sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 10.

(Perspektywa Draco)
Obudziłem się, kiedy na moją twarz padły promienie lekkiego słońca. Nie chciało mi się otwierać oczu, ale od kilku czułem niewielki ciężar na brzuchu. Leniwie podniosłem powieki, a moim oczom ukazała się twarz pięknej Gryfonki. Podpierała głowę na łokciach, które były oparte o mój tors. Nie wbijały się za mocno, bo ta spryciula podłożyła sobie tę najmiększą poduszkę.
-Dzień dobry-przywitała mnie, jakby było południe.
-Dobry? Dzień? Nie sądzisz, że o siódmej rano powinno się witać człowieka koszmarna noc?
-Nie, ja raczej uważam, że siódma to dobra godzina na pobudkę.
-Bo ty zła kobieta jesteś.
-Taa... a jaka inna dziewczyna wpuściłaby Cię do swojego łóżka po pierwszej randce?
-Większość lasek ze Slytherinu, kilka Gryfonek, może ze dwie Krukonki i Puchonki.
-A moglibyśmy pogadać o dziewczynach, które nie marzą tylko, żebyś  na nie spojrzał?
-Uwielbiam z Tobą rozmawiać.-A najbardziej uwielbiam się z Tobą całować. Ze mną jest już coś nie tak. 
-O czym myślisz?-zapytała i nieco zbiła mnie z tropu. Bo jak powiedzieć dziewczynie, że uwielbiasz się z nią całować, albo, że właśnie o niej myślisz? Jak to powiedzieć dziewczynie, która siedzi na Twoim brzuchu w sexownej, obcisłej boxerce i krótkich spodenkach? No, ja?
-A skąd pewność, że o czymś myślę?-złapałem ją w talii, jednak jej to nie przeszkadzało.
-Widzę. Mnie nie oszukasz.
-Faktycznie. 
-To o czym myślisz?
-O tobie i Twoich ustach-uśmiechnąłem się do niej szeroko.
-Jaka szczerość. 
-Inaczej nie potrafię.
-Zauważyłam.
-Może powinniśmy iść już na śniadanie, co?
-Może.
-A zejdziesz ze mnie?
-Może.-Czy ona zawsze musi się ze mną droczyć? Obiecuję sobie, że już nigdy nie pozwolę, żeby dziewczyna manipulowała moim życiem. Tak to już jest z babami. Ale tak czy inaczej mam ochotę ją pocałować. 
-Co chcesz w zamian?
-Buziaka.-Moje marzenia dzisiaj się będą spełniać? To ja chcę jeszcze duży tort z czekolady z dodatkiem mięty. Dobra... Bez zastanowienie podniosłem głowę, a ona nieco się nachyliła. Tym razem nie ja zacząłem ten pocałunek tylko ona. Ja tylko szybko przejąłem inicjatywę. Jednym ruchem sprawiłem, że to ona leżała pode mną, nie odwrotnie.  Jej usta były wręcz stworzone do całowania. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy poczułem jak wkłada mi ręce pod moją koszulkę i gładzi plecy. Miałem się opanować. Taa... wczoraj było doskonale widać tę moją samokontrolę.
-Chyba powinniśmy iść już na śniadanie-stwierdziłem. Dobrze wiedziałem, że za chwilę sam już nie wytrzymam i się na nią rzucę. Ale nie mogłem. Nie chciałem jej krzywdzić. Jestem totalnym kretynem, że dałem się wciągnąć w tę chorą sytuację. A mógłbym teraz bez problemu robić co chcę.
-Może już chodźmy-z   zamyślenia wyrwał mnie głos Hermiony.
-Tak.
-Tylko się przebiorę.
-Za piętnaście minut w salonie?
-Tylko się nie spóźnij, ślizgońska panienko.
-Kto ostatni w salonie ten robi przez cały dzień, to co chce zwycięzca?
-Stoi-szybko opuściłem jej pokój.

Szybko ubrała miętowe rurki i białą koszulę. Jednym machnięciem różdżki podkreśliła oczy czarną kredką i, zabrawszy torbę oraz tenisówki zeszła do salonu. Draco zszedł dwie minuty po niej. Na jej widok zaklął pod nosem. 
-Cały dzień?-zapytała.
-Cały-przytaknął chłopak.
-Cudnie.
-Taa... cud, miód i cytryna. Chodźmy już na te śniadanie.
-Tylko się nie denerwuj.
-Wiedźma-mruknął i razem z Hermioną wyszedł z salonu. W między czasie dziewczyna ubrała szatę. Kiedy znaleźli się w Wielkiej Salikażde usiadło przy swoim stole. Oboje skończyli jeść w tym samym momencie. Spotkali się przed wyjściem z Wielkiej Sali i razem poszli pod klasę Obrony Przed Czarną Magią. Po niecałych pięciu minutach wszyscy czekali w sali na nauczyciela.
-Co z tymi korkami?-zapytał Draco siedzący z Hermioną w jednej z ławek na tyłach klasy.
-Kiedy chcesz?
-Po obiedzie?
-Musimy oprowadzić tych nowych. O 16:30?
-Mi pasuje.
-Malfoy!-krzyknął Daniel, który właśnie pojawił się w klasie.-Szlaban razem z Granger!
-Za co?-zdziwiła się Gryfonka.
-Za gadanie!
-Kiedy wróci profesor Snape?-zapytał Zabini siedzący z Potterem gdzieś z przodu.
-Zaskakująco troska, Zabini. Profesor Snape wróci do was w przyszły wtorek-po klasie przeszła fała szeptów.- Co do szlabanu. Wszyscy zjawią się w tej klasie, dzisiaj o 16:00.
-Co znaczy wszyscy?-jęknął ktoś ze Slytherinu.
-Nott, nie wiesz  co oznacza słowo ,,wszyscy''?
-A za co my? Malfoy z Granger gadali!
-Ty krzyczysz, reszta klasy jęczy. Szlaban to dla was i tak mało, jak na wasze zachowanie, więc się cieszcie. A teraz, wszyscy cisza!-cała klasa momentalnie ucichła. Przez cały czas, jak trwała lekcja, tak nikt nie odezwał się bez pytania. Po lekcji każdy opuścił salę najszybciej jak tylko potrafił.
-Dzięki, Malfoy!-warknął Harry i Blaise, którzy dogonili blondyna, kiedy ten zmierzał w stronę dormitorium prefektów razem z Hermioną.
-Ja mam trening!-oznajmił Potter.
-Załatwię to-obiecał Malfoy.
-No, ja mam nadzieję. Co teraz mamy?-zapytał Hermionę.
-A co ja jestem? Chodzący plan Twoich zajęć?-zażartowała Granger.
-Ja Cię kocham. To co mamy?
-Ja mam starożytne runy, ty wróżbiarstwo.
-A przypadkiem nie mamy razem opieki nad magicznymi stworzeniami?-zaciekawił się Blaise.
-Mogę go zabić i...-nie dokończyła, bo akurat Draco wszedł jej w słowo.
-I zwłoki wrzucić do jeziora? Pozwalam.
-Dziękuję. Chodźmy już na lekcje.
-Najpierw musimy zostawić szaty i torby, bo Hagrid znowu coś durnego wymyślił. Już nie moge się doczekać. Czemu ja się po prostu nie wypisałem z tej lekcji?
-Nie dramatyzuj. Tak źle nie będzie.
-A jak mnie coś znowu dziabnie?
-To znowu będziesz przez miesiąc panikować-blondyn zrobił obrażoną minę i już wcale się nie odezwał. Harry i Blaise zostawili swoje rzeczy w dormitorium prefektów i w czwórkę udali się pod chatkę gajowego.  Przez całą drogę Draco nic nie mówił. Na dworze było dość chłodno. Nad błoniami zbierały się burzowe chmury. Pod chatką stał już Hagrid i kilku innych uczniów. Kiedy wszyscy już przyszli, ruszyli do Zakazanego Lasu, do niewielkiej polanki.
-Dzisiaj tematem będą testrale-oznajmił Rubeus.
-Znaczy, co?-zdziwił się Seamus Finnegan.
-Testrale. Kto może coś o nich powiedzieć?- na jego pytanie w górę ,,wystrzeliło'' kilka rąk.-Panie Malfoy?
-Testrale to zwierzęta podobne do pegazów, ale są nico inne. Podobno testrale przynoszą nieszczęście, a każdego, kto je zobaczy, czekają najróżniejsze okropne wypadki. Przesąd ten wywodzi się z tego, że mogą je zobaczyć tylko ci, którzy widzieli czyjąś śmierć-wyjaśnił Draco.
-Zgadza się. Pięć punktów dla Slytherinu. Ale można je zobaczyć również za pomocą zaklęcia Homenum revelio. Będziecie pracować w parach Ślizgoni-Gryfoni. I, panie Malfoy, proszę tym razem nie robić nic głupiego. Rozumiemy się?
-Oczywiście-przytaknął Ślizgon.
-Dzisiaj tylko będziecie je karmić. Zabierzcie kubełki i zaczynajcie-Hagrid podszedł do pierwszej, gotowej pary. Natomiast Draco podszedł od tyłu do Hermiony, która siedziała na pieńku drzewa.
-Uratujesz mnie przed zgrają napalonych lasek?-szepnął najbliżej jej ucha muskając je przy okazji, a dziewczyna aż pisnęła, kiedy złapał ją w talii.
-Normalnie mnie aż do Ciebie ciągnie-na twarzy obojga pojawił się uśmiech.
-To świetnie.
-W takim razie idź po kubełek, ja rzucę zaklęcie, ty je nakarmisz, a ja sobie posiedzę.
-Ja mam lepszy pomysł. Ty idziesz, ja rzucam, ty karmisz, ja siedzę.
-Zapomnij. Rusz tyłek, bo nie mamy całego dnia.
-Już idę, już-po kilku chwilach chłopak wrócił i szybko uporali się z zadaniem. Wszystkie lekcje minęły bardzo prędko. W trakcie obiadu Dumbledore przedstawił nowych uczniów i kazał prefektom oprowadzić ich po szkole, co też uczynili. Kiedy byli przy klasie OPCM spotkali starszego Malfoy'a.  Draco i Daniel zmierzyli się wściekłymi spojrzeniami i oboje poszli w swoją stronę. Przed szesnastą wszyscy uczniowie Gryffindoru i Slytherinu z szóstego roku zjawili się pod klasą. Pomimo starań Dracon, nauczyciel nie odpuścił i Harry musiał odwołać trening.
-Dzielicie się na pięć grup, po siedem osób-nakazał nauczyciel, kiedy wszyscy stali na korytarzu.-Pierwsza idzie do profesora Slughorna, druga do Hagrida, trzecia i czwarta do Filcha, a pięta do pani Pince. Spedzicie tam czas do kolacji.
Wszystkie grupy udały się na odpowiednie miejsca. Harry, Hermiona, Draco, Blaise, Lavender, Pansy i Theodor, jako druga grupa zeszli do Hagrida. Ten zaprowadził ich na skraj Zakazanego Lasu i zostawił tam, mówić, żeby przyszli do niego za półtorej godziny.
Hermiona siedziała na jakimś pieńku i dłubała patykiem w ziemi. W pewnej chwili poczuła jak ktoś siada za nią i łapie w talii. Przekręciła głowę i spojrzała w szaro-błękitne tęczówki Dracona.
-Co tam?-zagadnął uśmiechając się do dziewczyny.
-Nic.
-Nie jest Ci zimno.
-Tylko trochę-chłopak w odpowiedzi zdjął swoja bluzę kangurkę i założył ją przez głowę Granger.-Draco, nie. Będzie Ci zimno.
-Nie marudź. Mi zawsze jest ciepło.
-Ale jak będzie Ci zimno, to mów.
-To się do Ciebie przytulę.
-Dobrze.
-Jak tam, gołąbeczki?-obok nich pojawił się Harry i Blaise.
-Cudnie-odpowiedział Draco.
-Ładnie Ci w bluzie Malfoy'a-zauważył Zabini uśmiechając się do Hermiony.
-A dziękuję.
-Macie coś słodkiego, bo z tego zimna to mi cukier spadł-zaśmiał się brunet, a Granger wyciągnęła z kieszeni spodni pudełko z fasolkami wszystkich smaków, które podała Ślizgonowi.-Chce ktoś?-nikt nie wykazywał jednak chęci, więc sam zaczął jeść. Widząc przyjaciela, Draco udał, że wymiotuje, co wywołało śmiech u Harry'ego i Hermiony.-Ja wiem, ze ty tego nie lubisz, ale weź mi nie obrzydzaj-syknął Blaise.
-Przepraszam, pani delikatna-blondyn podniósł ręce w geście obronnym.
-Chcesz w twarz?
-Nie.
-Właśnie widzę.
-Spadaj.
-Idź się utop.
-Przestańcie już-na twarzy Gryfonki gościł lekki uśmiech.
Przez całe półtorej godziny rozmawiali o wszystkim. Wracali właśnie do zamku, kiedy spadły pierwsze krople deszczu. Hermiona chciała oddać bluzę Draconowi, ale ten się uparł, że jest mu ciepło. Przeszli przez korytarz, aż do samego gabinetu Malfoy'a w ciszy. U nauczyciela nikogo już nie było, tak jego samego. Zeszli do Wielkiej Sali, gdzie trwała już kolacja. Wszyscy usiedli do swoich stołów. Hermiona i Harry usiedli obok Rona, który rozmawiał z Lavender. Nie zwrócił nawet uwagi, kiedy Potter oznajmił, że trening odbędzie się jutro. Granger szybko zjadła tosta i udała się do swojego dormitorium. Musiała jeszcze odrobić pracę z transmutacji i wcale jej się to nie uśmiechało. Uporała się z tym w dwie godziny i wziąwszy prysznic położyła się do łóżka. Chwyciła pierwszą lepszą książkę i zaczęła czytać.
Draco wrócił do swojego dormitorium około 21:30. Zasiedział się z Potterem i Zabinim. Wciąż chodziły mu po głowie słowa Gryfona. Sam dobrze wiedział, że wojna jest blisko, jednak Harry i Blaise wciąż tylko to mu przypominali. Wiedział też, że kiedy wróci do domu na święta będzie musiał dokonać wyboru. Zastanawiał się nad nim odkąd ojciec przypomniał mu to przed wylądowaniem w Azkabanie. Martwił się, że jeśli źle wybierze, straci wszystko co ma. Myślał nad tym biorąc prysznic i kładąc się do łóżka. Kiedy poczuł pod powiekami piasek przestał już kompletnie myśleć.
Obudziła się na kilka minut przed śniadaniem. Ubrała się w granatowe rurki oraz koszulę w kratę i szybko zeszła do Wielkiej Sali. Usiadła obok Rona, który uśmiechnął się do niej, co też odwzajemniła.
-Ominęło mnie coś?-zapytała, a chłopak pokręcił przecząco głową.
-Dumbledore mówił tylko coś o nowej uczennicy, która ma mieć przydział po śniadaniu i pierwsza lekcja jest odwołana. Nawet lepiej, bo nie zrobiłem tego zadania z transmutacji-oświadczył Weasley.
-Ron! Nie widziałeś gdzieś Harry'ego?
-Dubledore go zabrał do swojego gabinetu i zwolnił z lekcji. Ten zawsze ma szczęście.
-Zależy co nazywasz szczęściem.
-Różnie to ludzie widzą.
-Dokładnie. A wy nie mieliście mieć dzisiaj treningu?
-Dzięki, że mi przypomniałaś. Harry prosił, żebym Ci powiedział, że on błaga, żebyś poprowadziła trening, a ja Ci mam pomóc.
-Ja...
-Zgódź się.
-Dobra, ale i tak zabije Harry'ego jak wróci. O której zaczynamy?
-O 16. Nie musisz przebierać się w szatę do Quidditcha.
-Sądzisz, że miałam taki zamiar? Ja nie będę też latać.
-Stara, weź nie żartuj.
-Stary, nie żartuję.
-Nie było z niczego innego zadania, nie?
-Nie. Tym razem masz szczęście.
-Świetnie-śniadanie minęło wszystkim w wesołej atmosferze. Za raz po nim McGonagall przedstawiła kolejnego, nowego ucznia, czyli Hermionę Potter. Wszyscy obecni na Sali w napięciu oczekiwali, na to, do jakiego domu trafi. Granger bardzo dobrze znała swoją kuzynkę, którą do niedawna uważała za córkę swoich ,,przyszywanych'' wujków. Wiedziała, że nie jest wcale taka słodka i miła na jaką z pozoru wyglądała. Każdy kto poznał ją nieco bliżej wiedział jakie z niej ziółko. Ale oczywiście potrafiła dobrze grać. Aktorką była niezłą, bo pewnego dnia, kiedy popchnęła Granger, tak że złamała nogę, jej rodzice uwierzyli słodkiej dziewczynce, która udała, że jej kuzynka potknęła się o kamień. Hermiona od zawsze nie cierpiała Potter, gdyż na każdym kroku ta udowadniała, że jest o niebo lepsza. Raz nawet odbiła jej chłopaka, którego zostawiła po trzech godzina i to wszystko tylko po to, by dopiec Granger. Tylko nie do Gryfindoru. Błagam-jęczała w myślach Gryfonka, kiedy tiara zastanawiała się nad odpowiednim miejsce dla siostry słynnego Wybrańca.
-Z takim charakterem byłabyś świetną Ślizgonką, ale masz też coś z Gryfona.  Dlatego GRYFFINDOR !-krzyknęła na całą salę tiara, a Granger przeklęła ją w myślach. Kiedy tylko Potter usiadła obok niej odpowiedziała na jej sztuczny uśmiech tym samym. Nie miała ochoty jej oprowadzać po szkole, ale jako prefekt miała taki obowiązek. Chciała zrobić to szybko, żeby zdążyć na lekcję, więc zaczęła od razu. Tuż przed dzwonkiem uporała się z tym i szybkim krokiem weszła do klasy, gdzie miała starożytne runy ze Ślizgonami. Chciała usiąść na starym miejscu, jednak ktoś pociągnął ją do ławki, obok której właśnie przechodziła. Odwróciła głowę i spojrzała na Malfoy'a, który uśmiechnął się i  pocałował ją w policzek.
-Zapomniałaś, że obiecałaś mi, że siedzisz ze mną?-zapytał z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Przepraszam, że o tobie zapomniałam.
-O mnie zapomniałaś? Wiesz co? Wstyd. Zapomnieć o Smoku. Nie do pojęcia-chłopak udał, że się obraża i oparł się smętnie o oparcie krzesła.
-Co chcesz, żebyś przestał się gniewać?
-Myślałem już, że nie zapytasz-momentalnie się wyprostował i znowu uśmiechnął wywołując uśmiech na twarzy Hermiony.-Chcę buziaka.
-Masz czasem inne żądania, czy tylko takie?
-Sorry, śliczna. Ale niestety musisz się przyzwyczaić. To, co? Buziak czy mam się dalej gniewać?
-Dobra, niech Ci będzie-dziewczyna szybko cmoknęła Dracona w policzek w momencie, kiedy Potter przechodziła razem z Ronem obok ich ławki. Po dziewczynie było widać, że jest wściekła na kuzynkę, bo posłała jej mordercze spojrzenie. Granger jednak tylko uśmiechnęła się do Malfoy'a i zaczęła przeglądać podręcznik.

***

Rozdział 10 trochę przed czasem, ale to ze względu na to, że dzisiaj o 20 wylatuję do wujka i nie wiem czy będę miała internet. 
Co do rozdziału. Mi się podoba. Napisałam w nim, to co chciałam i nic mu, według mnie nie brakuje. Nawet jego długość mnie zaskoczyła, bo planowałam, że będzie trochę krótszy. 
Następny rozdział ukaże się jak już wrócę. A jeśli będę miała dostęp do sieci, to postaram się dodać jakąś miniaturkę, ale niczego nie obiecuję. 
To chyba tyle, co chciałam napisać. 
Pozdrawiam, 
Alex_x.
PS Zwracam się teraz do mojej kochanej Emmy Potter. Tak się ze mną kłóciłaś, że mi się nie uda napisać tego przed wyjazdem, że sama w siebie zwątpiłam, a tu coś takiego. Wisisz mi dwie paczki Fasolek wszystkich smaków i kubełek lodów miętowych, jak wrócę.

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba ten rozdział.
    A ten dopisek w PS potraktuję jako dedykację. Ale lody i fasolki i tak Ci kupię. Ale musisz mi przywieść coś z wakacji.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne. Ta Potter mnie trochę irytuje. Mam nadzieję, że razem z Granger się nie pozabijają xD
    Pozdrawiam,
    Miss Avada

    OdpowiedzUsuń