sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 2.

Dziś ze stacji King's Croose z peronu 9 i 3/4 odjeżdżał pociąg do Hogwartu. Dla Harry'ego był to początek szóstej klasy. Tuż przed odjazdem w pociągu roiło się od zabłąkanych pierwszoklasistów. Potter i Granger jako prefekci musieli ich wszystkich upilnować. Po dwóch godzinach wszyscy prefekci mogli odetchnąć z ulgą.
Po przyjeździe do zamku każdy z uczniów zaraz po ceremonii przydziału zajął swoje miejsce, a kilka chwil później Dumbledore zaczął swoje coroczne przemówienie.
-Witam was na kolejnym, dla niektórych już ostatnim już roku nauki w naszej szkole. Dla innych to dopiero początek, więc pragnę nadmienić, iż wstęp do Zakazanego Lasu i na trzecie piętro jest całkowicie zabroniony. Reszty dowiecie się od swoich opiekunów. Chciałbym również poinformować wszystkich prefektów naczelnych, że powstał projekt dotyczący współpracy między domami i każdy prefekt wyjedzie do jednego z zagranicznych miast. Po jutrze dowiecie się kto i gdzie pojedzie. To wszystko-po skończonej przemowie wszyscy zaczęli jeść. Po uczcie prefekci oprowadzili pierwszoklasistów po zamku. Około 22 wszyscy zasnęli. Hermiona jednak miała patrol korytarzy. Nie spodziewała się, że będzie musiała znosić obecność Dracona Malfoy' a, prefekta naczelnego Slytherinu. Spotkali się tuż przed Pokojem Wspólnym Prefektów. Nie obyło się bez głupich docinek ze strony młodego arystokraty.
Następnego dnia dziewczyna miała dość obecności blondyna i razem z Harry'm i Ron'em unikała go jak ognia. Tego dnia miała szczęście, bo nie musiała iść na patrol z Malfoy'em. Pierwszy dzień zajęć nie był taki  trudny. Z samego rama Harry ogłosił nabór do drużyny Quidditcha.
Dzień minął dość szybko. Nazajutrz Hermiona obudziła się kilka minut przed śniadaniem. Szybko się ubrała i wybiegła do Wielkiej Sali. Na korytarzu natknęła się na Malfoy'a w towarzystwie swoich goryli.
-O, patrzcie. Nasza kochana szlama spóźniła się na śniadanie-zakpił Draco, a na jego twarzy zagościł dobrze znany Gryfonce uśmiech.
-Nie mam ochoty się dzisiaj z Tobą kłócić, Malfoy-oświadczyła dziewczyna i ruszyła do Wielkiej Sali, jednak blondyn złapał ją za nadgarstek. Próbowała się wyrwać, ale chłopak był silniejszy.-Puść  mnie. To boli, kretynie.
-Wiesz, Granger. Mam nadzieję, że byłaś już we Francji.
-A co Cie to interesuje?-zdziwiła się dziewczyna. Draco uwolnił się z uścisku.-Może byłam,może nie. Nie interesuj się.
-Muszę wiedzieć, czy szlama, z którą mam jechać do Paryża, wie coś o mieście - odparł Malfoy spokojnym głosem.
-Że co?!
-To co słyszałaś! Byłaś czy nie?
-Byłam. A teraz się ode mnie odwal. Nie mam ochoty z Tobą gadać - powiedziawszy to weszła do Wielkiej Sali. Przy stole Gryfonów siedział Harry pogrążony rozmową z przyjacielem, Ronaldem. Dziewczyna usiadła obok Pottera i nałożyła sobie kanapkę z serem. Chłopcy zauważyli ,że coś jest nie tak i od razu się tym zainteresowali.
-O co chodzi? - zapytał brunet.
-O co chodzi?!-krzyknęła Hermiona.- Właśnie się dowiedziałam, że spędzę trzy tygodnie mojego cudnego ,jak dotąd życia z Malfoy'em.
-Nie mam lepiej. Mam jechać z Parkinson do Holandii -  oświadczył Potter.-Wiem co czujesz,
- Tak ci współczuję, Harry- rzekł Ron, który jak dotąd się nie odzywał.- Kiedy wyjeżdżacie.?
-Nie wiem -odpowiedziała Hermiona i natychmiast spojrzała na bruneta.-Harry.?
-Jutro, o dziesiątej -oznajmił patrząc przed siebie nie obecnym wzrokiem.Może o to nie chodzi Dumbledore'owi ,a Voldemort tego chce.? A jeśli to tylko pretekst by go zaciągnąć po za Hogwart.? Tak bardzo chciałby wiedzieć o tym wszystko. Ale czy w ogóle możliwe.? Chociaż nie wierzył żeby dyrektor był po stronie Czarnego Pana. -Chodźcie na lekcje.
   Trójka przyjaciół ruszyła na eliksiry. Lekcja z profesorem Slughorn'em była o wiele lepsza niż ze Snape' em. Dwie godziny Obrony przed czarną magią ze Snape'em, transmutacja z McGonagall, zaklęcia z  Flitwick'iem i zielarstwo ze Sprout, dały uczniom szóstych klas w kość.
 -Harry.?-zaczęła Hermiona wchodząc do dormitorium chłopców z szóstego roku. Przyjaciel siedział  na swoim łóżku i patrzył na zdjęcie swoich rodziców. Samotne łzy spływały co kilka sekund po jego policzkach. Dziewczyna podeszła do niego.Siadając obok położyła rękę na jego ramieniu. - Co się stało.?
-Nic, Mała.Nic- odpowiedział Potter siląc się z uśmiechem, który nie potrafił znów zjawić się na jego twarzy.
-Rona możesz oszukiwać,ale ze mną tak łatwo nie pójdzie.
-Zastanawiałaś się jak by to było gdybym Cie w tedy nie spotkał.? Gdyby Neville nie zgubił ropuchy.?
-Zapewne nudziłabym się  jak chomik.Ale to nie o to chodzi. To coś związanego z Twoimi rodzicami.
-Gdybyś wiedziała ,że gdzieś w świecie jest ktoś ci cholernie bliski, a ty nawet o nim nic nie wiesz, co byś zrobiła.?
-Nie wiem,Harry. Jeśli bym nie wiedziała , nie chciałabym się dowiedzieć.
- A jak byś się już dowiedziała.?
- Harry, nie mam pojęcia.Nie wiem co bym zrobiła. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji- powiedziała Hermiona spokojnym głosem. Wiedziała,że chłopak nie wie już jak do tego podejść. Miał to wymalowane na twarzy. Granger nie myśląc zbyt wiele przytuliła mocno chłopaka, a ten odwzajemnił gest. - Wiesz, że jesteś dla mnie jak brat,nie.?
-Ty jesteś tą moją kochaną siostrzyczką.Zawsze nią będziesz. Pamiętaj,choćby nie wiem co. Nawet jeśli w moim życiu miałby zjawić się jakiś kolejny Potter.
- Harry, o co chodzi.? Mi możesz powiedzieć.
- Nie powiesz nikomu.?Nawet Ronowi.?
- Nawet.Przysięgam.
- Ja mam brata. Młodszego -wyznał brunet. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Jak to.? Jej najlepszy przyjaciel miał brata.? Jej Potter.? Po chwili dotarło do niej o co chodzi. Uśmiechnęła się blado. Chłopak zrozumiał,że dziewczyna chyba nie bardzo łapie o co chodzi.Posadził ją na swoich kolanach i najmocniej jak tylko mógł przycisnął do siebie. Przymknął powieki, przez które zaczęły wypływać słone kropelki wody. Hermionie szybko wrócił rozum. Ujęła twarz Harry'ego i starł z policzków łzy.Ten patrzył jej prosto w oczy, a na twarzy pojawiał się uśmiech.
- Harry,pamiętaj,że jeśli coś się stanie, możesz na mnie liczyć.Zawsze.
- Kocham cie.
- Ja ciebie też. Harry, skąd ty wiesz,że masz brata.?
- Jak tydzień temu widziałem się z Dumbledore'em to mi to powiedział. Znaczy,że tydzień przed śmiercią moja mama urodziła dziecko.Syna. Był chory,więc został u Munga.Dzień po śmierci rodziców miał wyjść do domu ,ale nikt nie wiedział o jego istnieniu i nikt po niego nie wrócił. Trafił do jakichś mugoli w Polsce i w dniu jedenastych urodzin poszedł do Dumstrange'u .W tym roku będzie uczył się w Hogwarcie. Wszyscy oczekują ode mnie,że będę jak najwspanialszy brat na świecie.Nie potrafię tak. Co ja mu mam powiedzieć.? Cześć.Jestem Twoim starszym bratem. Nasi rodzice nie żyją przeze mnie. Tak .?Mam mu tak powiedzieć.?
-Harry,to co się w tedy stało nie było Twoją winą. Pamiętaj. Nie miałeś na to wpływu. Koniec tego gadania-oświadczyła stanowczo Hermiona doprowadzając się do porządku. -Wstaniesz, przebierzesz się w piżamę i położysz do łóżka.Już.!
-Tak jest,kapitanie-chłopak uśmiechnął się do przyjaciółki i wykonał jej polecenia. Po chwili oboje leżeli we własnych łóżkach rozmyślając o najdziwniejszych rzeczach .


 Następny rozdział ukaże się prawdopodobnie 20.05 . Za niedogodności przepraszam.

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 1.

Tego dnia Harry Potter obchodził swoje szesnaste urodziny. Tegoroczne wakacje spędzał ze swoimi przyjaciółmi w Norze. Państwo Weasley'owie nie byli zbyt bogatą rodziną,  jednak dawali swoim dzieciom dużo miłości i ciepła. Harry czuł  się tu jak w domu. W domu, którego nigdy tak na prawdę nie miał. Rodzice chłopaka zmarli, kiedy ten miał rok i od razu trafił do Durley'ów-okrutnych mugoli, którzy po za czubkiem swojego nosa i swoim synem niczego nie widzieli. W jedenaste urodziny do Pottera przybył Hagrid, gajowy i klucznik z Hogwartu, szkoły magii i czarodziejstwa. Pierwszego dnia szkoły poznał swoich obecnych przyjaciół, Hermione Granger i Ronalda Weasley'a. Od  tego dnia Harry zawsze rywalizował z jednym ze Ślizgonów, Draconem Malfoy'em. W czwartej klasie Potter wziął udział w Turnieju Trójmagicznym, który wygrał. Rok później po raz kolejny stoczył bitw z Voldemortem i znowu  wyszedł z tego cało.
Słońce świeciło mocne. Jego lipcowe promienie przedarły się do sypialni Harry'ego i Rona, budząc ich oboje. Obaj wiedzieli, że kto pierwszy wejdzie do łazienki, nie musi się niczym martwić. Chłopcy zerwali się z łóżek i ruszyli biegiem do jedynej łazienki na piętrze. Harry był jednak szybszy. Zatrzasnął  drzwi tuż przed nosem przyjaciela.
-A niech coś trafi ten Twój refleks szukającego!-krzyknął zza nim Ron, uderzając pięściom w drzwi. Po chwili obok niego stanęła Hermiona wraz z siostrą Weasley 'a, Ginny.
-Czego się tak od rana denerwujesz.?-zapytała brązowowłosa. Wszyscy wiedzieli, że to pytanie było pytaniem retorycznym. Przez chwilę stali w milczeniu. Po pięciu minutach Harry wyszedł z łazienki.-Ronuś, wiesz, że Cie bardzo, bardzo lubię.?-Hermiona zrobiła słodkie oczka i wcisnęła się do pomieszczenia przed osłupiałym rudym chłopakiem.
-Ty zawsze się jej dajesz odpuścić-stwierdził Potter klepiąc przyjaciela po plecach. Chłopak puścił  wściekłe spojrzenie do Harry'ego, a ten odsunął się od niego i usiadł na schodach, opierając się o ścianę i bawiąc różdżką.
-Wszystkiego najlepszego, Harry-powiedziała Hermiona wychodząc z łazienki. Choć Ginny chciała przecisnąć się przed bratem, ten tym razem nie dał za wygraną
-Dziękuję-odpowiedział brunet i razem z Hermioną zeszli na śniadanie. W kuchni siedziała pani Weasley, Fred, George i Bill z Fleur. Potter i Granger usiedli obok siebie przy stole. Po kilku minutach dołączyła do nich reszta Weasley'ów.