wtorek, 15 października 2013

Rozdział 20.

-Ale ja wiem-oświadczył Draco, a wszyscy obecni w gabinecie dyrektora spojrzeli na niego.-Mój ojciec powiedział, że jeśli dalej będę się spotykał z Hermioną, to mi tego nie daruje. Ale, że Pansy była z nią, to pewnie zabrali je razem.
-Ale gdzie one są?-dopytywał się Harry.
-W Malfoy Manor. Ale o świąt nie można się już tam tak łatwo dostać. Tylko ktoś z krwią Malfoy'ów może otworzyć bramy.
-Jest jakaś szansa, żebyśmy obaj tam weszli?
-Czy ty właśnie zapytałeś, czy na pewno jestem z Malfoy'ów?
-Nie, tylko czy uda nam się tam wejść niespostrzeżenie.
-Ryzyko jest i na pewno ktoś mnie zauważy. Ty weźmiesz Pelerynę-Niewidkę.
-Nie myślicie chyba, że pozwolę Wam tam iść-wtrącił Dumbledore.
-Na to liczyliśmy-odpowiedział blondyn.
-Nie, to jest zbyt niebezpieczne jak dla dwójki  szesnastolatków.
-Prawie siedemnastolatków. Niech profesor to zrozumie. Gdyby nie ja wszystko byłoby w porządku. Ja nie mogę pozwolić, żeby coś jej się stało. Choćbym miał mnie pan stąd wyrzucić, ja jej nie zostawię.
-Jeśli do wieczora nie wrócicie, wyślemy aurorów-oznajmił dyrektor, a Harry i Draco uśmiechnęli się  blado i wybiegli z jego gabinetu. Po drodze przywołali kurtki i Pelerynę-Niewidkę. Droga do Hogsmead, skąd mieli się teleportować dłużyła się w nieskończoność.
-Stój-poprosił Malfoy.-Nie dostaniemy się teleportacją do Malfoy Manor. Odrzuci nas.
-Miotły?-podsunął Potter, a blondyn zaczął kiwać głową. Teleportowali się, będąc już w wiosce. Kiedy tylko poczuli grunt pod nogami wsiedli na miotły, które wcześniej przywołali.
-Kto szybciej?-zaproponował Ślizgon.
-Skoro chcesz przegrać-odpowiedział czarnowłosy i wystartował razem z blondynem, którego po chwili wyprzedził. Nie trwało to jednak, bo już po minucie został w tyle. Ścigali się przez dziesięć minut, aż nie dolecieli do rezydencji Malfoy'ów, gdzie wylądowali równocześnie. Potter narzucił na siebie Pelerynę-Niewidkę i ruszył za Draconem, który otworzył bramę i wszedł do środka. Obu przyszły ciarki po plecach na widok ciemnego ogrodu. Blondyn za każdym razem, kiedy tylko przechodził przez bramę miał wrażenie, że wchodzi do piekła. Zdziwiło go, że przekroczenie progu domu było tak łatwe. Cały dom świecił pustkami. Zeszli do lochów, gdzie siedział Glizdogon. Nigdy go nie lubił.
-Malfoy?-zdziwił się mężczyzna.-Co ty tu robisz?
-Jakbyś nie zauważył to mój dom i mam prawo w nim przebywać.
-Powinieneś być w Hogwarcie, nie?
-Zapomniałem wczoraj zabrać różdżki i Snape mnie wypuścił. A gdzie są wszyscy?
-Tutaj-usłyszał za sobą i szybko się odwrócił. Napotkał wzrok swojego ojca i pozostałych Śmieciożerców. Jeden z nich trzymał Hermionę, a drugi Pansy.-Mówiłem, że źle to się skończy.
-Weź mi powiedz po co Ci to. Mówiłem Ci, że to tylko zabawa, że chce informacji od niej. Ona trzyma się bliżej Potter niż Parkinson czy Zabini.
-Ty gnido-Hermiona wyszarpała się z uścisku Lucjusza i podbiegła do Dracona, którego strzeliła w twarz.-Zabawa?! Ja Ci zaraz pokażę zabawę!-krzyknęła, wyciągając swoją drugą różdżkę w kieszeni. Przerażony chłopak złapał ją za nadgarstki i pocałował.
-Dosyć tego przedstawienia!-oznajmił ojciec Ślizgona.-Cała trójka ma się znaleźć w lo...-wszyscy Śmierciożercy runęli na ziemie, odsłaniając Blaise'a , który stał razem z Pansy i Harrym.
-Czy ja zawsze muszę ratować Wam dupę?-zapytał, uśmiechając się. -Szybko, bo zaraz i wy podzielicie ich los.
-Oni nie żyją?-zdziwił się Malfoy.
-Żyją, palancie-odpowiedziała Hermiona.
-O co Ci chodzi?-zapytał, kiedy biegli w stronę wyjścia.
-Zabawa, tak?-stanęła, a on razem z nią.
-A co? Miałem Cię skazać na śmierć?
-To bolało, Malfoy.
-A mnie nie?
-Ty nie masz uczuć, więc co Cie miało zaboleć? Chyba, że policzek.
-No, jasne. Ja zawsze jestem ten zły, kiedy się kłócimy.
-Ktoś musi.
-Wzruszające-starszy Malfoy stanął obok nich, uśmiechając się ironicznie.-Może skończycie?
-ZAMKNIJ SIĘ!-krzyknęli oboje.
-Zabrać ją do lochów, a jego zamknąć w jego pokoju-rozkazał mężczyzna.
-Nie-oznajmiła stanowczo matka Dracona, która stanęła obok syna.
-Słucham?
-Nie zamkniesz ich. Nic im nie zrobisz, bo teraz wyjdą i ty dasz im spokój-Blaise, Pansy i Harry wyszli, a Hermiona, która miała iść za nimi, została.
-Nigdy nie było z Ciebie pożytku-stwierdził i wycelował różdżką w żonę.-Avada Kedawra-zielone światło błysnęło w holu. Draco odruchowo zasłonił matkę, jednak zaklęcie odbyło się od niewidzialnej tarczy i rozpłynęło w przestrzeni. Chłopak spojrzał na Granger, która trzymała w ręce różdżkę. Złapał za rękę szatynkę i blondynkę i wybiegł z domu. Szybko znaleźli się za bramą, gdzie czekała  na nich reszta. Teleportowali się, kiedy pani Malfoy zdjęła zabezpieczenia. Wylądowali przed bramą do  Hogwartu. Snape, który stał już tam, wpuścił ich do środka. Draco szedł z tyłu razem z Hermiona, która po chwili popatrzyła na niego przepraszająco. Blondyn tylko przytulił ją do siebie i szli dalej. Narcyza szła obok Snape' i rozmawiała z nim. Kiedy weszli do gabinetu dyrektora, ten kazał im usiąść.
-Po pierwsze Harry i Draco, obaj szlaban u profesora Slughorna-oznajmił Dubmledore, a chłopcy spojrzeli na niego zaskoczeni.-Ale każdy z Was też dostaje po dziesięć punktów dla domu. Jutro nie musicie iść na lekcje. Panno Granger, panno Parkinson, wy przede wszystkim. Wy już możecie iść na kolacje-stwierdził, a uczniowie pożegnali się i wyszli. 
-Idziemy na kolacje?-zapytał Draco, idąc ramię w ramię z Hermioną. 
-Ja idę się położyć. Jestem zmęczona-stwierdziła dziewczyna. 
-Śpisz dzisiaj u mnie? 
-Po co? Przecież nie zaproszę na noc żadnego chłopaka. Zresztą, to i tak Cie nie ruszy. Przecież ty jesteś Malfoy, ty nie jesteś zazdrosny. 
-Jestem o Ciebie cholernie zazdrosny-oznajmił blondyn przyciskając szatynkę do najbliższej ściany i pochylając się nad nią.-Nie będę Ci robił scen zazdrości, bo to nie ma najmniejszego sensu. 
-Moment, czy ty właśnie powiedziałeś, że jesteś o mnie zazdrosny? 
-Nie, o moją miotłę. 
-To chyba był zły przykład, bo o nią też jesteś zazdrosny. 
-Bardzo śmieszne-mruknął.-Hermiona, ale sami mi powiedz. Zrobię Ci scenę na środku wielkiej sali i co mi to da? Nic. Tylko jeszcze bardziej pogorszy sytuację. Ufam Ci i wiem, że mnie nie zdradzisz. 
-A obiecasz mi to samo?
-Obiecuję, że nie pomyślę o żadnej innej dziewczynie, jeżeli nie będzie ona kimś mi bliskim-powiedział i pocałował Hermionę, która oddała mu pocałunek.-To śpisz u mnie? 
-Nie dasz za wygraną? 
-Raczej nie. Więc nie masz wyboru. 
-Kocham Cię, głuptasie. 
-Ja ciebie też, zadziorna Gryfonko. 
-Fretka. 
-Ej!
-Chodź już-Granger pociągnęła go do ich dormitoriów i weszła do łazienki. Kiedy przebrała się w piżamę i wróciła do sypialni Dracona, ten leżał na łóżku w ubraniach i spał. Uśmiechnęła się i podeszła, kładąc się obok niego. Przykryła ich kołdrą, a chłopak mruknął coś przez sen i przytulił się do dziewczyny. Zasnęła chwilę potem wtulając się w tors blondyna. 

***
Kolejny rozdział. Szybko go napisałam. Jest trochę krótki, ale dłuższy niż planowałam. W następnym rozdziale przeskoczę trochę do maja. 
Tak się teraz zastanawiam, czy zmieszczę się w 30 rozdziałach, bo w 25 mogę sobie wybić z głowy. 
Następna notka w weekend. 

Pozdrawiam,
Alex_x.

1 komentarz: