sobota, 14 września 2013

Rozdział 15.

(Perspektywa Harry'ego)
Niby latanie pomaga się rozluźnić. Wszyscy zawodnicy Quidditcha tak twierdzą. Ale czy pomaga w ucieczce od kłopotów? Nie. Widząc stan Hermiony, nie potrafiłem wmawiać sobie, że tak powinno być.  Siedziałem na trawie pod jednym z drzew Hogwartu. Wokół mnie nie było żywej duszy. Albo tak mi się tylko zdawało.
-Hej-jak na potwierdzenie moich słów, obok mnie pojawiła się Pansy.
-Hej-mruknąłem, do siadającej obok mnie dziewczyny.
-Czemu siedzisz tu sam?
-Chciałem pomyśleć i tak jakoś. A ty? Dlaczego tu jesteś sama?
-Dobra. Blaise kazał mi z tobą pogadać.
-Świetnie. A o czym, bo nie rozumiem?
-Nie udawaj. Szczerze to nie tylko Blaise chciał, żebym coś z Ciebie wyciągnęła.
-Czyli kto jeszcze? Malfoy i Hermiona, tak?
-Oni się o Ciebie martwią.
-Jasne, ale ja im nie karzę.
-Kurcze, ale ty jesteś uparty. Będzie trudniej niż myślałam. Wyciągnę z Ciebie Twoje kłopoty, choćby siłą.
-Jak na razie jedynym moim kłopotem jesteś ty-oznajmił, na co dziewczyna skamieniała.
-Mogłeś to zachować dla siebie-warknęła i wstała szybko z miejsca.  Kiedy chciała odejść, poczuła jak Harry zaciska na jej nadgarstku rękę. Pociągnął ją na dół, tak, że usiadła na jego kolanach.
-Źle mnie zrozumiałaś-szepnął.
-Wcale nie-oburzyła się Ślizgonka i znów chciała wstać.
-Właśnie, że tak. Mówiąc, że ty jesteś moim kłopotem, miałem na myśli, że nie potrafię przestać  o Tobie myśleć.
-Nie rozumiem.
-Czyli jednak to prawda, że Ślizgoni są mało łapiący.
-Potter!-krzyknęła oburzona dziewczyna.
-Tak, kotku?
-Skończ się wydurniać.
-Nie wydurniam się. Może lepiej wróćmy już do szkoły, co?
-Jasne-odpowiedziała Ślizgonka i razem z Potterem wróciła do swoich Pokoi Wspólnych. Znaczy Harry uważał, że Pansy wróciła do lochów, jednak ta udała się do Pokoju Wspólnego Prefektów, gdzie siedziała Hermiona, Draco i Blaise. Widząc ich pytające spojrzenie, pokręciła głową.

***
   Hermiona wracała właśnie z biblioteki, kiedy wpadła na Harry'ego. Był zamyślony i nie zauważył jej. Widziała, że coś go gnębi, ale nie miała pojęcia co. Zatrzymała go, ale on tylko przytulił ją do siebie i bez słowa odszedł dalej. Gryfonka od razu wiedziała, że coś jest nie tak.Chciała się dowiedzieć co, tylko, że Harry był skryty. Zawsze taki był, ale w tym roku szkolnym zamknął się ze swoimi problemami i nie otwierał nikomu. Weszła do Salonu Wspólnego Prefektów i usiadła na kanapie. Myślała nad wszystkim, tylko nie o tym, że jutro wszyscy zdają patronusy. Ostatnimi czasy nie miała ochoty myśleć nad nauką. Wciąż krążyła myślami nad innymi tematami. Po kilku minutach obok niej usiadł Draco i przytulił ją do siebie. Uśmiechnęła się do niego i wtuliła jeszcze bardziej.
-Pansy wyciągnie to z niego-odezwał się po chwili.
-Nie wątpię. Tylko boję się o niego. On się zmienia z każdą godziną.
-Hermiona...
-Słuchajcie!-wrzasnął Blaise, który wpadł do salonu, jak błyskawica i szybko usiał na fotelu na przeciwko nich.-Byłem w bibliotece...
-Slytherinie, czym dostałeś?-zaśmiał się Draco.-A może ty się z kimś założyłeś, co?
-A idźże precz. Ja tu super nowinę niosę. Nasz Złoty Chłopiec się chyba zakochał-oświadczył, ale Hermiona i Malfoy zrobili tylko miny w stylu ''Co ty nie powiesz?''.-A wiedzieliście, że się całowali?
-Co?!-zdziwiła się Granger.
-No, Harry Potter całował się z Pansy Parkinson. Gryfon ze Ślizognką. Ten rok zachowa się w historii Hogwartu na wieki.
-Ja się muszę położyć-oznajmił blondyn.
-Ja tak samo-zgodziła się z nim Gryfonka.
-Dobranoc, gołąbeczki-zaćwierkał Zabini i zostawił prefektów samych. Oni udali się do swoich dormitoriów i zasnęli szybko.

***
Obrona przed czarną magią była dla Draco najgorszym przedmiotem, szczególnie, że uczył go jego brat. Nienawidził go nawet bez tego, że był jego nauczycielem. Usiadł w ławce z Hermioną, tuż za Harry'm i Pansy. Blaise postanowił dać spokój przyjacielowi i zajął miejsce obok Seamusa, z którym zaczął się dogadywać. Finnegan interesował się pirotechniką, a Zabini zaczął coraz bardziej gustować w ''wybuchowych'' kawałach. Każdy po kolei prezentował swoje patronsy. Kiedy przyszła kolej na Dracona, ten postanowił sobie, że nie da satysfakcji bratu i zrobi to dobrze. Stanął na środku klasy, wyciągnął różdżkę, przypomniał sobie najszczęśliwsze wspomnienie z dzieciństwa i wypowiedział zaklęcia. Srebrny strumień z jego różdżki uformował się w wydrę, wywołując szok u wszystkich uczniów, jak i nauczyciela. Wszyscy przedtem myśleli, że związek Dracona i Hermiony jest dla niego tylko zakładem, ale wszyscy też wiedzieli, że wydra była patronusem Granger już od zeszłego roku. Przez cały dzień wszyscy szeptali na ich temat. Już nawet młodsi i starsi.  
Tak było też przez kolejny miesiąc. Mimo, że Harry i Pansy próbowali ukryć, że są parą nie udało im się to, bo dzięki Blaise'owi i jego nowym znajomym z Gryffindoru cały zamek zaczął o tym plotkować już po trzech dniach o zdarzenia w bibliotece. 
Święta nadeszły w tym roku zaskakująco szybko. Nim ktokolwiek zdążył o nich pomyśleć już były w planie najbliższego czasu. Prawie wszyscy uczniowie wyjeżdżali do domu, ale byli też tacy, którzy zostawali w Hogwarcie, albo Ci, którzy nie mieli pojęcia po zrobią na ten czas. Wśród nich była Hermiona i Draco. Dziewczyna zastanawiała się nad świętami u babci i dziadka lub zostaniem w zamku. Blondyn miał do wyboru zostać z szkole, albo wrócić do domu. Jednak wiedział, że jeśli wróci do domu, będzie musiał zgodzić się z decyzją ojca. Był piętek i nazajutrz wyjeżdżał pociąg do Londynu. Malfoy wciąż nie umiał się zdecydować. Hermiona proponowała mu, żeby pojechał z nią na święta do dziadków, ale ten się nie zgadzał. Granger nie dawała mu za wygraną i wciąż wierciła dziurę w brzuchu. Nawet na lekcjach podsuwała swoją propozycję. Dzisiaj na kolacji zaczęła nawijać na temat świąt u jej dziadków. Blondyn mimo wszystko musiał jej słuchać. 
-Dobra, pojadę z Tobą-poddał się, bo wiedział, że jeśli się nie zgodzi to dzisiaj w ogóle nie zaśnie. 
-Na prawdę?
-Ale masz mi już spokój z tymi świętami. Ja mam tego dość. One się nawet nie zaczęły, a ty zdążyłaś mi je obrzydzić-oświadczył, ale dziewczyna jakby go nie słuchała. Rzuciła mu się na szyję i pocałowała.-Ale mam nadzieję, że Twoim dziadkowie nie są jacyś, tacy zacofani, nie?-zapytał z nadzieją. 
-Nie są. 
-Dzięki Ci, Merlinie.  
-Spakowałeś się?
-Ta, od roku wiedziałem, że spędzę święta z Twoimi dziadkami. A tak właściwie to są rodzice Twojego taty, czy...?
-To byli rodzice mojego taty. 
-Przepraszam, zapomniałem.
-Nie szkodzi. Chodźmy się spakować. 
-Tak-mruknął sam do siebie i ruszył za Gryfonką, która musiała go dowlec do salonu, bo za każdym razem stawał i całował ją, chcąc opóźnić zaczęcie pakowania jego rzeczy. Jednak ona była nieugięta i zaciągnęła go tam bardzo szybko. 

***
No i kolejny rozdział. Wena mi dopisuje, bo napisałam już dwie miniaturki na tego bloga, jedną na potterigranger.blogspot.com, rozdział na tamtego bloga i gdybym nie musiała pomóc mamie napisałabym kolejny rozdział tego opowiadania w tej notce. 
Co do rozdziału. Podoba mi się i to nawet bardzo.  Sądziłam, że nie pogodzę nauki z dwoma blogami, ale jak na razie idzie mi dużo lepiej niż prawie rok temu, kiedy zaczynałam pisać. Może i niby to były początki, ale pisałam też na opowiadania na konkursy i czasem nie udawało mi się pogodzić nauki i pisania. 

Pozdrawiam, 
Alex_x.
PS Zapraszam na  miniaturkę : dracoihermionainaczej-miniaturki.blogspot.com

2 komentarze: