- No o co chodzi? -spytała zniecierpliwiona Hermiona opierając się o parapet okna.
- Wiem, że mi tego nigdy nie wybaczysz, ale muszę to zrobić- odpowiedział Harry, wyciągając z kieszeni spodni różdżkę.- Przepraszam.
-Harry, o c Ci chodzi?-dziewczyna nie kryła już swojego przerażenia.
-Przepraszam. Obliviate.
-Odbiło Ci?- zdenerwowany Draco, rzucił się na Potter.
- Obliviate - szepnął Zabini, celując w Malfoy'a. Po kilku minutach w dormitorium została tylko Hermiona i Harry. Chłopak patrzył na rozciągający się w okół zamku krajobraz, dziewczyna natomiast stała i tępo wpatrywał się w jakiś punkt na drzwiach. Chwilę potem podeszła do Pottera.
-Przytul mnie- szepnęła, a Gryfon wykonał jej prośbę.
- Chodź na obiad- zaproponował Harry, a kiedy Hermiona skinęła głową, wyszli razem na korytarz i skierowali się do Wielkiej Sali. Szli w ciszy. Każde pogrążony we własnych myślach. Mijali niewiele uczniów. W połowie drogi spotkali Dracona i Blaise'a. Zabini spojrzał znacząco na Harry'ego, a ten ledwo zauważalnie skinął głową. W Wielkiej Sali byli już prawie wszyscy uczniowie, a Dumbledore kończył wygłaszać jakieś przemówienie. Para Gryfonów usiadła obok swojego przyjaciela.
-...i na koniec, pragnę ogłosić, iż Daniel Malfoy zastąpi profesora Snape'a, aż ten nie wróci ze Świętego Munga. Teraz możecie już jeść- zakończył dyrektor Hogwartu i każdy zaczął jeść. Każdy oprócz Dracona, który ze złością malującą się na twarzy wyszedł z jadalni.Za nim wyszedł nowy profesor Obrony Przed Czarną Magią.. Kilkanaście minut później wyszła też Astoria Greengrass. Potter widząc, że dziewczyna opuszcza Salę pobiegł za nią.
-Greengrass!-krzyknął i szybko dogonił Ślizgonkę. Astoria była szczupłą, ładną dziewczyną o brązowych włosach i niebieskich oczach. Dziewczyna przystanęła i spojrzała na Gryfona.
-O co chodzi?
-Umówisz się ze mną?
-Potter, ja nie jestem dziewczyną na zakład.
-Nie założyłem się o Ciebie. Czemu miałbym to robić, co?
-No, nie wiem. Może po to, żeby jeszcze bardziej zabłysnął, bo owinąłeś sobie wokół palca naiwną Ślizgonkę?
-Nie chce Cię wykorzystać.
-To po co chcesz się ze mną umówić?
-Cholera, bo mi się podobasz!-krzyknął chłopak, a dziewczynę aż zamurowało. Nie czekając na jej reakcję, przycisnął ją do najbliższej ściany. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Oboje z dwóch różnych światów. Tak wiele ich dzieliło, a zarazem łączyło. Po chwili oboje zatopili się w namiętnym pocałunku, który dla obojga mógł trwać całą wieczność.
-Jeśli nadal ta randka jest aktualna, to ja się piszę.
-Jutro o 10 pod Salą Wyjściową?
-Pasuję. Mogę już iść?
-A dostanę buziaka?-za to pytanie dziewczyna tylko się zaśmiała i cmoknęła chłopaka w usta.
Kilka minut później Harry wracał do swojego dormitorium. Nagle poczuł jak ktoś szarpie go za rękę i wciąga do pustej klasy. Przed nim stał Blaise z miną godną bazyliszka.
- Po co to zrobiłeś?!-wydarł się.
-Bo nie potrafiłem patrzeć jak go to wyżera od środka. Za kilka miesięcy wszystko do nich wróci. Bo to oni sami będą na tyle odpowiedzialni, żeby z tym walczyć. Obaj wiemy jak pokonać przepowiednie i nie my to możemy zrobić, tylko oni sami.
-Znaczy o co Ci teraz chodzi?
-O co? Wiesz, że jeśli oni się na prawdę kochali, to uczucie zwycięży. Miłość od lat zwycięża nawet z tymi najgorszymi zaklęciami.
-Ale on ma czas to świąt, a jeśli dołączy do nich nic nie damy rady zrobić.
-Czy ty w ogóle słuchasz co mówię? Za kilka miesięcy oni będą razem.
-Będą, albo i nie. Pewności nie masz.
-Zakład?
-Jak oni do świąt będą razem daje Ci wygrać puchar Quidditch'a i odwrotnie.
-Stoi- chłopcy podali sobie ręce i ,,przecięli'' na zgodę.- Idę robić zadanie na Obronę, bo jeśli ten nowy Malfoy jest jak Snape, albo, co gorsze, ma malfoy'owską naturę, to ja go nie chce znać.
- Ja w ogóle nie wiedziałem, że Draco ma brata, a ty?
-Coś tam wiedziałem od Syriusza. Ale Draco nigdy nic nie mówił.
-Jeśli się tak wkurzył jak go zobaczył nie oznacza to nic miłego.
-Raczej, idę, cześć.
-Na razie.
Chłopcy rozeszli się do swoich dormitoriów. Odrobili prace domowe i zajęli czytaniem jakichś książek. Następnego dnia praktycznie wszyscy uczniowie udali się do Hogsmead. Mniejsza część szła na randkę, z której rzadko co wychodziło. Harry również był w takiej sytuacji. Jednak on miał przeczucie, że jemu się uda.
W tym samym czasie, kiedy Potter starał się o Astorię, Hermiona siedziała w bibliotece i czytała Historię Hogwartu. Pani Pince, bibliotekarka szkolna bardzo ją lubiła za pasję do nauki i niebywałą dbałość o książki. Większość nauczycieli też ją lubiła. Zdarzały się takie wyjątki jak Snape, czy Trelowne. Granger głównie była lubianą osobą, szczególnie przez Gryfonów. Sama nienawidziła Ślizgonów, również z wzajemnością. Wokół Gryffindoru i Slytherinu już od kilku wieków panowała wrogość i nienawiść.Szatynka dotarła właśnie do drzew genealogicznych założycieli Hogwartu. Przeleciała wzrokiem po drzewie Gryffindora. Od samego Godryka odchodziły trzy linie. Dwie córki i jeden syn. Spojrzała na kreskę syna, Nicholasa. Od niego wychodziła kolejna linia do Kathrin Slytherin, która musiała wyjść za Nicholasa, gdyż pod jej nazwiskiem widniało jego, a od ich obojga wywodziły się kolejne odcinki łączące rodziców z dziećmi. Przejrzała całą ich krawędź, aż do momentu podwójnej kreski. Dwójka szesnastolatków. Bliźniaki, chociaż niepodobne do siebie. Nie nazywali się już Gryffindor, od kilku pokoleń Peverell, a teraz Potter. Wychodzili od Lily i Jamesa. Rodziców Harry'ego. Jedno zdjęcie ukazywało jego, a drugie przedstawiało dziewczynę o brązowych, kręconych włosach i czekoladowych oczach. Do złudzenia przypominała Hermione i tak się też nazywała. Harry nawet wspominał jej, że ma rodzeństwo, ale brata i to młodszego.Wypożyczyła książkę i udała się do swojego dormitorium.
Trzy godziny później.
-Panno Granger - w dormitorium Hermiony pojawiła się McGonagall, co trochę zdziwiło dziewczynę, bo za każdym razem, kiedy miała jakąś sprawę, wysyłała młodszych uczniów,- dyrektor prosi do Skrzydła Szpitalnego.
-Już idę, pani profesor-Gryfonka nałożyła na ramiona kremowy sweterek i razem z nauczycielką wyszła z pokoju. Na korytarzu roiło się od uczniów, którzy właśnie wracali z Hogsmead. Kiedy obydwie weszły do Skrzydła dziewczyna zauważyła zapłakaną Astorię, dyrektora i młodego Malfoy'a próbującego wyrwać się pielęgniarce, która zszywała jego rozcięty łuk brwiowy.
-Przykro mi, Hermiono- odezwał się Dumbledore, -ale Harry'ego w Hogsmead zaatakowali Śmierciożercy- dopiero teraz do szatynki dotarło, że na łóżku szpitalnym leży jej przyjaciel. Do jej oczu zaczęły napływać łzy. Usiadła obok Greengrass na łóżku obok nauczycieli.
-Co z nim?-zapytała, a z oczu leciały już kropelki wody zaznaczające ślady na bladym policzku.
-Wyjdzie z tego, ale potrzebuje dużo spokoju-odpowiedziała pani Pomfley, a potem zwróciła się do obu dziewczyn.-Wy też go teraz potrzebujecie. Idźcie do siebie.
-Panie Malfoy, da pan radę odprowadzić je do dormitoriów?-zapytał dyrektor.
-Oczywiście-kiedy blondyn chciał wstać powstrzymała go pielęgniarka.- Mogę już iść?
-Ale jeśli zacznie Cie boleć głowa, masz się tu niezwłocznie wstawić i bez żadnych eliksirów, jasne?
-Jak słońce. Do widzenia - powiedział na odchodne i razem z dziewczynami opuścił skrzydło.-Jak mnie zacznie boleć głowa to normalnie przyjdę jakby mnie ktoś z armaty wystrzelił - na to stwierdzenie Hermiona się zaśmiała. Chłopak zmierzył ją czujnym spojrzeniem.- Śmiejesz się ze mnie?
-Ja? Skąd.Tylko zobaczyłam Snape'a z spódnicy baletnicy.
-Gdzie? Ja to muszę zobaczyć- blondyn zaczął się rozglądać, a po chwili oboje z Hermioną wybuchnęli śmiechem.
-Za mną tak się rozglądasz?- przed nimi stanął Blaise i ze swoim klasycznym uśmiechem wpatrywał się w całą sytuację.
-Nie, zgubiłem gdzieś pilot, żeby Cie uciszyć.
-Bardzo śmieszne. Ale widzę, że jedna to już Ci nie starczy.
-Twoje poczucie humoru z każdym dniem staje się bardziej uciążliwe. Muszę je odprowadzić do dormitoriów i mogę z Tobą pogadać.
-To ja odprowadzę Astorię i czekam w Twoim dormitorium.
-Pewnie- Draco i Hermiona ruszyli w stronę pokoju dziewczyny i po kilku minutach drogi doszli na miejsce.
-Dzięki za odprowadzenie, Malfoy.
-Nie ma sprawy, Granger. Zawsze do usług.
-Albo mi się zdaje, albo ty się zmieniłeś.
-Dobrze myślisz. Dumbledore postanowił mnie zmienić i chyba, skoro ty to zauważyłaś mu się udaje.
-Ten nowy Malfoy jest o wiele lepszy niż ten stary
-Może gdybyś poznała mnie kilka lat wcześniej miałabyś inne zdanie na ten temat.
-Być może. Idź już, bo się Zabini stęskni.
-Albo padnie na zawał. Poradzisz sobie?
-Gdybyś nie wiedział mam tyle samo lat co ty.
-Dobra, już, dobra. Mogę Cie przytulić?-dziewczyna tylko wzruszyła rękoma, co chłopak odebrał jako pozwolenie i przyciągając ją do siebie, przytulił mocno. Oboje uśmiechnęli się, a po krótkiej chwili udali do swoich dormitoriów. Nie mieli nawet pojęcia, że ten nic nieznaczący uścisk przywoła wiele wspomnień i wywoła falę zazdrości u pewnego rudego Gryfona, który całą tę scenę oglądał zza rogu.