poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Miniaturka 2.

Co nam pisane. 
Mam swoją wiarę, moją pasję
Moim piórem zapisana już kolejna strona
Ten, kto czuje może zawsze
Zapanować nad wszystkim, być ponad
Sam odnajdę gdzieś dla siebie mój ląd
Idę szlakiem mych nut
Wątpliwości stos odkładam w kąt
Choć to kruchy lód
(Mrozu - Co nam pisane)


   Po wojnie każdy się zmienił. Jedni na lepsze, drudzy zaś na gorsze. Dużo par, które przez całą wojnę była dla siebie wsparciem, rozstały się. Czarodzieje wyjeżdżali z Londynu do jak najdalej położonych miast Wielkiej Brytanii i nie tylko. Hermiona Granger była w tedy dziewczyną Ronalda Weasley'a. Jednak kiedy wojna dobiegła końca chłopak dostał propozycję podjęcia pracy jako obrońca w Harpiach z Holyhead, na której przystał, zostawiając w ten sposób Hermionę samą. Dziewczyna jednak długo nie rozpaczała nad tą stratą. Już po kilka miesiącach była szczęśliwą kobietą. A wszystko za sprawą jednego faceta, który obecnie jest jej mężem. Nie potrzebowali długo czasu, bo już po pół roku zostali małżeństwem.
   W ciągu pięciu lat życie wielu uczniów Hogwartu, którzy przed wojną kończyli swój szósty rok nauki oraz ich o rok młodszych kolegów, zmieniło się diametralnie. Po tym czasie profesor McGonagall postanowiła zorganizować bal zwycięzców dla uczniów, którzy w trakcie wojny byli na piątym, szóstym i siódmym roku nauki. Teoretycznie każdy potwierdził swoje przybycie. Bal odbywał się 2 maja o godzinie 18:00. Goście, którzy mieli już dzieci, zabierali je ze sobą. Przed osiemnastą przybyli prawie wszyscy. Brakowało tylko kilku osób, między innymi Harry'ego Pottera, Hermiona Granger, Pansy Parkinson i Dracona Malfoy'a. Po krótkiej chwili do Wielkiej Sali, przyozdobionej dzisiaj, jak za czasów szkoły weszła piękna, szczupła, długonoga szatynka ubrana w miętową sukienkę i dość wysokie szpilki tego samego koloru. Perfekcyjne kreski podkreślały jej czekoladowe oczy. Podeszła do profesor McGonagall i przywitała się z nią, po czym udała się do państwa Zabinich.
-Hermiona-ucieszył się Blaise, który na widok kobiety przerwał kłótnię ze swoją żoną, Ginny, niegdyś Weasley.-Miło Cię widzieć. Gdzie to się podziewa szanowny mężulek?
-Miał odebrać Scorpiusa od rodziców, bo coś im wypadło. Niedługo powinien być.
-Świetnie. Będzie z kim się napić.
-Ten tylko o jednym-Hermiona teatralnie wywrócił oczami, a w tym samym czasie do Wielkiej Sali wszedł Draco Malfoy w towarzystwie Harry'ego Potter i Pansy Parkinson. Na rękach Wybrańca siedział mały chłopczyk z brązowymi włoskami. Na oko miał gdzieś z trzy latka. Kiedy oni witali się z  McGonagall do stolika, przy którym siedziała Hermiona i państwo Zabini podszedł brat Ginny, Ron. Na jego widok Hermiona odwróciła wzrok i uśmiechnęła się widząc, kto podąża w stronę ich stolika. 
-Widzę, Hermiono, że nadal jesteś sama-dobiegł ją głos Rona przesiąknięty kpiną.
-Och, obudziła się w Tobie troska o moje życie?-zakpiła, wywołując na twarzy mężczyzny rumieniec wściekłości.
-Wiesz, proponowałem, żebyś jednak nie odchodziła. Wybrałaś samotność. Twoja strata. Ale jeśli chcesz...
-Mamo!-krzyknął czteroletni blondynek, który właśnie podbiegł do szatynki. Kobieta wzięła go na ręce i posadziła na swoich kolanach.
-Jak było u dziadków?
-Fajnie. Dziadek Lucjusz i dziadek George latali ze mną na miotle.
-Dziadek George latał z Tobą na miotle?
-No, a babcia Cyzia i babcia Jean zrobiły to dobre ciasto z truskawkami. Potem oglądaliśmy zdjęcia taty, jak był taki jak ja, a dziadkowie się szybko zasnęli. Tak powiedziały babcie. Potem babcia dostała telefon i musiała iść i zostawiła dziadka.
-Z dziadkiem, który jeszcze bardziej go schlał-mruknął  pod nosem Blaise za co dostał po głowie od żony. Zrobił przepraszającą minę i zwrócił się do dziecka:-Scorpius, gdzie jest tata?
-Mój czy Twój?
-Twój, mój już nie żyje.
-Jest z Voldemortem?
-W pewnym sensie. A Twój gdzie jest?
-Z wujkiem Snape'em. Powiedział, że zaraz przyjdzie.
-Ale ze Snape'em nikt nie stoi-zauważył Ron, a Hermiona szybko odwróciła głowę i natknęła się na szaro-błękitne tęczówki swojego męża. Męża, którego kochała od niepamiętnych czasów. Ubrany w zwykłe dżinsy i ciemną koszulę.
-Można skraść buziaka?-zapytał mężczyzna, po czym musnął usta żony, a potem pocałował synka w policzek i usiadł obok Blaise.-Czy z łaski swojej, Weasley, możesz przestać patrzeć się na mnie, jakby zabił Ci rodziców?-zakpił, widząc spojrzenie Rona.
-Fajnie jest zabawiać się zajętą dziewczyną, co, Malfoy?
-Wiesz, kiedy ja i Hermiona zaczęliśmy się spotykać, ty mogłeś o niej tylko pomarzyć.
-Na pewno-prychnął rudzielec. 
-Z tego co ja wiem, pod koniec szóstej klasy nie byliście razem.
-Co?!
-No, to-odpowiedziała Hermiona.-Jeżeli sądzisz, że byłeś pierwszym facetem, z którym się całowałam, to jesteś w błędzie. A moja rozpacz po tym jak odszedłeś, była tylko udawana. Nigdy, przenigdy Cie nie kochałam! I daj mi święty spokój!-krzyknęła, jednak czując mocniejszy uścisk syna, ściszyła głos.-Nie wiem, co sobie wyobrażałeś, myśląc, że Cie kocham. Byłem tylko pocieszeniem, ale nie ja to skończyłam. I wiesz, jestem Ci teraz za to wdzięczna, bo jeśli byś nie wyjechał, ja nie miałabym dzisiaj cudownego męża i syna. Nie mam Ci teraz tego za złe. 
-Kochanie, chcesz coś do picia?-zapytał Draco przerywając w ten sposób kłótnię swojej żony z jej byłym.
-Soku-odpowiedziała kobieta, po czym blondyn zwrócił się do syna pytając o to samo, a chłopiec poprosił o wodę. Po kilku minutach Malfoy wrócił razem z Harry'm, którego spotkał przy barze z napojami dla każdego. Przy stoliku siedziała również Pansy z małym brunetem, którego wcześniej trzymał Potter. Ron gdzieś się zmył, za co Draco dziękował Merlinowi. Bal trwał w najlepsze. Choć Hermiona nie chciała tańczyć byłemu Ślizgonowi udało się, po dwóch godzinach marudzenia wyciągnął ją na parkiet.-Zabiję się w tych butach-jęknęła, mając nadzieję, że mąż jej odpuści, jednak ten machnął różdżką zmieniając wysokie obcasy w zwykłe baleriny na płaskiej podeszwie. Na sali zaczęła grać wolna piosenka. Draco złapał Hermionę w talii i przyciągnął ją blisko siebie. Kobieta wtuliła się w niego i zaczęli kołysać się w rytmie muzyki.
-Pamiętasz nasz wspólny taniec podczas balu w szóstej klasie?-szepnął tuż przy samym uchu szatynki.
-Nigdy nie chciałam nawet zapomnieć-popatrzyła mu w oczy, a po chwili zatonęła w jego namiętnym pocałunku. Kiedy wrócili do stolika, co jakiś czas podchodzili dawni znajomi prosząc Hermioną do tańca. Kobieta rzadko się zgadzała, a jak już to wcześniej dostawała od męża długiego całusa. Przed 22 większość osób zaczęła się rozchodzić do domów. Zanim jednak wszyscy wyszli Harry zabrał głos.
-Mógłbym mówić teraz o wszystkim-zaczął-o tym jak mi miło, że mogłam Was znowu zobaczyć i spędzić ten czas. Mógłbym też mówić o wojnie, ale wiem, że rzadko kto lubi do tego wracać. Zanudziłbym Was swoim gadaniem i wszyscy pozasypialibyście na stojące, a tego raczej nie chcę. Chcę, żebyście byli świadkami, czegoś co już raz zrobiłem, jednak, przed własną głupotę zmarnowałem-Potter podszedł do Pansy, która siedziała jeszcze z innymi przy stoliku i uważnie wsłuchiwała się w przemówienie Wybrańca. Doznała wielkiego zaskoczenia, kiedy klęknął przed nią i wyciągnął granatowe pudełeczko.-Pansy Parkinson, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się zostać moją żoną?
-Harry, ja... Tak-szepnęła, po czym rzuciła mu się na szyję.
-Ale obiecaj, że tym razem nie uciekniesz mi z przed ołtarza.
-Obiecuje-w odpowiedzi czarnowłosy pocałował narzeczoną, a każdy obecny na Sali zaczął bić brawo.
-Tato, ja też chcę buziaka-oburzył się trzyletni brunet, który pojawił się obok Harry'ego i Pansy. Mężczyzna pocałował chłopczyka.  

***
Rok później
   Stał w kościele ubrany w czarny garnitur. Serce waliło mu jak szalone. Bał się jak cholera. Nie mógł normalnie myśleć. Całe ciało mu drętwiało. Uczucie, że zaraz kobieta, którą kocha, albo zostanie jego żoną, albo znów ucieknie jak przed czterema latami. Obok stał jego świadek, który co kilka chwil klepał go po ramieniu. Sam zastanawiał się jak to będzie tym razem. Czy wejdzie tutaj kobieta ubrana w białą suknię, czy też jej druhna, aby oświadczyć, że ślubu nie będzie. Ławki były pełne gości. W pierwszej siedziała żona jego świadka ze swoim synem oraz jego. Chłopcy uśmiechali się i przekomarzali. Kobieta posyłała mu co chwila promienny uśmiech, który miał m dodać otuchy. Po kilka minutach na sali pojawiła się piękna szatynka ubrana w białą suknię. Do ołtarza prowadził ją jej ojciec, a tuż za nimi szła świadkowa. Kiedy stanęła przy ołtarzy uśmiechnęła się promiennie do narzeczonego.
-Czy ty Pansy Elizabeth Parkinson bierzesz obecnego tutaj Harry'ego Jamesa Potter za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz, aż do śmierci?-zapytał ksiądz. 
-Ślubuję. 
-Czy ty Harry Jamesie Potterze  bierzesz obecną tutaj  Pansy Elizabeth Parkinson za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz, aż do śmierci?
-Ślubuję.
-Na mocy nadanej mi przez Boga ogłaszam Was mężem i żoną. Macie obrączki?-Harry spojrzał na Dracona, który jako świadek miał je trzymać, ale ten tylko zrobił osłupiałą minę, a kiedy Potter posłał mu mordercze spojrzenie uśmiechnął się do niego głupio i wyciągnął z kieszeni marynarki dwie obrączki i podał czarnowłosemu, który jako pierwszy włożył ją na palec małżonki, a gdy ona zrobiła to samo ksiądz dodał:-Możesz pocałować pannę młodą-Harry przyciągnął do siebie swoją żonę i mocno pocałował. Wszyscy obecni zaczęli klaskać.

2 komentarze: