sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 6.

Promienie wrześniowego słońca rozświetliły dormitorium brązowowłosej Gryfonki. Przetarłszy zaspane oczy spojrzała na zegarek, który wskazywał 6:15. Leniwie wstała z łóżka, ubrała się, wykonała poranną toaletę i zeszła na śniadanie. W Wielkiej Sali nie było zbyt wiele osób. Przy stole Gryffindoru siedziało zaledwie kilka uczniów. Hermiona usiadła obok Deana, który rozmawiał z Ginny. Kiedy tylko zauważyli szatynkę uśmiechnęli się do siebie tajemniczo.
-Mionuś, wiesz, że Cie bardzo lubimy?-uśmiech chłopaka zmienił swój wyraz na słodki.
-O co wam chodzi?-zapytała lekko przestraszona zachowaniem znajomych Hermiona. Wiedziała, że oni mają dziwne pomysły i coś im znowu ,,wyrosło" w głowie.
-Zagraj za Harry'ego- wypaliła Weasley.
-Żartujecie, tak? Ja nie umiem grać w Qudditcha? Ty się chyba, Ginny nie słyszysz.
-Słyszę, słyszę. Nie bój się. Prosimy.
-Ale ja nie umiem grać.
-Umiesz. Widziałam w wakacje. Przecież grasz prawie tak jak Harry.
-Ale...
-Proszę, my Ci pomożemy, tylko się zgódź.
-No, dobra. Ale nie miejcie do mnie pretensji jak przegramy.
-Wygramy, zobaczysz.
-Chyba za bardzo wierzysz w cuda- stwierdziła brązowowłosa, na co ruda tylko się zaśmiała.- Dean, co mamy pierwsze?
-A ja myślałem, że nigdy nie usłyszę od Ciebie tego pytania. Pierwsze są zaklęcia. Potem Obrona, dwie godziny eliksirów, obiad, zielarstwo, godzina przerwy i trening- dziewczyna skinęła głową i zabrała się do jedzenia. Nienawidziła Quidditcha. W ogóle nie lubiła latać. Ale się zgodziła i nie ma już odwrotu. Kilka minut przed rozpoczęciem zajęć udała się z Deanem pod klasę zaklęć, gdzie stała już większość Gryfonów i Krukonów. Zaklęcia minęły jak zwykle szybko. Każdy był ciekawy nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Jedynymi osobami, które nie cieszyły się na nowego nauczyciela, był Malfoy i Hermiona. Malfoy z racji tego, że nigdy nie cierpiał swojego brata, a Hermiona, bo zawsze nie lubiła Obrony. Kiedy wszyscy siedzieli już w klasie, Draco wracał ze swojego dormitorium z zapomnianą książką. Gdy wszedł do klasy, wszyscy zwrócili oczy w jego stronę. On sam usiadł na jedynym wolnym krześle z tyłu klasy obok Granger.
-Może łaskawie zaszczycisz nas swoim wytłumaczeniem dlaczego się spóźniłeś?-poprosił nauczyciel.
-Łaskawie, nie zaszczycę. Moja sprawa, nie Twoja.
-Nie jestem Twoim kolegom...
-Ani nikim ważnym.
-Jestem Twoim nauczycielem, więc zwracaj się do mnie z szacunkiem.
-Miałem go przez kilka lat, ale nigdy na niego nie zasłużyłeś. Sam to sobie wybrałeś.
-Boli Cie to?
-A powiedz szczerze. Interesuje Cie to? Nie, no coś ty. Co to miałoby interesować wielkiego pana Malfoy'a, który ucieka przed wszystkim złym, co na niego czeka-warknął Ślizgon i nie zaszczycając nikogo spojrzeniem wyszedł z klasy trzaskając drzwiami.
-Granger, idź za nim, żeby nie zrobił czegoś głupiego-polecił starszy Malfoy. Dziewczyna wykonała polecenie nauczyciela i po chwili już jej nie było. Szukała go gdzie popadło, jednak nie znalazła. Wspięła się na Wieże Astronomiczną i usłyszała, jak ktoś nieźle klnie. Domyśliła się, że te słowa wypowiada wkurzony Draco. Chłopak stał przy barierce i spoglądał na widoki wokół Hogwartu.
-Jeśli chcesz mnie jeszcze bardziej dobić, to sobie daruj, bo bardziej się nie da-odezwał się, nie spoglądając na szatynkę.
-Chce Ci tylko pomóc. Nie mam ochoty Cie dobijać.
-Wiem, że Gryfonom łatwo przychodzi wybaczenie, ale przez to, co Ci zrobiłem, nie ma szans, żebyś chciała mi pomóc.
- A jednak chcę. Więc daj sobie pomóc.
-A potrafisz cofnąć czas?
-No, nie bardzo. Ale mogę jakoś inaczej spróbować Ci pomóc.
-A możesz tu ze mną posiedzieć?
-Pewnie- dziewczyna jeszcze bardziej podeszła do barierki i stanęła ramie w ramie z Draconem. Blondyn niespodziewanie przytulił się do Hermiony. Gryfonka tylko oplotła go jednym ramieniem, a drugą ręką głaskała go po głowie. Choć znała Ślizgona od sześciu tak, nie widziała go w takim stanie. Znała go jako twardego, zapatrzonego w siebie, ironicznego arystokratę. Ale tego co ludzie nie znają, zna los.
-Miałaś kiedyś tak, że człowiek, który jest dla Ciebie autorytetem, w jednej sekundzie staje się kimś, kogo wolałabyś nie znać?- zapytał Malfoy po dłuższej chwili milczenia.
-Miałam kiedyś ciocie. Była dla mnie wzorem do naśladowania. Kiedy miałam dziesięć lat, a ona dziewiętnaście, zmarła. Zawsze mówiła mi, że narkotyki to czysta śmierć, a sama była od nich uzależniona. W tedy nie interesowało mnie, że swoimi słowami, chciała mnie ochronić. Z biegiem czasu staram się zrozumieć.
-Daniel jest moim bratem. Dwa lata temu, kiedy wszyscy Śmierciożercy przeczuwali, że Czarny Pan się odrodzi, matka ukryła mojego brata gdzieś, bo on nie chciał zostać jednym z nich. Upozorowali jego śmierć i skutecznie zmodyfikowali wszystkim pamięć. Pół roku później wdał się w romans z siedemnastolatką z mugolskiego świata. Wydawało mu się chyba, że się zabawi i ją zostawi. Ale po dziewięciu miesiącach poznał swojego syna. Fajny bąbel, tylko on się do niego nie przyznał, a ona została sama. Mieszka niedaleko Ciebie.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam?-chłopak odsunął się od Granger i spojrzał prosto w oczy.
-Bo lubię ich odwiedzać i często Cię widzę. Jak wysiadasz z rodzicami z samochodu, czy jak spotykasz się ze znajomymi.
-Ona się nazywa Alice, a ten maluch Jake?
-Zgadza się. On jest taki zabawny.
-A mogę Cię o coś spytać?
-Odpowiem na każde Twoje pytanie, z wyjątkiem pytania o hasło do mojego dormitorium. Chyba, że masz jakiś naprawdę sensowny powód, to jestem w stanie się zgodzić-zaśmiał się chłopak, a Hermiona poszła w jego ślady.
-Chciałam Cie zapytać, dlaczego tak bardzo nienawidzisz swojego brata.
-Bo kiedyś odebrał mi coś, a nawet kogoś, koga kochałem ponad życie. A teraz wraca i wszystkie wspomnienia, które Blaise gdzieś próbował ukryć wróciły. A zabrał, bo dawała nadzieje, że nie będę musiał być taki jak ojciec. Wiesz, służba u Czarnego Pana to zaszczyt w mojej rodzinie.
-A ty tego chcesz?
-Właśnie zapytałaś, czy chce zacząć zabijać, torturować i nie mieć własnego życia. Uwierz, nie chcę. Chce jeszcze móc żyć z dziewczyną, którą kocham, a ona będzie ze mną szczęśliwa. Ale to wcale nie jest takie proste.
-Może mi się wydaje proste, ale zawsze możesz mu odmówić i uciec.
-A co z dziewczyną?
-Zabierz ją ze sobą.
-Jeśli ty byś była na jej miejscu, uciekłabyś ze mną? Z idiotą, z którym nic nie jest pewne?
-Jeśli tylko znaczyłbyś dla mnie bardzo wiele, to tak. Nawet jeśli nie wiedziałbym, czy jutro dalej bylibyśmy razem. W końcu, czego nie robi się dla miłości, nie?
-Tylko wcześniej trzeba ją mieć.
-Zawsze można ją znaleźć.
-A może jest bliżej niż myślisz.
-Albo właśnie stoi obok-oboje parsknęli śmiechem. Zachowywali się, jakby byli dobrymi znajomymi od lat. Przez te kilka godzin, żadne nie obraziło drugiego. Kiedy zeszli z Wieży zorientowali się, że lekcje i obiad ich ominęły, a zielarstwo zaraz się skończy. Draco odprowadził Hermione pod jej dormitorium i po szybki ,,cześć", udał się na błonie, gdzie przez krótką chwilę czekał na swojego przyjaciela, który jak zwykle wyszedł jako ostatni. Na widok blondyna, tylko głupio się uśmiechnął i ruszył z nim w stronę zamku.
Tymczasem Hermiona siedziała przy biurku i intensywnie o czymś myślała. Jej rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Podeszła do nich i otworzyła, a w progu stanął Ron. Kiedy wpuściła go do środka, usiadł wygodnie na kanapie.
-Co Ci odbiło?!-wrzasnął Weasley, gdy dziewczyna zajęła miejsce obok niego.
-Nie rozumiem o co Ci chodzi, Ronaldzie- warknęła. Nigdy nie lubiła jak przychodził do niej i robił awanturę z powodów jakich ona nie znała.
-O co mi chodzi?! A o to, jak się zmieniłaś. Od kiedy tak dobrze dogadujesz się z Malfoy'em, nie widzisz, co dzieje się wokół Ciebie.
-Ja nie wiem?!
-Nie widzisz, że on chce Cie tylko wykorzystać? On jest Śmierciożercą!
-Pomógł Harry'emu, jak napadli go Śmierciożercy i temu nie zaprzeczysz.
-Pomógł, bo sam ich nasłał.
-Jeśli ich nasłał, to po co miałby mu pomagać? Zastanów się.
-Może, żeby go Dumbledore ze szkoły nie wywalił. A może on Ci się podoba, co?
-Słyszysz się? Jeśli z kimś się lepiej dogaduje, znaczy, że od razu mi się podoba?
-Nie o to mi chodzi i dobrze wiesz.
-Jeśli tylko o to Ci chodzi, to możesz już wyjść. Nie chce mi się z Tobą gadać.
Po pół godzinie na boisku do Quidditcha była cała drużyna Gryfonów. Ginny z Hermioną ustanowiły mini składy. Gra toczyła się w zawrotnym tempie. Pierwszy raz Granger nie bała się latać na miotle. Po dwóch godzinach cała drużyna udała się do swoich dormitoriów, gdzie szybko się przebrała i zeszła na kolację. Hermiona usiadła obok Simusa i Deana.
-Dobrze Ci poszło- pochwalił brunetkę Thomas.
-Dzięki, ale i tak przegramy.
-Wygramy, zobaczysz. Jesteś prawie tak dobra jak Harry. Mamy jeszcze cztery dni, więc się podszkolisz.
Hermiona już nie odpowiedziała tylko mruknęła coś pod nosem i zajęła się jedzeniem. Po kolacji szatynka udała się do swojego pokoju. Cały tydzień minął jej tak jak każdy inny, z wyjątkiem tego, że miała treningi. Sobota nadeszła wielkimi krokami. Zanim ktokolwiek się obejrzał Gryfoni i Ślizgoni czekali w szatni na rozpoczęcie meczu. Hermiona chodziła nerwowo po pomieszczeniu. W pewnej chwili drzwi otworzyły się, a w progu stanął czarnowłosy Gryfon.
-Bój się, Potter-ostrzegła Granger, która szybko znalazła się naprzeciwko niego.
-Za co?
-Ty już dobrze wiesz za co. Jak mogłeś? Mówiłam Ci, żebyś nigdzie nie szedł, to się uparłeś.
-A skąd miałem wiedzieć?
-No skoro wyszedłeś to możesz grać, tak?
-Nie. Pani Pomfley mnie wypuściła pod warunkiem, że nie zagram.
-Ja sobie nie poradzę-chłopak przytulił przyjaciółkę i poprosił drużynę, żeby na chwilę wyszli, co też zrobili.
-Mała, dasz sobie radę.
-Nie dam.
-Jeny, jak Cie przekonać, że dasz radę?
-Nie dam.
-Cholera, ty nie rozumiesz? Wiem, że trafiłaś na to drzewo genealogiczne, ale nie myślałem, że nie załapiesz.
-Nie kapuje co do ma to meczu.
-Nie widzisz z jaką łatwością przychodzi Ci gra? Ty masz to we krwi, tak jak ja.
-Nadal nie łapie.
-Jesteśmy rodzeństwem!
-Ej, ludzie wchodzimy- przerwała im Ginny, a Harry kiwnął głową i razem z dziewczynami opuścił szatnię.
-Pogadamy o tym potem- szepnął do Hermiony.-Pamiętaj, że dasz radę- po tych słowach chciał już odejść, ale brązowowłosa przytuliła się do niego. Po kilku minutach Gryfoni stali naprzeciwko Ślizgonom. Hermiona i Draco, jako kapitanowie uścisnęli sobie dłonie. Na twarzy blondyna pojawił się uśmiech triumfu, który nie zagościł tam na długo, bo kiedy zobaczył iskierki pewności w oczach przeciwniczki, przeraził się. Tłuczki i kafeł wystrzeliły w górę, znicz też gdzieś poleciał. Odgłos gwizdka utonął w potężnych ryku, gdy czternastu zawodników wzbiło się w powietrze. Hermiona poczuła, że pęd zgarnia jej grzywkę z czoła, a cudowny dreszcz emocji uspokaja nerwy. Rozejrzała się szybko, zobaczyła, że Malfoy siedzi jej na ogonie, więc przyśpieszyła, wypatrując znicza.
-Gryfoni w posiadaniu kafla. Ginny Weasley mknie prosto ku bramką Ślizgonów i... JEST! Dziesięć do zera dla Gryffindoru!- ryknął Lee Jordan.
W tym czasie Draco wypatrując znicza nie zauważył nadlatującego Deana, który
,,niechcący'' uderzył o jego miotłę, ale pech chciał, że zauważyła to pani Hooch i gwizdnęła na niego.
-Przepraszam, no!-krzyknął w jej stronę Gryfon.- Nie wyrobiłem!
-To naucz się latać!-dociął mu Malfoy.
-Odezwał się ten, co ma w drużynie samych nielotów!-odciął się Thomas, za co w następnej chwili Theodor Nott ,,zawadził'' pałką o jego głowę. Gryfon rąbnął nosem w rączkę swojej miotły, aż popłynęła z niego krew.
-Dosyć tego! wrzasnęła pani Hooch, podlatując do nich.- Rzut wolny dla Ślizgonów za niesprowokowany atak na szukającym! Rzut wolny dla Gryfonów za rozmyślne kontuzjowanie ich ścigającego!
-Niech sobie pani daruje te żarty!- krzyknął Ron, ale pani Hooch już zagwizdała i podleciał Draco, aby wykonać rzut wolny.
-Dawaj Malfoy!- ryknął Lee w ciszy, która zaległa na trybunach. -Ograł Rona Weasley'a. Dziesięć do dziesięciu.
Hermiona zawróciła, żeby popatrzeć, jak Dean, któremu wciąż z nosa ciekła krew, podlatuje, by wykonać rzut wolny.
-Pamiętajcie, że Flint to dobry obrońca - oznajmił tłumowi Lee, gdy Thomas czekał na gwizdek pani Hooch. -Super! Niezwykle trudny do pokonania... bardzo trudny... Tak!Nie wierzę własnym oczom! Markus Flint puścił rzut. Dwadzieścia do dziesięciu dla Gryfonów.
Mecz toczył się dalej. Od pięciu minut Hermiona goniła za zniczek. W końcu i znicz i ona zatrzymali się, a przed nimi, znikąd pojawił się Malfoy, który uśmiechnął się do dziewczyny uroczo, jednak właśnie ona była tą jedną z nielicznych, na które nie działały uroki Dracona. Sama uśmiechnęła się do niego słodko, co trochę zdekoncentrowało chłopaka. Wykorzystując jego stan, Hermiona chwyciła złotą, latającą piłeczkę. Blondyn oprzytomniał dopiero kiedy usłyszał głos Jordana.
-Hermiona Granger złapała znicz i tym samym wygrywa mecz. Wszyscy zawodnicy zlecieli z boiska i udali się do szatni. Gryfoni niemal nosili Hermione na rękach ze szczęścia. Kiedy dziewczyna przebrała się z szaty do Quidditcha w zwykłe czarne rurki, białą koszulkę i szare tenisówki wyszła z szatn, zamierzając udać się do zamku, ktoś szarpnął ją za nadgarstek, zaciągając do składzika na miotły.
-Jak ty to zrobiłaś?- osobą, która ją tu zaciągnęła okazał się Malfoy. Na to pytanie dziewczyna tylko się zaśmiała.- Granger, cholera, pytałem o coś, a ty się tylko śmiejesz.
-Bo mnie śmiesz Twoja głupota, Malfoy. Miękki żeś się zrobił.
-Ja nie jestem miękki, jasne?
-To jak wytłumaczysz, że wystarczył mój jeden uśmiech, a ty się tak zdekoncentrowałeś?
-Jesteś wilą.
-Nie .
-Jakieś zaklęcia, tak?
-Nie.
-To jak?
-Już Ci mówiłam, że to był tylko uśmiech. Kiedy zrozumiesz?
-Cholera. Granger, umów się ze mną.
-Co? O co ci chodzi?
-Po prostu się ze mną umów. Nic nie znacząca randka. Głupie wyjście do Hogsmead.
-Jutro o dziesiątej przed Salą Wyjściową. Tylko się nie spóźnij, bo nie będę czekać.
-Jasne.
-To teraz mnie stąd wypuść-Malfoy otworzył drzwi,a Hermiona szybkim krokiem opuściła pomieszczenie. Na niebie w okół szkoły gromadziły się deszczowe chmury, z których co kilka sekund spadały spore krople wody. Zanim doszła do zamku była cała mokra. Korytarze świeciły pustkami. Domyśliła się, że większość uczniów jest na imprezie w pokoju wspólnym Gryfonów. Ona jednak nie miała ochoty na żadne zabawy, więc weszła od razu do swojego dormitorium. Kiedy tylko tam się znalazła wzdrygnęła się na widok Harry'ego siedzącego na jej łóżku. Weszła do łazienki, szybko się przebrała i wróciła do pokoju.
-Usiądź i nie przerywaj to pójdzie szybko- uprzedził Potter, a dziewczyna usiadła, opierając się o kolumnę łóżka.-Piętnaście lat temu, kiedy Voldemort próbował zabić mnie, tak na prawdę chciał zabić Ciebie. Ja byłem tylko kropką nad ,,i''. Ty stanowiłaś dla niego większe zagrożenie. Kiedy wszyscy się zorientowali, aurorzy z Zakonem postanowili Cie ukryć wśród mugoli i ukryli u Grangerów. Potem Voldemort próbował mnie zabić, bo myślał, że przepowiednia dotyczy mnie, a dotyczyła Ciebie. Po Halloween powstała kolejna, którą znasz.
-Czyli jesteśmy rodzeństwem, tak?
-Tak. Na prawdę urodziłaś się 31 lipca. Wiem, że powinienem Ci powiedzieć wcześniej, ale kocham Cie i chciałem Cie chronić, bo póki nic nie wiedziałaś, przepowiednia nie mogła się spełnić.
-Też Cie kocham, Harry i nie mam Ci tego za złe.
-Dzięki. A co do meczu. Mówiłem, że wygramy?
-Tylko dlatego, że Malfoy zrobił się miękki.
-Co masz na myśli?
-Przegrał, bo się zdezorientował.
-Coś ty mu zrobiła?
-On się uśmiechną, no to ja też mu się tym odpłaciłam.
-Widzę już ten Twój uśmiech. Ty nim każdego powalisz.
-Ej, no, co się czepiasz? Twój też potrafi powalić.
-Nikt nie może zaprzeczyć, że jesteśmy rodzeństwem.
-No, pewnie.
- A przy okazji Malfoy'a. Co jest między wami?
-A co ma być?
-Widziałem jak Cie ciągnie do schowka.
-Zbulwersował się, że przegrał z Gryfonką.
-Tylko?
-A czy ty musisz wszystko wiedzieć?
-Jestem Twoim bratem, więc tak.
- Umówił się ze mną. Jutro w Hogsmead.
-Czyżby Malfoy się nam zmienił?
-To się okaże jutro, a teraz idziemy na imprezę, nie?
-W końcu trzeba uczcić Twoje pierwsze zwycięstwo ze Ślizgonami.
Oboje zeszli do Salonu Gryfonów, gdzie trwała już niezła impreza. Wszyscy od piątego roku wzwyż z Gryffindoru, kilku Ślizgonów, Puchonów i Krukonów. Każdy tańczył z każdym. Wolne i szybki kawałki nie robiły różnicy. Hermiona siedziała przy barku i rozmawiała z Astorią. Harry i Ron gdzieś tańczyli. W tym samym czasie w salonie zagrała spokojna piosenka.
-Zatańczysz?- szatynka usłyszała za swoim uchem czyiś szept i momentalnie się odwróciła. Draco stał z wyciągniętą ręką, którą chwyciła i przepraszając Greengrass ruszyła z nim na parkiet. Blondyn delikatnie objął ją w talii. Przez cały taniec patrzyli sobie prosto w oczy. Żadne z nich nie przerywało tej chwili. Następna piosenka była jeszcze spokojniejsza, więc Malfoy przyciągnął do siebie partnerkę, która wtuliła się w jego tors.
-Dałem się wkręcić Gryfonce- przyznał uśmiechając się do niej szczerze.
-Miękki się już robisz.
-Tak?
-Pewnie. Dać się głupiemu uśmiechowi Gryfonki? Wstyd.
-Stary się robię, a ty to perfidnie wykorzystałaś.
-Przeprasza, ale weź mnie zrozum. To był mój pierwszy mecz.
-Mam nadzieję, że ty już nie zagrasz. Nie ze mną. Bo w innym wypadku, ja odchodzę.
-Muszę poprosić Harry'ego, żeby dał mi grać z wami.
-To ja odchodzę ze szkoły.
-I kogo ja będę drażnić?
-Znajdziesz sobie kogoś innego- w tym momencie muzyka dobiegła końca i praktycznie wszystkie pary usiały na kanapach.
-Dzięki za taniec.
-Również dziękuję- kiedy dziewczyna chciała odejść poczuła jak Ślizgon łapie ją za nadgarstek.
-Hermiono, ja przepraszam za wszystko co było złe i jeszcze będzie przeze mnie. Ja tego nie robię dla siebie. Przepraszam- po tych słowach po prostu wyszedł z Pokoju Wspólnego, zostawiając Gryfonkę z bitwą myśli. Zrezygnowana podeszła do Harry'ego i pociągnęła na bok.
-Harry, ja nie chce, żeby ktokolwiek, oprócz nas wiedział kim jestem. Dla wszystkich mam być tylko Hermioną Granger, dobrze?
-Jeśli tego chcesz, panno Granger.
-Dzięki, ja już idę do siebie, bo jestem zmęczona. Dobranoc.
-Dobranoc.
Dziewczyna zanim położyła się spać, wyciszyła pokój i udała do łazienki. Po krótkiej kąpieli, ubrana w piżamę położyła się do łóżka. Nie potrafiła długo zasnął. W głowie wciąż huczało jej od słów Dracona . Nigdy go nie rozumiała, ale dzisiaj kompletnie ogłupiała. Po dłuższej chwili zasnęła, ale i tak śniła o Malfoy'u.
******
Mam nadzieje, że wam się podoba, bo trochę mi zajęło napisanie tego rozdziału. Za błędy przepraszam, ale pisałam na tablecie Pozdrawiam.

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział. Nie mogę się już doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbisty post ! ♥ Lecę czytać dalej.
    Pozdrawiam,
    Miss Avada

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamuniu! Super!Niech Draco przywali Wieprzlejowi!!!!!

    OdpowiedzUsuń