sobota, 12 października 2013

Rozdział 19.

-Nie żartujesz ze mnie?-zapytał z nadzieją Draco.
-No, tak. Znaczy jak dzisiaj rano gadaliśmy, to pamiętała-odpowiedział Zabini patrząc na przyjaciela z zaciekawieniem w oczach.
-Pomóż mi ją znaleźć-poprosił, patrząc błagalnie na Ślizgona.
-Wpadłeś po uszy.
-Taa? No co ty nie powiesz? Jeśli zauważyłeś to dopiero teraz, to jesteś prawdziwym geniuszem.
-A ty Ślizgonem z krwi i kości.
-Przecież wiem.
-Ale jak chcesz uwolnić od siebie Greengrass?
-Nie wiem. I wiesz, szczerze to mnie nie interesuje, czy napisze do mojego ojca, czy nie. Niech se pisze. Mam ich wszystkich gdzieś.
-Nie poznaje Cię.
-Ja siebie też nie. Idziemy?
-Pewnie-obaj Ślizgoni wyszli z Wielkiej Sali w pośpiechu. Kiedy Malfoy chciał iść do biblioteki, Zabini pociągnął go w stronę jego dormitorium. Przez całą drogę nic do siebie nie mówili. Draconowi serce waliło jak szalone. Kiedy wszedł do sypialni Gryfonki, ta stała przy oknie.Blaise wycofał się, zostawiając parę samą. Blondyn podszedł od niej i objął w talii. Nie odepchnęła go, tylko jeszcze bardziej wtuliła w niego.
-Będzie dobrze, kochanie-szepnął. 
-A jeśli nie? A jeśli on się o nas dowie? Pomyślałeś? 
-Tak. On nie zabije ani Ciebie ani mnie. Jesteś zbyt ważna. On myśli, że jeśli mnie zabije, to na pewno się do niego nie przyłączysz. 
-Ale ja tego nigdy nie zrobię. 
-Wiem, ale on nie. Ma tę swoją głupią nadzieję. 
-A Twój ojciec. 
-On się zbyt boi. 
-Dlaczego Ci tak bardzo zależy na naszym związku? Możesz mieć każdą inną, a chcesz akurat mnie? 
-Tylko, że kocham Ciebie, a nie te inne. Sama doskonale wiesz, że zależy mi tylko na Tobie. 
-Co byś zrobił, gdyby nie miała być jutra?
-Sam nie wiem. Wygarnął światu to co mnie denerwuje, oznajmił ojcu, że Cie kocham i nie zrezygnuje, powiedziałbym Riddle'owi, że i tak nikt się go nie boi i ożeniłbym się z Tobą. I zdążyłbym zrobić to w dwie godziny. Kocham Cię i nie chcę stracić przez ojca i Voldemorta. 
-Też nie chcę Cię stracić, ale boję się. 
-Obiecuję, że nie pozwolę, żebyś cierpiała-oznajmił, a Gryfonka odwróciła się do niego i uśmiechnęła. Draco korzystając z okazji, pocałował ją w usta. Przytuliła się do niego z uśmiechem na ustach. 

'***'
Wielka Sala powoli zaczynała napełniać się uczniami. Przy stole Gryffindoru siedziała już Hermiona, Draco, Blaise, Harry i Pansy. 
-To co, dzisiaj Hogsmead?-zapytał uśmiechnięty Zabini. 
-No, a jak?-odpowiedział Harry. 
-Ale ja znów będę sam?
-Weasley?-Draco odwrócił się do Ginny, która usiadła obok Hermiony.-Nie poszłabyś dzisiaj z nami do Hogsmead? 
-Mogę iść-zgodziła się.
-Będzie się z kim kłócić-ucieszył się Blaise i klasnął w ręce jak mały chłopiec. Weasley popatrzyła na niego załamana. Przez resztę śniadania wszyscy śmiali się i rozmawiali. Hermiona siedziała wtulona w Dracona, który obejmował ją ramieniem. Pansy i Harry cały czas coś do siebie mówili, a Blaise i Ginny kłócili się. Po chwili Parkinson pocałowała namiętnie zdziwionego Pottera, który oddał pocałunek. Malfoy rozejrzał się po Wielkiej Sali i uśmiechnął.
-Zazdrosna?-zapytał, kiedy tylko para oderwała się od siebie. Na pytanie blondyna, dziewczyna zarumieniła się i spuściła wzrok.-Nie wierzę. Pansy Parkinson jest zazdrosna.
-Zamknij się, Malfoy-warknęła. Harry cały czas nie mógł opanować śmiechu. Spojrzał na swoją dziewczynę i przytulił ją do siebie.
-Myszko, nie musisz być zazdrosna, kiedy jakaś dziewczyna na mnie spojrzy-stwierdził całując ją w czoło.
-Odwal się.
-Wy w ogóle nie rozumiecie kobiet-oświadczył Blaise, a Potter i Malfoy spojrzeli na niego zdziwieni.
-Więc nas oświeć, bystrzacho-poprosił Ślizgon.
-Kobiety czują zagrożenie ze strony innej kobiety i udowadniają, że jesteśmy tylko ich.
-Jakie stwierdzenie-skomentowała Hermiona i Pansy. Chłopak  naburmuszył się i odwrócił od nich.
-Diabełku, nie obrażaj się-powiedziała słodkim głosem Granger.
-Dobra. Idziemy już?
-Pewnie-wszyscy zaczęli już wychodzić z zamku. Zanim jednak oni wyszli zabrali ze swoich dormitoriów kurtki. Spotkali się na dziedzińcu i ruszyli do Hogsmead. Po drodze Ginny i Blaise gdzieś się ulotnili. Harry, Draco, Hermiona i Pansy weszli do Trzech Mioteł i zamówili po kremowym piwie.
-Stary, zauważyłeś, że wszystkie dziewczyny są zazdrosne o chłopaków?-zapytał Draco Harry'ego, kiedy obok ich stolika przechodziła jakaś Krukonka, która puściła oczko do Malfoy'a, wywołując u Hermiony szkarłatny rumieniec.
-Już dawno-odpowiedział Potter, uśmiechając się do Parkinson.
-Tak, my jesteśmy zazdrosne? Może mamy swoje powody, co?-wybuchnęła Ślizgonka, a Granger uśmiechnęła się cwaniacko i szepnęła jej coś na ucho. Ta pokiwała głową i razem wstały od stolika, zostawiając osłupiałych chłopaków samych. Podeszły do stolika, gdzie siedział Macmillan ze swoim kumplem.-Możemy się dosiąść?-zapytała słodko.
-Jasne-odpowiedział Puchon. Ślizgon i Gryfon od razu zrozumieli ich zamiary i wściekli się. Podeszli do nich.
-Świetnie, o to Wam chodziło?-zapytał blondyn.-Jeśli chciałyście, żebyśmy byli o Was zazdrośni, to nic z tego.
-Nienawidzę Cie, Malfoy-stwierdziła Hermiona i wybiegła z lokalu.
-Hermiona!-krzyknął i chciał iść za nią, ale powstrzymał go Harry.
-Zostaw, ona chce, żebyś udowodnił jej, że Ci zależy.
-Jesteś palantem, Potter-oznajmiła Pansy i wyszła. Granger szła w stronę zamku. Dogoniła ją i uśmiechnęła blado.
-Wiesz, co mnie boli najbardziej? To, że on nie stara się mnie zrozumieć-żaliła się Gryfonka.-On sądzi, że jak mi powie, że mu zależy, to wszystko będzie cudownie.
-Harry chyba też tak myśli. On w ogóle nie widzi, że te wszystkie dziewczyny rozbierają go wzrokiem.
-Dlaczego to musi być takie trudne?
-Dlaczego faceci nie mają rozumu?-obydwie wybuchnęły śmiechem. W tej chwili przed nimi zmaterializowały się dwie postacie. Przełknęły głośno ślinę widząc przed sobą Lucjusza Malfoy'a i Bellatrix Lestrange.

'***'
W tym samym czasie Harry i Draco wracali boczną uliczką, którą często chodziły dziewczyny, chcąc je znaleźć. Przez całą drogę do Hogwartu każdy z nich układał sobie w głowie plan przeproszenia swojej ukochanej. Kiedy wrócili do zamku zaczynał się obiad. Odesłali swoje kurtki do dormitoriów i weszli do Wielkiej Sali. Rozejrzeli się za Hermioną i Pansy, ale ich nie było. Usiedli przy stole Slytherinu i ponownie rozejrzeli się po Sali. Przy stole nauczycielskim brakowało Dumbledore'a, McGonagall i Snape'a, który jednak po chwili wszedł, podchodząc do blondyna i czarnowłosego. 
-Potter, Malfoy do gabinetu dyrektora-nakazał. Chłopcy szybkim krokiem poszli za nim i po chwili byli już w gabinecie Dumbledore'a. 
-O co chodzi?-zapytał Harry. 
-Chodzi o pannę Granger i pannę Parkinson-odpowiedział dyrektor. 
-Co z nimi?
-Pewna uczennica widziała jak Lucjusz Malfoy i Bellatrix Lestrange zabierali je gdzieś. Nie wiemy gdzie.
-Ale ja wiem-odezwał się Draco. 

~~○○~~
Oddaję Wam rozdział 19. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Mam napisaną miniaturkę, ale jest na moim telefonie, który uznany został za zaginionego w akcji. W tym miejscu serdecznie dziękuję Nox, że wyciągnęła mnie na zakupy i zgubiłam przy okazji moje słońce. Ale postaram się ją napisać od nowa. 
Co do rozdziału 20. Będzie on za tydzień, albo wcześniej, ale to zależy od tego, czy znów pójdę sobie do szpitala czy nie. Choćbym miała na głowie stanąć to obiecuję, że dodam rozdział. 

Pozdrawiam,
Alex_x. 

2 komentarze:

  1. Super rozdział :-) Już nie mogę doczekać się następnego , mam nadzieję, że uratują dziewczyny :-)
    Czekam też na miniaturkę!
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział, zaskoczyłaś mnie końcówką i pojawieniem się Lucka z obstawą. Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń