sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 11.

   Słońce świeciło dość mocno. Drużyna Gryffindoru stała na boisku do Qiudditcha czekając, aż Hermiona i Ron przestaną się w końcu kłócić i zaczną trening. Ode kilku minut panowała niezwykle napięta atmosfera.
-Zacznijmy już!-krzyknął Seamus, mający już dość czekania.
-Ron, poprowadzisz-zażądała Granger.
-Kapitan powinien prowadzić-zauważył Weasley.
-A widzisz gdzieś tu kapitana?
-Teraz ty nim jesteś.
-Zapomnij.
-Ty się chyba nie boisz, nie?
-Ja? Skąd?
-Boisz się-stwierdził Ron widząc przerażoną minę przyjaciółki.
-Dobra, tak. Boję się i co?
-Przecież już latałaś.
-A wiesz co to eliksir strachu?
-Dobra, poprowadzę ten trening-uległ, a dziewczyna promiennie się do niego uśmiechnęła.-Idź już do zamku.
-Dzięki-Ron cmoknął Granger w policzek, a ona odeszła do zamku. Na korytarzu było niewiele uczniów. Większość zapewne siedziała w Pokojach Wspólnych, albo w bibliotece. Przechodziła właśnie obok starej klasy zaklęć, kiedy poczuła jak ktoś łapie ją za nadgarstek i wciąga do pomieszczenia. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić została przyciśnięta do drzwi i brutalnie pocałowana. Z początku myślała, że to Draco ją tu zaciągnął, jednak zaraz po tym jak poczuła czyjeś usta na swoich szybko otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą Cormaca McLaggena.
-McLaggen!-krzyknęła, gdy tylko przestał ja całować.-Co Ci odbiło?!
-Dobrze wiem, że tego chcesz.
-Że niby czego?!
-Kicia, wiem, że masz na mnie ochotę
-Ogarnij się, koleś!
-Wiem, że...
-Że co, McLaggen?-usłyszeli czyjeś pytanie dochodzące od progu drzwi. Oboje spojrzeli w tamtą stronę i zobaczyli Dracona opierającego się barkiem o framugę. Hermiona  w głębi duszy dziękowała mu, że się tu zjawił.
-Nie wtrącaj się, Malfoy-warknął Gryfon.
-Nie wtrącałbym się, gdyby Granger dobrowolnie tu była, ale nie jest.
-Wal się, Malfoy.
-Wzajemnie, McLaggen. Puść ją, chyba, że chcesz, żeby zbierali Cię za ścian.
-Ogłuchłeś, Malfoy?! Wynoś się stąd!
-Mogę się wynieść, ale Granger idzie ze mną-cały czas mówił ze stoickim spokojem, którego pozazdrościłby mu niejeden człowiek. Jego ton jeszcze bardziej denerwował Cormaca. W czasie, kiedy Malfoy nadal stał w miejscu, McLaggen puścił Hermionę, którą trzymał za nadgarstki i podszedł do blondyna.
-Odpieprz się od niej, Malfoy.
-Czy ty sądzisz, że pozwolę na to, żeby ktoś taki jak ty wywołał u niej tak wielką dziurę w psychice? Nie, więc bądź tak miły i ją zostaw.
-To, że masz na nazwisko Malfoy, nie oznacza, że wszystko dostaniesz.
-Oj, McLaggen, gdybym tylko chciał Twoja siostra leżałaby w moim łóżku. Ale spokojnie. Nie lubię kobiet starszych od siebie i to w dodatku z dzieckiem i mężem na karku.
-Uważaj, żeby Twoja kuzynka nie leżała w moim łóżku-po tych słowach spokojny wyraz twarzy Dracona zniknął i zastąpiła go wściekłość. Chwycił McLaggena za szatę i przycisnął do ściany.
-Dotknij tylko moją kuzynkę, a obiecuję, że nie dożyjesz nowego roku-warknął.
-A skąd pewność, że już jej nie dotknąłem?-usta Gryfona wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu. Hermiona, która od dłuższego czasu nic nie mówiła, wiedziała, że Draco nie jest już tym samym, opanowanym człowiekiem. Stanęła obok niego i przytrzymała jego prawą rękę, która zacisnęła się w pięść.
-Puść-syknął Malfoy.
-Ty puść-odpowiedziała spokojnie. Chłopak przez chwilę się wahał, ale w końcu puścił Cormaca.-Dotknij tylko moją kuzynkę, albo Granger,a pożałujesz, że się urodziłeś-zwrócił się w stronę chłopka.
-Wal się-warknął Gryfon.
-Wzajemnie-blondyn razem z Hermioną wyszli z klasy i skierowali się do Pokoju wspólnego prefektów. Po drodze panowała między nimi  grobowa cisza. Draco nadal nie potrafił się uspokoić po słowach bruneta. Kiedy tylko znaleźli się w salonie Malfoy usiadł na fotelu, a Granger weszła do swojego dormitorium.

***

 Kilka minut przed kolacją Hermiona i Draco zeszli do Wielkiej Sali. Oboje usiedli do swoich stołów. Przy stole Gryffindoru siedział już Harry. Uśmiechnął się na widok przyjaciółki.
-Jak tam?-zapytał, kiedy usiadła obok niego. 
-Dobrze.
-A trening?-na twarzy chłopaka pojawił się chytry uśmieszek.
-Harry...
-Słońce, czemu mi nie powiedziałaś, że boisz się latać?
-Bo nie chciałam, żebyś uznał mnie za tchórza. 
-Nie miałbym. Każdy ma jakieś lęki i nie musiałaś pić eliksiru strachu. Niby taka mądra, a w rzeczywistości głupia-na jego słowa Hermiona zrobiła obrażoną minę. Harry przytulił ją do siebie i pogłaskał po włosach. W pewnej chwili dosiadł się do nich Blaise i Draco. Malfoy usiadł tuż za plecami Gryfonki i złapał w talii. Po jego minie można było wywnioskować, że nic dobrego się nie szykuje. Był jeszcze bledszy niż zwykle.
-Nie za wygodnie?-odwróciła głowę w jego stronę, ale kiedy zobaczyła w jego oczach strach, sama się przestraszyła.
-Buziak i będzie dobrze-zdziwiła się, że w takich sytuacjach, gdy z jego oczu można czytać jak z pergaminu, on potrafi roześmiać drugą osobę.
-Stało się coś, czy to tylko taka wieczorna wizyta?-zapytał Potter.
-Wieczorna wizyta-odpowiedział Zabini.-Nie, tak na poważnie to Draco ma problem.
-Ja? Ja nie mam problemu. U mnie wszystko jest w porządku-stwierdził blondyn.-A to, że ojciec chce zrobić ze mnie Śmierciożercę, to mój los-szybko wstał od stołu i wyszedł z Wielkiej Sali.
-Idź za nim. Z tobą pogada-poprosił Harry, a Hermiona pobiegła za Ślizgonem. Dogoniła go w połowie korytarza łączącego Wielką Salę w dziedzińcem. Mijał właśnie Potter, która najwyraźniej specjalnie zahaczyła go ramieniem.
-Uważaj jak łazisz, Potter-warknął w jej stronę. Granger w tym czasie złapała go za rękę i zatrzymała w miejscu. Chłopak spojrzał na nią.-Puść mnie.
-Nie.
-Świetnie. Jak chcesz-stwierdził, po czym złapał jej rękę i ruszył do wyjścia z zamku.
-Gdzie ty idziesz?
-Idę sobie polatać, a ty idziesz ze mną.
-Proszę Cię. Jest po 18.
-Dla mnie to dobra godzina, żeby latać.
-Draco-jęknęła próbując go zatrzymać, jednak wiele jej to nie dało.
-Chyba się nie boisz, nie?
-Właśnie, że się boję. Mam lęk wysokości i nie cierpię latać. Lepiej Ci? Teraz się ze mnie śmiej.
-Jeśli się boisz, to jakim cudem wygrałaś tamten mecz?-przystanął tak gwałtownie, że Hermiona wpadła na niego. Draco objął ją w talii i przytulił do siebie.-Jakim cudem?
-Ja sama nie wiem. Wzięłam eliksir strachu, ale i tak nie miałam pewności czy zadziała.
-Zaskakujesz mnie, wiesz?-Granger tylko zarumieniła się i spuściła głowę.-Nie rumień się już tak-szepnął jej do ucha, a ona podniosła lekko głowę i spojrzała mu prosto w usta. Oddała pocałunek i zarzuciła mu ręce na szyję. Trzymając ją nadal w pasie, blondyn podniósł dziewczynę nieco do góry, że byli na równi. Ona wplątała palce we włosy.
-Nie sądzisz, że całujemy się zbyt często?-zapytała tuż przy jej ustach.
-Mi to nie przeszkadza-odpowiedział i znów ją pocałował wywołując u Gryfonki zduszony śmiech.-Zaufasz mi?
-Ufam.
-To leć ze mną.
-Draco, ja się boję.
-Nie dam Ci spaść. Obiecuję.
-A postawisz mnie na ziemi?
-Zapomnij-chłopak ruszył w stronę szatni, ale wcześniej postawił Hermionę na boisku. Po chwili wrócił do niej z miotłą w ręce. Usiadł na niej, a kiedy kazał Granger zrobić to samo, ona jeszcze bardziej się zlękła, ale zajęła miejsce przed nim i złapała za trzonek miotły, tak jak on. Wtuliła się w niego, a Draco odleciał lekko. Kiedy jej nogi oderwały się od ziemi pisnęła, a blondyn cmoknął ją w głowę i odleciał jeszcze wyżej.-Nie bój się, maleńka-szepnął obejmując ją jedną ręką. Wtuliła się w niego jeszcze mocniej. Malfoy przeleciał przez błonia Hogwartu i zatrzymał się na niewielkiej polance blisko wrót zamku. Wylądował na niej, jednak nadal obejmował Hermionę.
-Czemu nie wrócimy d zamku?-zapytała odwracając się niego twarzą.
-Lubię to miejsce-wyjaśnił i dotknął kciukiem jej policzek, a resztą palców przytrzymał delikatnie szyję.
-Ładnie tu.
-Też tak sądzę, ale mam piękniejsze widok-na twarzy Gryfonki zagościł lekki uśmiech, który przeszedł na Ślizgona.-Chcesz już wracać?
-Tu mi dobrze.
-Na wieczność tu nie możemy zostać. Możemy tu jedynie uciec od problemów.
-Nie jesteś już tym samym Draconem Malfoy'em.
-Nie wiesz jaki jestem na prawdę.
-Ale chciałabym wiedzieć.
-Może kiedy to całe gówno się skończy, a ja nie trafię do Azkabanu, to pokaże Ci jaki jestem.
-Dlaczego nie możesz być sobą teraz?
-Bo nie chcę Cię zranić. Zależy mi na tobie.
-Naprawdę?
-Naprawdę. Jesteś dla mnie bardzo ważna.
-Jeśli tak, to daj sobie pomóc.
-Pamiętasz naszą rozmowę na Wieży Astronomicznej?
-Tak.
-Powiedziałaś, żebym uciekł, ja odpowiedziałem, że chcę być ze swoją prawdziwą miłością, ty na to, żebym zabrał ją ze sobą. Uciekłabyś ze mną?
-Jeśli tylko powiedziałbyś, że będzie dobrze, nawet gdyby było to kłamstwo.
-Po co Ci moje kłamstwo?
-Bo czasem prościej uwierzyć w kłamstwo niż w to co może się wydarzyć.
-Ale dlaczego akurat ja?
-A ja wiem? Trzeba było mnie nie całować, to bym wiedziała.
-Ach, czyli to przeze mnie?-zapytał z uśmiechem.
-Nie twierdzę, że nie. Ale ja też mam w tym swój udział.
-Zmieniłem Pannę-Wiem-To-Wszystko-Granger w Pannę-Mnie-Się-Nie-Pytaj-Granger.
-Ciekawe czy da się zmienić zapatrzonego w siebie, pana Arystokratę z wielkim ego, w innego człowieka?
-Próbuj szczęścia, maleńka-szepnął zanim pocałował dziewczynę. Całowali się, sami nie wiedząc ile. I trwaliby tak dłużej, gdyby nie ulewa, która spadła z nieba. Szybko znaleźli się w swoich dormitoriach. Draco przebrał się w świeże ubrania i usiadł na łóżku. Podparł głowę na rękach i zaczął swoje codzienne rozmyślanie. Nie martwił się  już o siebie, tylko o Hermionę. Nie potrafił już patrzeć na nią jak na kolejną naiwną dziewczynę. Chciał czegoś więcej. I nie chodziło tu o zwykłą przyjaźń. Ale czy on był jej przyjacielem? Czy tylko zwykłym kolegą ze szkoły? A może kimś znacznie więcej?

***

Ukazał się kolejny rozdział. Przepraszam, że z opóźnieniem, ale wróciłam wczoraj w nocy i dopiero w tedy zaczęłam pisać. Nawet nieźle mi to wyszło (według mnie), biorąc pod uwagę mój wczorajszy stan. Dzisiaj moja mama powiedziała, że wyglądam jak siedem nieszczęść i kazała mi się kłaść spać, a się uparłam, że muszę to dokończyć. I tak po 12 godzinach pracy (niecałych) kończę rozdział 11. 
Co do kolejnego. Planuję go dodać przed 29.08. Nie mogę obiecać, że dodam, bo teraz trzeba już zacząć się szykować na szkołę. Ujawnię wam, że od kolejnego rozdziału zamierzam zacząć opisywać też Harry'ego, a nie tylko Draco i Hermionę. Przygotujcie się na to, że poświęcę mu również osobne rozdziały. 
Mam jeszcze dla was informację, dotyczącą miniaturek. Stworzyłam dla nich osobnego bloga o adresie  http://dracoihermionainaczej-miniaturki.blogspot.com/. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. 

Pozdrawiam,
 Alex_x

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział, aż nie mogę się doczekać kolejnego. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa jakże słodko, aż zęby bolą! Fajne fajne fajne :-)
    Pozdrawiam,
    Miss Avadal

    OdpowiedzUsuń