piątek, 6 września 2013

Rozdział 14.

-To dobranoc-powiedziała Hermiona tuląca się do Dracona.
-Może jednak chcesz, żebym z tobą dzisiaj spał, co?-zapytał tulą Gryfonkę mocniej.
-Nie, muszę sobie poradzić z tym sama.
-Od tego masz mnie.
-Wiem, ale chce nauczyć się z tym żyć.
-Ale gdyby coś Cię się śniło nie fajnego, to masz do mnie przyjść. Tylko nie budź mnie jak Harry'ego.
-Jak sobie życzysz. Potraktuję Cię Upiorogackiem.
-Buziak wystarczy.
-Dobra. Upiorogacka zostawię na potem. Dobranoc.
-Dobranoc-chłopak pocałował jeszcze szatynkę i oboje weszli do swoich pokoi. Granger po krótkiej kąpieli położyła się spać.
   Stałam na środku jakiegoś pokoju. Widziałam go już kiedyś, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich Voldemort. Podszedł do mnie. Widziałam w jego oczach nienawiść i triumf. Byłam przerażona. Nie mogłam już racjonalnie myśleć. 
-Więc jaka jest Twoja decyzja?-zapytał chłodnym głosem.
-Taka jak wcześniej-odpowiedziałam twardo, nie poznając własnego głosu.
-Zła odpowiedź-stwierdził i kiwnął ręką. Do pokoju wszedł jeden ze Śmierciożerców, mierząc różdżką w Blaise'a, który szedł przed nim.-Avada Kedawra-zielone światło trafiło prosto w Zabiniego, który padł na podłogę. Próbowałam do niego podbiec, ale Voldemort wyczarował między nami niewidzialną barierę. Łzy same spłynęły mi po policzkach. Nie kontrolowałam tego. I nawet nie chciałam.-Zmieniłaś zdanie?
-Nie!-warknęłam. Riddle znów kiwnął ręką i do pokoje wszedł kolejny Śmierciożerca, prowadzący Harry'ego i Draco. Voldemort podniósł różdżkę na Pottera. Już miał wypowiedzieć zaklęcie, kiedy mu przerwałam.-Zostaw ich!
-Więc?
-Zgodzę się, tylko daj mi z nimi porozmawiać. 
-Masz trzy minuty-oznajmił i wyszedł razem ze swoimi ludźmi. Harry i Draco podbiegli do mnie, jednak odbili się od niewidzialnej tarczy. Zacisnęłam usta w wąską linię. Tak bardzo chciałam przytulić się do ich obojga. Chciałam móc pocałować Malfoy'a. 
-Przepraszam-zdołałam wydusić zanim znów nie zalałam się łzami. 
-Słońce-szepnął Draco,-nie przepraszaj. My nie mamy Ci tego za złe. To nasza wina. Powinniśmy Cię bardziej pilnować. 
-Dokładnie-zgodził się z nim Harry.-Kiedy to wszystko się skończy, będziemy żyć jak dawniej. 
-Tyle, że ja będę siedzieć w Azkabanie-zauważyłam. 
-Nie będziesz-oznajmił stanowczo Malfoy.-Choćbym ja miał wziąć to na siebie, ty tam nie wylądujesz.
-Draco, ja chcę być z Tobą.
-Już niedługo, maleńka.
-Trzy minuty minęły-w pokoju zjawił się Voldemort.-Odstawić ich pod Dziurawy Kocioł i zmodyfikować pamięć-nakazał dwóm Śmierciożercą, którzy zabrali Harry'ego i Draco. Zanim wyszli spojrzeli na mnie przepraszająco. Zostałam sama z Voldemortem.
-Po co Ci taka, nic nie warta szlama, jak ja?-zapytałam cicho.
-Mylisz się co do swojego pochodzenia. Twoja matka była czarownicą czystej krwi, a ja jestem Twoim ojcem.
Obudziła się z krzykiem. Kiedy chciała podnieść się do pozycji siedzącej poczuła jak ktoś trzyma ją w talii. Przekręciła głowę i ujrzała Dracona.
-To był tylko sem-wyszeptał tuż przy jej uchu. Jego ciepły oddech owiał jej policzki.-To się nigdy nie zdarzy. A nawet jeśli to ja zawsze będę przy tobie-zabrzmiało to może jak z taniego romansu, ale Hermiona uwierzyła. Chciała wierzyć.
-A byłbyś ze mną, gdyby Voldemort był moim ojcem?
-Ale na pewno nim nie jest. Czytałem gdzieś, że tacy jak on nie mogą mieć dzieci. To, że właśnie to Ci się śniło, to jego zasługa. On chce mieć Cię w swoich szeregach, bo możesz pokonać Wybrańca.
-Draco?
-Tak?
-Mógłbyś iść ze mną jutro na pogrzeb moich rodziców?
-Jeśli tylko chcesz.
-Dziękuję.
-Spij już, słońce.
(Perspektywa Draco)
Rozstanie jest trudne. Nawet to na krótki czas, na przykład na kilka godzin, potrafią sprawić ból. A co jeśli musimy żegnać kogoś na wieczność? Jeśli umiera ktoś nam bliski, szczególnie, gdy mamy niecałe siedemnaście lat? Musimy pogodzić się, że mieliśmy tylko siedemnaście lat na poznanie i zrozumienie bliskiego. Często zrozumienie przychodzi nam za późno i nie wiemy, co łączyło nas z tą osobą. W takim razie co czuje dziecko po stracie obojga rodziców, jeżeli utrata jednego z nich, cholernie boli? Chciałbym poznać odpowiedź na to pytanie. Nie potrafię sobie wyobrazić co czuje Hermiona, kiedy ja, stojąc nad grobem jej rodziców, czuje bolesny ciężar na sercu. Stara się być dzielna i nie płakać. Jednak  wiem, że z trudem jej to przychodzi. Pamiętam jak płakałem po śmierci mojego brata, który tak na prawdę nigdy nie umarł.
Na cmentarzu zostaliśmy już tylko my. Nie miałem serca kazać Hermionie odejść stąd, więc czekałem aż sama to powie i tuliłem ją do siebie. Na co dzień była silna. Nie pokazywała jak bardzo jest jej ciężko, ale w nocy, kiedy nie mogła zasnąć, płakała w poduszkę.
-Zabierz mnie stąd-wyszeptała przez łzy, patrząc na mnie błagalnie. Przytuliłem ją mocniej i teleportowałem nas do niewielkiej kawiarni na Pokątnej. Zajęliśmy jeden stoli pod oknem i zamówiłem dwie herbaty.-Dziękuję-usłyszałem głos Hermiony wyrywający mnie z myśli.
-Nie masz za co.
-Mam. Jesteś ze mną i nie próbujesz mi wmówić, że wiesz co czuje.
-Mogę się tylko domyślać, że łatwo nie jest.
-Dziękuje-jej głos był już trochę pewniejszy. Nie płakała od kilku minut. 
Wróciliśmy do Hogwartu na obiad. Oboje przebraliśmy się i zeszliśmy do Wielkiej Sali. Usiadłem obok Hermiony, bo ona nie miała zamiaru siedzieć przy stole Slytherinu. U Gryfonów siedział Blaise i Harry. Gadali o czymś, co zapewne nie miało sensu. 
-Co tam?-zapytała Hermiona, siadając na przeciwko nich.
-Znamy już przepowiednie-oświadczył Zabini, na co ja i Hermiona spojrzeliśmy na nich pytająco.
-A przypadkiem nie znaliście jej wcześniej?
-Nie. Chodzi o przepowiednie dotyczącą Draco i Ciebie. 
-No, to ja już ją znam. 
-Właśnie nie. Znacie przepowiednie o Hermionie Potter, a nie o Tobie.
-Jeśli mi powiesz, że ja mam być z siostrą Harry'ego, to ja już teraz idę skoczyć z Wieży Astronomicznej. Ona jest wredna i zapatrzona w siebie-stwierdziłem. Granger pokiwała twierdząco głową.
-Zauważyłem, ale nie o to chodzi-odezwał się Potter.-Chodzi o to, że tamta przepowiednia nijak ma się do tej i same sobie przeczą. 
-Ja nie rozumiem. Może przyjdziecie do nas przed kolacją i nam to wyjaśnicie? 
-Może być. 
Po obiedzie razem z Hermioną udaliśmy się do naszego salonu. Granger nauczyła mnie zaklęcia patronusa, ale jak na razie wychodziła mi tylko tarcza. Potem poszła zrobić jakieś zadanie i zostawiła mnie samego. Usiadłem na kanapie. 
Dawno nie gadałem z Blaisem czy z Harrym sam na sam. Ale czy miałem jakiś powód do takich rozmów? Raczej nie. Moje życie jakoś się ułożyło. Została jeszcze dwie otwarte sprawy, ale je i tak w końcu zamknę. Oni mi w tym nie pomogą, choćby nie wiem jak chcieli. Sam muszę sobie z tym poradzić. Coraz częściej zadaje sobie pytanie. Czy to w ogóle ma sens? Ta cała wojna. Nic nie przynosi dobrego dla żadnej ze stron. Ginie coraz więcej niewinnych osób. Coraz więcej mugoli. Czy to mnie powinno interesować? Może i wpajano mi, że mugole powinni ginąć, ale sam mam swój własny rozum i nie chce być taki jak ojciec. Nie chcę żyć tak, jak moi rodzice. Nie o to mi chodzi. Ani o nic podobnego.

***
Jest rozdział 14. Cieszmy się i radujmy, bo nie wiem jakim cudem udało mi się go napisać w ciągu, zaledwie czterech godzin. Podoba mi się on, chociaż nie jest taki jaki chciałam. 
Jeśli mi się uda to w niedzielę (8.09.) dodam miniaturkę na dracoihermionainaczej-miniaturki.blogspot.com 

Pozdrawiam,
Alex_x. 

4 komentarze:

  1. Super rozdział :-)
    Czekam na następny!!!



    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny jak zawsze. Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam

    PS Zakładałaś tego samego bloga na onecie? Bo wczoraj wpadłam na ten sam, gdzie jest zamieszczony rozdział 1 tego opowiadania. dracoihermionainaczej.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Blog został dodany do Stowarzyszenia.
    Zapraszam do udziały w życiu grupy.

    pozdrawiam serdecznie.
    Ross.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajniutkie:-)

    OdpowiedzUsuń