sobota, 28 września 2013

Rozdział 17.

-Ale w Durmstrangu nie toleruje się szlam. Je się powinno tępić-Draco w jednej chwili ze spokojnego i opanowanego chłopaka stał się jedną wielką wybuchową mieszanką.
-Tylko, że ja w odróżnieniu od Ciebie, wiem co to kultura osobista-odpowiedziała Hermiona patrząc Alexowi wyzywająco w oczy.
-Bez wątpienia. W końcu mugole są od tego specjalistami-zadrwił.-Dlatego umierają najwcześniej.
-Nigdy więcej nie waż się mówić o moich rodzicach w ten sposób-warknęła wstając od stołu.-Może i byli mugolami, ale nauczyli mnie więcej niż ten Twój pieprznięty ojczulek i matka, która zostawiła Cie, kiedy miałeś dwa miesiące-krzyknęła i wybiegła z jadalni. Zaraz za nią wyszedł Draco, a wszyscy zebrani popatrzyli na Alexa z politowaniem. Malfoy szybko dogonił dziewczynę, która zamierzała wyjść z domu. Złapał ją w pasie i obrócił twarzą do siebie. Widział w jej oczach łzy, a kiedyś obiecał sobie, że nie pozwoli jej płakać. Ona widząc go wtuliła się w niego.
-Nie płacz-szepnął, a Hermiona podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
-Nie płaczę. Nie dam mu tej satysfakcji.
-Moja dzielna Gryfonka.
-Gryfoni z natury są dzielni.
-Też racja.
-Pójdziemy do Londynu?
-Ja jestem za. Ale Twoi dziadkowie się zgodzą?
-Zgodzili się. Wczoraj już pytałam.
-To idziemy?-dziewczyna kiwnęła głową i ruszyła z Malfoyem do drzwi. Po kilku chwilach znaleźli się w samochodzie, który miał zawieść ich do Londynu. Przez cały czas żadne z nich się pod jednym z ulubionych centrów handlowych Hermiony. Draco popatrzył na nią jak na wariatkę, ale ona pociągnęła go do środka. Chodzili po całym centrum przed dobre dwie godziny, aż Granger zdecydowała się wejść do jednego  sklepu, z którego wyszli dopiero po kolejnej godzinie. Potem udali się do kawiarenki niedaleko centrum Londynu.
-Zastanawiałaś się kiedyś, co by było, gdybyśmy nigdy się nie spotkali?-zapytał blondyn, kiedy siedzieli przy jednym ze stolików.
-Nigdy nad tym nie myślałam. Ale mogłoby być nudno-zaśmiała się. Po chwili do kawiarenki wszedł Harry i Blaise. Widać było po nich, że coś jest nie tak. Na przywitanie Hermiony i Dracona kiwnęli tylko głowami.
-Co jest?-odezwał się Malfoy.
-Problem-odpowiedział Potter.
-Jaki?
-W Zakonie jest zdrajca. Nikt się nie przyznał. Śmierciożercy już wiedzą, gdzie jesteście. Mają też kogoś w Ministerstwie.
-Namiar.
-Dokładnie. Dumbledore powiedział, że nie zabiją Malfoy'a, bo jest dla nich zbyt ważny.
-Cóż za zaszczyt.
-Śmierciożercy byli już u Twoich dziadków, ale nic nikomu się nie stało, bo zrobili to w miarę kulturalnie. Ucierpiał tylko nos Twojego kuzyna, Hermiona. Aurorzy zabezpieczyli dom, ale i tak tam nie wrócisz-oznajmił Wybraniec, zwracając się do dziewczyny.
-Co?-zdziwiła się.
-Chodzi o to, że ja wrócę do Malfoy Manor, a ty pójdziesz z nimi. Lepiej, żebym nie wiedział dokąd. Tak będzie bezpieczniej-wyjaśnił blondyn.
-Draco ma racje-zgodził się Zabini.-Śmierciożercy zaraz tu będą. Musimy już iść, Hermiona-całą czwórką wyszli z kawiarni i weszli w ciemną uliczkę. Granger wtuliła się w Malfoy'a, który pocałował ją w czoło.
-Niezależnie od tego, co by się działo, pamiętaj, że Cie kocham, tak?-złapał jej twarz w dłonie, a kiedy skinęła lekko głową, pocałował ją.
-Dobra-przerwał Harry.-Pamiętasz co i jak?-zapytał Dracona.
-Pewnie. Byłem z Hermioną tylko, żeby wyciągnąć od niej informacje na temat Zakonu.
-Zachowuj się jak dawniej.
-Pamiętam. Zapewne i tak mi nie uwierzą i zmodyfikują pamięć.
-Potem już wiadomo.
-Idźcie już-Ślizgon ostatni raz pocałował Hermioną, która teleportowała się z Harrym i Blaisem. On stał nonszalancko oparty o ścianę. Chciał być jak najbardziej przekonywujący. Znów musiał stać się zimnym draniem, którego chciał jego ojciec.
-Długo kazaliście na siebie czekać-oznajmił, kiedy w uliczce zmaterializowały się cztery postacie.
-Nigdy bym nie pomyślała, że usłyszę to z ust zdrajcy-syknęła Bellatrix, na co Draco uśmiechnął się w iście ślizgoński sposób.
Skoro tak, to pewnie nie potrzebujecie mnie, ani niczego innego co mam Wam do przekazania-doskonale wiedział, że zależy im na tym co posiadał. Wiedział, że każdy z nich chciał podlizać się Voldemortowi. Odszedł kilka kroków, zanim jego ojciec nie złapał go za nadgarstek. Zawsze zastanawiało go, jak ten koleś wywija się od Azkabanu, ale nigdy nie odpowiedział sobie na to pytanie.
-Udowodnij, że to co masz, nie jest kłamstwem-warknął Lucjusz.
-W Ministerstwie jest człowiek, który zna przepowiednie Granger i Potter. Wcale nie chodzi mi o Wybrańca, tylko o jego siostrę. Doskonale wie co ona oznacza. On, jako jeden z kilku osób wtajemniczonych. A tymi osobami jest sam Potter, Zabini i Dumbledore. Ten koleś prędzej umrze, niż zdradzi cokolwiek ze swojej pracy. Ma taką zasadę.
-Do rzeczy-ponaglił go ojciec.
-Spokojnie, już mowie-ciągnął dalej.-Przepowiednia mówi, że jeśli obydwie, znaczy Granger i Potter staną po osobnych stronach, wojna będzie czymś czego wygrać w żaden sposób się nie da. Wyjściem jest, zostawić je po stronie Zakonu, albo zwerbować.
-Zwerbować?-zdziwiła się Lestrange. Chłopak na jej pytanie kiwnął głową.-Ale ona jest szlamą. Ją trzeba zabić, a nie werbować.
-Jeśli życie Ci nie jest miłe, proszę bardzo. Zabij ją, a ona zabij Ciebie.
-Niby jak?
-Tu jest haczyć. Jeśli spróbujesz zabić którąkolwiek z nich, one zabiją Ciebie. W pojedynkę nic im nie zrobisz, ale jeśli zabijesz je obydwie, zyskasz moc. Ale tylko jednej z nich. A moc, którą posiadają razem jest nie do pokonania. To tak samo, jak moc Merlina. Podobno była tak wielka, że nic nie potrafiło jej zniszczyć, ale Merlin sam w końcu się zabił, bo nie uważał z eliksirem. Słyszeliście coś o mocy księżycowej?
-To zdarza się tylko raz na tysiąc lat i nie wiadomo, na kogo wypadnie-zauważył Dołohow.
-Dokładnie. To jak z tą fontanną z tej bajki ''Fontanna Szczęśliwego Losu'' z Baśni barda Beedle'a-wszyscy mu przytaknęli, a on dziękował ich głupocie. Każdy kto chociaż raz przeczytał tę bajkę, wiedział o co w tym chodziło. Ale czego można było się spodziewać po Śmierciożercach-pomyślał.
-Wiesz coś jeszcze?-zapytał Travers.
-Nie jedno.

(W tym samym czasie, Kwatera Główna Zakonu Feniksa)

Hermiona, Harry i Blaise teleportowali się prosto przed stary dom. Potter wykonał kilka ruchów różdżką i przed nimi pojawiły się drzwi do domu nr 12. Weszli szybko do środka, zamykając drzwi zaklęciami. Szybko znaleźli się w kuchni, gdzie czekał już na nich Lupin, Tonks i państwo Weasley.
-I co?-zapytał Remus.
-Świetnie-odparł Wybraniec.-Wszystko poszła tak jak było ustalone. Draco powie im to co jest najmniej istotnie. Co w ogóle nie jest ważne i będzie dobrze.
-A Hermiona już wie o Waszym genialnym planie pt. ''Jak nie stracić wiarygodności Malfoy'a?''?-zapytała Pansy, która weszła właśnie do kuchni i usiadła obok Hermiony przy stole. Harry i Blaise przeklęli pod nosem.
-Nie, nie wie.
-Mogę wiedzieć o jakim planie?-odezwała się Granger.
- Nasi genialni stratedzy chcą, żebyś dała usunąć sobie pamięć, bo doskonale wiedzą, że w ktoś zdradza-wyjaśniła Parkinson.
-O nie. Ja nie biorę udziału w Waszych doświadczeniach.
-Ale, Hermiona, tak będzie najlepiej-stwierdził Zabini.
-Właśnie, Hermiona. Przynajmniej nie będziesz musiała patrzeć jak Malfoy obściskuje się ze Ślizgonkami.

○○○
Dzisiaj trochę krócej, ale to wszystko przez moją chorobę. Nic nie mogę wymyślić, a mój rozum ogranicza moje ruchy do wyciągania chusteczek z pudełka. A jeszcze chce mi się tak spać, że zasnę chyba nawet przy laptopie. 
Co do rozdziału. Mi się nawet podoba, ale mógłby być lepszy. Obiecuję, że kolejny będzie. 


Pozdrawiam,
Alex_x.

PS Jesteście genialni. Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że jedna moja miniaturka będzie miała aż 2000 wyświetleń. Oby tak dalej.   :D

3 komentarze:

  1. Cudny rozdział. Czekam na kolejny.
    Nox.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny blog, zapraszam do mnie. : )

    http://dracomalfoyandhermionagranger.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieto jak Ty sie nad nami (przynajmniej nade mna) znecasz emocjonalnie xp swietny rozdzial :) tyle zwrotow akcji i ten dupek ,ktoremu sama bym wybila zeby ohhhhhhh
    Pozdrowionka i duzo weny :) <3

    OdpowiedzUsuń