i objął ramieniem.
- Jennie, prosiłem Cie, żebyś chociaż spróbowała z nim negocjować. To dla poważna sprawa... Zrób to i oddzwoń... Nie, teraz... Co mnie to obchodzi... Dobra, rozumiem... O w życiu. Ona się nigdy o tym nie dowie, jasne?... Mam nadzieję... Do usłyszenia - zakończył swoją rozmowę i wrzucił telefon do kieszeni.
- Co się stało? - zapytał, obejmując Hermionę w talii.
- Tęskniłam za tobą.
- Przecież jestem.
- Odsuwasz się ode mnie.
- Mam sporo na głowie. Ale obiecuję, że poświęce ci więcej czasu - oznajmił i przytulił policzek do włosów szatynki. - Musimy porozmawiać.
- O czym?
- Chcę, żebyś za mnie wyszła.
- Draco...
- Ale Weasley ma z tym jakiś problem. Więc albo wyjdziesz za mnie przy rodzicach i najbliższych przyjaciołach za granicą, albo dalej będziemy żyć tak jak do tej pory.
- Czy ty mi się oświadczyłeś?
- A jak sądzisz?
- A pierścionek?
- Kupię Ci jaki tylko chcesz.
- Kiedy?
- Rany, Hermiona, ja ci się oświadczam, a ty martwisz się pierścionkiem?
- Chcę mieć pierścionek - oznajmiła Hermiona, patrząc na blondyna.
- Mam iść teraz?
- Tak.
- Dobra, jak chcesz - mruknął i odsunął się od szatynki i ruszył do wyjścia.
- Żartowałam - zaśmiała się i patrzyła jak Draco odwraca się w jej kierunku z groźnym wyrazem twarzy i idzie do niej, aby po chwili złapać ją na ręce.
- Ja Ci dam ,,Żartowałam" - rzucił i ruszył w kierunku sypialni.
                                       ฯฯθθฯฯ
Draco siedział razem z Blaisem w Dziurawym Kotle i wpatrywał się w przyjaciela z szeroko otwartymi oczami. Zabini kręcił w palcach pendrive'a, śmiejąc się z miny blondyna.
- To jak, chcesz to, czy nie?
- Ale jak Ci się udało to zdobyć? - zapytał zaskoczony Malfoy.
- Trudno nie było. Dzieczyna Weasley'a to mugolka. Wyjątkowo tępa. Wpuściła mnie do domu, po tym, jak powiedziałem, że jestem szwagrem Weasley'a i dała się potraktować kilkoma zaklęciami. Teraz nawet nie pamięta, że mnie kiedykolwiek widziała.
- Jesteś wielki.
- Swoją drogą. Na twoim miejscu nigdy nie pokazałbym tych zdjęć Granger. Oczywiście jeśli nie chcesz, żeby się podłamała.
- Nie jestem głupi, Blaise.
- To dobrze. Jeśli chcesz to mogę zniszczyć te zdjęcia - zaproponował, a Draco zastanowił się na tą propozycją. Czy chciał je widzieć? Napewno nie. Wiedział, że nic nie zmieni jego uczuć. Chciał zamknąć tamten rozdział w ich życiu. Propozycja Blaise'a była idealna. On i tak już widział te zdjęcia, ale Draco ufał mu, wiedząc, że nie zrobi nic głupiego.
- Ale tak, żeby nigdy nie było po nich śladu - poprosił.
- Nie ma sprawy.
- Nawet nie wiesz, jak jestem ci wdzięczny.
- Ty mi też pomagałeś, więc jesteśmy kwita.
- Błagam Cie, Blaise. Dzięki tobie mam spokój do końca życia.
- Obaj sobie coś zawdzięczamy, więc jest dobrze.
- Zostaniesz moim świadkiem? - zapytał Draco, po chwili. Zabini zaśmiał się pod nosem i skinął głową.
- Wyjeżdżacie?
- Nie.
- To będzie kolejna sensacja.
- Jakoś to przeżyję.
                                                     ฯฯΩΩฯฯ
Hermiona patrzył w swoje odbicie w lustrze w łazience, opierając ręce na umywalce. Wzięła kilka głębszych oddechów i wróciła do sypielni, gdzie na łóżku siedział Draco. Miał na sobie spodnie od dresu, które przykrywała kołdra i koszulkę z krótkim rękawem. Patrzył na nią zatroskanym wzrokiem, a kiedy położyła się na łóżku, zrobił to samo i objął kobiete ramieniem.
- Stało się coś, aniołku? - zapytał z troską. Hermiona pokręcił głową i popchnęła blondyna, aby położył się na plecach, a sama ułożyła głowe na jego torsie. - Myślałem nad wakacjami - powiedział cicho, a szatynka podniosła na niego wzrok. - Moglibyśmy wyjechać do Grecji. Harry mówił, że Natalie się podobało.
- Jestem w ciąży - wyszeptała i usiadła, aby spojrzeć na narzeczonego.
- Poważnie?
- To nie tylko moja wina - warknęła.
- A czy ja Ci to zarzucam?
- Więc o co ci chodzi?
- Właśnie mi powiedziałaś, że będę ojcem. To troche zaskakujące, kochanie - oznajmił i przytulił się do pleców szatynki.
- Cieszysz się?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Ale na wakacje chyba możemy polecieć, co?
- Jeszcze przez trzy miesiące tak.
- Będziemy musieli urządzić pokój.
- Draco, ja jestem dopiero w drugim miesiącu.
- Przezorny zawsze ubezpieczony - stwierdził mężczyzna, kładąc się na materacu i układając Hermionę na sobie.
                                           ฯฯ¤¤ฯฯ

Dawno niczego tu nie publikowałam więc pomyślałam, że ta miniaturka mogłaby się Wam spodobać. 
Jak tam po zakończeniu roku? Były paski?
Pozdrawiam,
Alex_x.
PS Przepraszam za błędy.